Serial wyjątkowo nierówny - początek agresywny i kontrowersyjny, obfitujący w zaskakujące decyzje głównego bohatera, tempo akcji leniwe ale w odpowiednich chwilach rozbudzające widza jakąś sytuacją, fabuła rozpoczyna ciekawe wątki; końcówka z kolei to lekkie nudzenie i zapychanie czasu wywodami, zaczęte na początku wątki nie znajdują zakończenia, pojawiają się natomiast nowe, tematycznie bardzo ciekawe ale kończą się po jednym odcinku, zupełna odmiana papieża dokonuje się nie wiadomo z jakiego powodu i kiedy, sam finał z kolei wygląda na urwany, jakby reżyser zdał sobie sprawę, że właśnie kręci ostatni epizod. Rola Jude Law'a w moich oczach wyszła 50/50 - świetnie jako nieprzewidywalny narcyz [nieodłączny papieros dodawał charakteru, szczególnie podczas modlitw], słabo jako zagubiony emocjonalnie młody człowiek. Było tu też kilka interesujących postaci ale gdzieś od połowy zaczęły się zlewać z tłem. Muzyka jest bardzo dobra chociaż dobór utworów zaskakuje.

Jestem bardzo rozczarowany bo po mocnym otwarciu spodziewałem się wysokiego poziomu aż do końca. Z tego co kojarzę Sorrentino jest reżyserem tylko filmowym więc może z formatem serialowym sobie po prostu nie poradził. Nie jest to jednak amator więc powinno wyjść lepiej. Za tę krytykę pewnie fanom się narażę ale wzorem Piusa mogę to tylko zbyć uśmieszkiem i dalej iść swoją drogą ;)