Sobie żartujesz, uniwersum Looney Tunes już od czasów Kaczora Dodgersa zostało pomyślnie odświeżone tak by dało się to oglądać w XXI wieku. Humor jest genialny, klimat co prawda inny, ale miło sobie popatrzeć na taką wersję retro starej kreskówki. Niekiedy zajeżdża trochę filmowymi kliszami ( w obu serialach był wątek nieznośnego 'psa' przynoszącego kłopoty) to potrafi być też świeży i zabawny.
Ktoś kiedyś słusznie zauważył, że serial utrzymany jest w konwencji sitcomu. Jeśli myślisz, że po 70 latach dalej będą bić się młotkami po głowach, to Looney Tunes w ogóle by się nie rozwinęło.
Ale lepiej wychowało by dzieci. Po prostu mózg mi drętwiał przy gagach schodzących do kupy czy gry słownej "Jesteście z bitkami?!". Ja już wolę, jak się walą po głowach młotkami przez 7 minut.
Ale w tamtych bajkach nie ma krzty fabuły, na pewno są śmieszniejsze, ale nowy serial ma więcej inteligentnego humoru. Czasami na CN puszczają kreskówki, które są przygotowywane z myślą o doroślejszych widzach (Zwyczajny Serial, Pora na przygodę, kiedyś Johnny Bravo). Wydaje mi się, że TLTS też należą do tego typu kreskówek, wiele jest tam smaczków, których dzieci nie dostrzegą (np. tekst o komunistycznej Rosji).
Myślę że Looney Tunes Show to już inna historia. Jest dobrym serialem, ale nie powinno być łączone ze starymi częściami. Bo w ,,Merrie Melodies" chodziło o dynamit, szalone postacie, brak zdrowego rozsądku. Na tym polegał tamten serial. Ten jest poważniejszy, postacie są dostosowane do życia w mieście. Te dwie produkcje różnią się od siebie pod wieloma względami. Takie jest moje zdanie.
A pierwsze krótkometrażówki Zwariowanych melodii były disneyopodobne. Reżyserami tych pierwszych krótkometrażówek byli Rudolf Ising i Hugh Harman a w nich są zabawne postacie gdzie śpiewają, grają na instrumentach i tańczą bez używania dynamitu :)