PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=37003}

Miasteczko Twin Peaks

Twin Peaks
1990 - 1991
8,5 118 tys. ocen
8,5 10 1 117685
8,6 55 krytyków
Miasteczko Twin Peaks
powrót do forum serialu Miasteczko Twin Peaks

Żegnaj mistrzu...

ocenił(a) serial na 10

https://www.youtube.com/watch?v=sKFcACtM_q4

ZSMW

Prawie wszystko, co powstało w wyobraźni Davida Lyncha, a później zostało zmaterializowane na taśmie filmowej, wypełzło z mroku. Wypełzło mozolnie, powoli, a nie wyskoczyło. To ,co dla Lyncha stanowiło esencję tworzenia, dla kolejnych twórców filmowych było tylko zasłoną dymną, dekoracją, efektem specjalnym.
Lynch wykreował w obrazie filmowym prawdziwy mrok, który do dziś w wielu widzach, także we mnie buzi autentyczny niepokój. "Czemu w pańskich filmach..." - zapytałem przy okazji polskiej prapremiery "Inland Empire" na spotkaniu w TVP Kultura - "...zło traktuje Pan zawsze poważnie, a dobro mimochodem. Czy naprawdę jest Pan człowiekiem szczęśliwym ?" Po salwie śmiechu ludzi z sali, którzy tak właśnie zareagowali na moje pytanie, David również się uśmiechając, rzekł.: "Jestem bardzo szczęśliwy." W pięknym, choć zdewastowanym starością gdańskim kościele, w ferii świateł oplatających wysokie sypiące się filary, przy kamiennym ołtarzu, reżyser opowiadał zawzięcie o medytacji transcendentalnej, która to uwolnła w nim niespożyte pokłady kreatywności. Przekonywał, że ta specyficzna metoda relaksacji pozwala sięgnąć po najgłębiej ukryte skarby własnej podświadomości i uczynić człowieka po prostu szczęśliwym. Nie po raz pierwszy apelował publicznie o wprowadzenie medytacji do kanonu przedmiotów szkolnych. Niektórzy niedowierzali, inni się śmiali i zgryźliwie komentowali, byli i tacy, co słuchali z uwagą. Ja pomyślałem tylko o tym, jak daleko mają do siebie sztuka oraz życie, skoro ten pełen wigoru senior, prawie za każdym razem, prywatne szczęście manifestuje w tak nieszczęśliwych filmowych obrazach. A jeśli jego filmy i jego życie nie mają ze sobą nic wspólnego? Czy to w ogóle możliwe? Od czasu spotkania z Lynchem upłynęło 16 lat. Dopiero całkiem niedawno uzmysłowiłem sobie, że SZTUKĘ Artysty przez wielkie A napędza własna wyobraźnia , która istotnie może być jedynym jej budulcem. Nie trzeba być ekscybiscjonistą, by być artystą.
Gdy w 2010 roku zasugerowałem Marii Peszek, że jej płyta "Maria Awaria" to zaskakująco szczery i osobisty manifest, ta odrzekła uprzejmie:"Koleś, to co tworzę to tylko sztuka." Kolejna fascynacja, tym razem pełnymi mroku oraz grozy obrazami Beksińskiego oraz filmem o Beksińskich, uświadomił mi, że Beksiński prywatnie też nie był psychopatą pochłoniętym obsesją śmierci, tylko twórcą, artystą.
Jakim zatem Artystą był David Lynch? Wielkim jak posąg Dawida, czy może piramidy w Gizie? Na pewno był twórcą szczerym, szczęśliwym i spełnionym. Tworząc, tylko raz w życiu poszedł na kompromis. Było to w 1983, gdy realizował "Diunę". Zarówno komercyjna, jak również artystyczna porażka filmu nie pozwoliła mu na żadne kolejne ustępstwa. Bezkompromisowo zatem zrewolucjonizował senioralną amerykańską telewizję, tworząc w 1989 roku "Twin Peaks." Otworzył drogę do śmiałych eksperymentów w kinie takim reżyserom jak Stone czy Tarantino swoim "Blue Velvet" i dziką "Dzikością serca". "Zagubioną autostradą" wpłynął na pokolenia filmowców, którym uświadomił, że świetny film nie musi być wyłącznie linearną opowieścią.
David Lynch zmarł 16.01.2024 roku. Ludzie piszą o stracie, żałują, a mi po prostu jest smutno. Nie wiedziałem, że na reżyserze, który otworzył mi okno na filmowy świat, ostatecznie się zawiodę. Bezkompromisowość i niezależność twórcza wpędziły go bowiem w czarną dziurę niepojmowalnego dziwactwa, odsłaniając przy okazji połacie nieugorów, uwiąd potencjału. W 2017 obejrzałem trzecią część "Twin Peaks". Jedyna myśl, którą podsunęła mi głowa po tym wymęczonym seansie, była nie o serialu, ale reżyserze. "Ten człowiek, już nic dobrego w życiu nie dokona." Nie smućmy się zatem, że umarł. Cieszmy się, że był!