Świetna telenowela, którą oglądałam jednym tchem - szaleństwo!
Jedyna którą obejrzałam od początku do końca, resztę uważam za dno...
Romantyczna historia, targająca emocjami. Cudowna muzyka, przepiękna Lima pokazana w XIX wieku, chemiczna para Cepeda i Meier i niezwykły klimat.
Jednym słowem niepowtarzalna i uzależniająca.
Oglądałem ten serial od początku do końca. Pamiętam, że złapałem solidne przeziębienie, musiałem sobie poleżeć, a tego ogromnie nie lubię i tak z nudów obejrzałem pierwszy odcinek i tak mnie wciągnęło, że zobaczyłem wszystkie po kolei. Ale się to przeżywało:) Ech, łza się w oku kręci...
Angie Cepeda w tym serialu dała prawdziwy popis aktorstwa. Wiele scen w jej wykonaniu było wręcz mistrzowskich. Super oddawała stany emocjonalne swojej bohaterki. Do tego była bardzo naturalna, nie widać było jakiejś rażącej sztuczności w zachowaniu. Na sukces zapracowała solidnie (i pewnie jej to nieco przewróciło w główce). Kreacja filmowej Luz Marii w wydaniu Angie pozostała mi na długo w pamięci, choć emisja serialu już się dawno zakończyła.
Nie przypadła mi do gustu zupełnie gra Christiana Meiera. Filmowy Gustavo w jego wykonaniu jawi się jako "pantoflarz ze skrupułami". I filmowa Angelina i Mirta trzymają go mocno pod mankietem, a tenże nie potrafi powiedzieć zwykłego NIE, tylko sobie deliberuje: "och, jaki ja jestem biedny i nieszczęśliwy; chciałbym, a nie mogę; mam tyle zobowiązań wdzięczności, poświęcenia..." Czasem aż mnie skręcało, to jego głupie niezdecydowanie. Meier sprawdzał się tylko w scenach finałowych, gdy naprawdę grał twardego faceta (vide: ostatnie sceny z Angeliną w szpitalu, z Mirtą w czasie afery otrucia Marity) i wtedy się mi podobał. A poza tym nic specjalnego.
Mariela Alcala w roli Mirty, to kolejna ulubiona postać. Zagrała świetnie, a sceny finałowe wręcz mistrzowsko - napady złości czy furii przedstawiła realistycznie. Czarne charaktery też da się lubić:), a do niej mam sentyment. Oprócz tego Rosalinda Serfaty w roli Angeliny. W niej się chyba zabujałem wtedy beznadziejnie:). Strasznie się mi podobały jej włosy:). Piękna kobieta. Świetnie przedstawiła obsesję zemsty, jaka targała jej bohaterką. Sceny bójki w pensjonacie z Luz Marią i finałowy wypadek... Coś wspaniałego. Żałowałem nawet, że tak skończyła, ale wiadomo scenarzystom chodziło o to, że sprawiedliwość musi być.
Z bohaterów drugiego planu podobała się mi Modesta, dr Gutierrez, Alvaro, babcia Maria, trochę mniej Sergio i Caruca. Ta ostatnia miała wspaniale cięty język i mnóstwo zdrowego rozsądku. Dr Gutierrez na początku nudziarz, w scenach finałowych był ekstra. Moment zdemaskowania Julia Quirogi cymesik niemal. Modesta od samego początku budziła sympatię i trzeba przyznać, że Teddy Guzman interesująco wykreowała tę postać. Adwokata Alvaro pamiętam ze sceny rozmowy z Mirtą w jakiejś restauracji, gdzie powiedział jej o upadku Angeliny ze schodów i jej faktycznym kalectwie i dodał, że sprawiedliwość boska zawsze dosięgnie krzywdzicieli. Brzmiało to jak zapowiedź fatalnego końca Mirty w przyszłości.
Nie trawiłem zupełnie Fefy, Amadora, Gracieli (aktorka dobrana rewelacyjnie pod względem wizualnym), tych wszystkich służących, Ofelii... i wszystkich występujących w wątku Aldamów. Nie wiem po co dodawali tę historię. Chyba dlatego, by pokazać wspaniałomyślność i wielkoduszność głównej bohaterki, tudzież jej magiczny wpływ na innych (dr Alejandro przestaje pić, uratowane zostało jego małżeństwo, Jose wyszedł z izolacji, panie znalazły panów etc). Sztuczne postacie, historie wydumane, drażniące ckliwością. Ale wiadomo trzeba dać zarobić bezrobotnym aktorom.
Co wciągało w tym serialu to wspaniałe kostiumy (mam bzika na tym punkcie i uwielbiam filmy kostiumowe). Bardzo lubię kobiety w pięknych kreacjach z końca XIX stulecia. Cudownie wyglądają. Do tego ciekawie oddany nastrój tamtych bardzo niespokojnych czasów.
Zabrakło, jak dla mnie, przedstawienia wyniku przewrotu gen. Nicolasa Pieroli. Owszem tam w tle trwa wojna domowa, ale czym się skończyła brak informacji, a Andres Caceres został obalony i Pierola został prezydentem. Szkoda, że tego nie pokazali.
Ogólnie historia miłości opowiedziana ładnie, bez zbędnych dłużyzn i co ciekawe, ma naturalne zakończenie, a nie jakieś tam wydumane.
Poza tym serial jest dość krótki. Jedyny, który obejrzałem w całości.