Kiedy zaczęłam oglądać, pomyślałam, że pewne rzeczy skądś znam.
Już pierwszego dnia bohaterka zostaje zaskoczona przez piękną kruczowłosą wojowniczkę, próbującą kogoś zabić, aby nie dopuścić do spotkania z kimś... Brzmi znajomo? Powinno, bo po nieudanej próbie dokonania zbrodni czarnula ostrzega główną postać, aby nigdy nie ważyła się zostać "magical girl"... Zaraz, zaraz! Gdzieś to już widziałam! Ale chwileczkę, "Mai" jest starsza od "Madoki"!
Ponadto główna bohaterka jest bystrą, rezolutną i zaradną dziewczyną, w dodatku atrakcyjną. Madoka jest milutka i słodka jak ulepek, ale trochę ciapowata i nie w moim typie...
Jedyny minus to zakończenie "Mai", a konkretnie druga połowa ostatniego odcinka. Pod tym względem "Madoka" prezentowała lepszy poziom. Jednak w "Mai" o niebo lepsze są postaci i relacje pomiędzy nimi.
I pamiętajcie: magical girls nie zawsze grają w jednej drużynie, walczącej o dobro i sprawiedliwość...