Majka to swego rodzaju tv-indykator naszych czasów. Zero ambicji, zero starań - zrobione by zapchać ramówkę i wypromować kolejną "gwiazdę", którą TVN zapewne zaprosi do XXXVIII edycji "Tańca z gwiazdami". Najpierw mieliśmy "Brzydulę", której sensu istnienia zrozumieć nie potrafię - w tv puszczano nam wersję wenezuelską, niemiecką, amerykańską i mongolską, a tu proszę po raz 20-ty ta sama znana wszystkim historia, która NICZYM nie zaskoczy. Żeby to gówno było chociaż wplątane w polskie realia i siliło się na realizm, ale nie - wszyscy żyją w jakiejś innej surrealistycznej Polsce znanej świetnie z najnowszych "komedii" romantycznych w rodzaju "Rozmów nocą", a postaci zachowują się w sposób całkowicie nienaturalny. Dialogi i fabuła to klapa, syf za syfem, ale wszystko kończy się ZAWSZE dobrze.
Nasza Majeczka to kolejny całkowicie fantastyczny gniot nie uwzględniający ani w jotę reguł rządzących w prawdziwym świecie. Gniot zrobiony po to, by o określonej porze zastąpić poprzednika w ramówce TVN'u.
Polskie seriale lat 70'tych ludzie kochają i oglądają do dziś, bo uwzględniały one ówczesne realia, a bohaterowie byli prawdziwymi Aktorami. Jeśli były zabawne to zabawne same z siebie, a nie jak to widzimy dzisiaj - zabawne=żenujące.
Za 20 lat dalej będziemy oglądać "Wojnę domową", ale czy ktoś przypomni wtedy "Majkę" czy "Brzydulę" ? Czy wpiszą się one w kanon polskich klasyków ? Szczerze wątpię.