mózgowe w trakcie oglądania ;-) - trudno obiektywnie oceniać tego rodzaju produkcje, albo się je kocha albo nienawidzi. Ja jakoś nie pokochałem, choć chylę czoła przed Emmą Stone i Jonahem Hill za mistrzowskie kreacje ról pierwszoplanowych. Przyznać też trzeba, że w porównaniu z "Legionem" ten serial i tak wydał mi się szczytem sensu i logiki, bo tamten to już kompletna abstrakcja, która mnie strasznie wymęczyła. A jeśli już mowa o miłości - "Sense8" to było to, co naprawdę zaparło mi dech i do dziś w nieutulonym żalu pozostaję z tego powodu, że nie było jego kontynuacji :-)