Fanów serialu proszę o wyjaśnienie jego fenomenu, którego ani trochę nie rozumiem. Jedyne co mi przychodzi do głowy to zachwyty spowodowane nostalgią, ponieważ serial jest w najlepszych momentach nijaki, a przez większość seansu komicznie słaby.
Kilka lat zbierałem się do seansu i w końcu jakiś tydzień temu się do niego zabrałem. Skończyłem 1 sezon i na nim poprzestanę, ponieważ podobno jest on lepszy niż 2, a skoro tak się sprawy mają to wolę nie marnować swojego czasu na 22 odcinki czegoś co na pewno mi się nie spodoba.
Serial Twin Peaks może był jakąś rewelacją kiedy był emitowany w latach 90, ale w kontekście dzisiejszych realiów jest najzwyczajniej słabiutki, a jak na twór sławnego Lyncha, zaskakująco zachowawczy i przyziemny.
Aktorzy, z kilkoma wyjątkami, byli tragicznie źli - drewniane dialogi, brak mimiki twarzy, nieistniejąca charyzma czy chemia między postaciami. Już dzieicaki ze szkolnego teatrzyku mogły to lepiej zagrać.
Zachowanie postaci nieraz było bezsensowne, żadna z nich nie sprawia wrażenia jakby była prawdziwą osobą, która mogłaby istnieć w prawdziwym świecie.
Miałem wrażenie, że oglądałem telenowelę a nie światowej klasy serial.
Zaznaczę, że nie mówię ludziom którzy serial lubią że nie mogą się nim zachwycać. Jeśli komuś serial się podoba to fajnie. Ja pragnę jedynie wiedzieć, dlaczego. Co w nim jest takiego zachwycającego?
Zgadzam się. Oglądałam w latach 90tych i byłam zachwycona. W tym tygodniu włączyłam i ledwo zaniosłam pierwszy odcinek. I do tego, cały czas muzyka w tyle która absolutnie psuje wszystko. Nie rozumiem po co mam słuchać tego płukania przez kilkadziesiąt minut, nie pozwala mi się skupić na fabule. Źle się zestarzał ten serial.
A ja miałam kasetę z muzyka z filmu i słuchalam ją wieczorami:)Teraz se włączam soundtrack i jest piekny:)
Jest wiele świetnych opracowań na yt które to wytłumaczą dużo lepiej niż mógłbym ja w kilku zdaniach. Serial był przełomowy, wprowadził wiele rozwiązań używanych do dziś. To nie jest typowy kryminał, a kino oniryczne, nie jest ważne to co dzieje się na ekranie a to co dzieje się w twojej głowie w trakcie oglądania. To takie dzieło sztuki, do kontemplacji, jak wszystkie produkcję śp. Lyncha. Sztywność postaci, ich teatralnosc jest zamierzony zabiegiem nie zła gra aktorką, i fenomenalna muzyka. Każdy z tych elementów ma, i wprowadza uczucie oderwania, niepokoju, półtransu.. 3 sezon to niebo w gębie, ale oczywiście nie jest to kino dla każdego. Pozdrawiam serdecznie
Obejrzyj 2 sezon oraz "Ogniu krocz ze mną"! Oraz serię z 2017r. Przede wszystkim to historia o pogoni za króliczkiem. W tej pogoni, ważna jest sama pogoń, niż cel - wyjaśnienie sprawy morderstwa. Postaci są wyjęte ze snu i w tym śnie za razem tkwią. No i fenomenalna ścieżka dźwiękowa! Tu wszystko pasuje. Pierwszy raz oglądałam serial, będąc w liceum. I byłam wniebowzięta. Trzeba dać porwać się temu surrealizmowi LYNCHA. Warto!
Wydaje mi się, że to kwestia tego, czego się oczekuje. Osobiście do dzisiaj jestem pod wrażeniem pomysłów, chociażby na takie nietuzinkowe postaci jak kobieta z pieńkiem. W latach 90-tych Miasteczko wynosiło samą ideę serialu na nowy poziom. Bardzo często trudno nam coś docenić, bo mamy już za sobą całą masę rzeczy, które powstały później i niejednokrotnie były lepsze, ale nie byłoby ich, gdyby nie inspiracja jakimś pierwszym, oryginalnym dziełem. Czy ktoś, kto widział setki pościgów zrozumie jakie wrażenie robiła scena pościgu w Bullitcie? Pewnie nie. Ale nadal to tamta scena będzie tą potężną, która zadziwiła i zachwyciła w latach 60-tych. Dla mnie Miasteczko nie zestarzało się, ostatnio obejrzałem je po raz kolejny i zachwyciło mnie jak dawniej. No i takie stężenie pięknych aktorek w jednym filmie to coś wspaniałego ;) Lynch to Lynch, nie każdemu spodoba się jego bardzo specyficzny styl. Jak dla mnie był niezwykle oryginalnym, mającym coś do powiedzenia twórcą, ale rozumiem, że komuś może się nie podobać. Zresztą, gdyby wszystkim się podobało to samo, to byłoby strasznie nudno. Przyjmuję zatem, że jeśli komuś się nie podobało, to po prostu znaczy, że ta osoba nie widzi tego filmu tak, jak ja go widzę; nie słyszy tak, jak ja słyszę; nie czuje tak, jak ja go czuję. Tłumaczyć jego fenomenu chyba nie ma sensu. To trochę jak z dowcipami. Albo rozumiesz jakiś dowcip od razu, albo nie zrozumiesz nigdy. Nie ma sensu tłumaczyć dowcipów, prawda?
Jakiś czas temu wróciłem do tego... w połowie 3 odc. odpadłem o_O Tyle wydłużonych do granic absurdów mindf***ków głównie chyba Dale-a Cooper-a rozwaliły mnie i zanudziły na śmierć. Nie mam pojęcia jak ja to za gówniarza oglądałem w TV i co z tego rozumiałem, pewnie dlatego że nic innego nie było.