Z komiksem autorstwa Joe'a Hill i Gabriela Rodrigueza nigdy nie miałem styczności. Jednak jako sympatyka fantastyki nowy serial Netflixa zaciekawił mnie. Opis może sugerować, że mamy do czynienia z czymś pokroju Stranger Things. Mamy młodocianych głównych bohaterów oraz tajemnicę, którą wspólnymi siłami muszą rozgryźć. Wszystko dzieje się w z pozoru realnym świecie. Jednak jeden z bohaterów odkrywa, że w domu do którego przeprowadziła się cała rodzina po śmierci ojca znajdują się klucze o magicznych właściwościach.
Mocną siłą serialu jest z pewnością cała tajemnica owiana wokół kluczy - skąd się wzięły? Kim jest postać ze studni? Co z tym wszystkim ma wspólnego ojciec bohaterów? Wraz z Bodem, Kinsey i Tylerem odkrywamy kolejne elementy układanki, a zarazem kolejne klucze. Cechy niektórych przedstawiono w bardzo ciekawy sposób (np. Head Key). Mimo iż serial może z pozoru wyglądać na banalne fantasy dla młodzieży, twórcy pozwolili sobie na zabawę gatunkiem, wprowadzając elementy horroru, w których widać inspirację twórczością Stephena Kinga. Nie brakuje zwrotów akcji, niektórych naprawdę zaskakujących. Minusem serialu są bohaterowie. Zwłaszcza na drugim planie, gdzie przewijające się postacie pojawiają się głównie po to by pełnić role love interest dla Kinsey i Tylera. Być może kolejny sezon więcej czasu poświęci na rozwój bohaterów. Niestety jak to w serialach fantasy bywa, nie udało się ominąć błędów logicznych. I o ile można przymknąć oko na większość to w ostatnim odcinku wychodzi, że twórcy nie do końca wiedzieli jak całość zakończyć.
Lock&Key to dobry serial, ze sporym potencjałem i z pewnością będę czekać na drugi sezon.