Oczywiście, jest to dalszy stopień przełamywania tabu. Jest niby zabawnie, a może i czasami prawdziwie. Na szczęście niektórych, i ku smutku pozostałych świat traci już resztkę powagi. Czy to dobrze? Niektórzy twierdzą że lekarstwem na ból istnienia jest śmiech. Ale wtedy, w imię czego pozostaje żyć?
Ciekawi mnie co, co co co ale co jest czasami prawdziwe w tym filmie?
To ze papiez to dziecko czy ze wszyscy wiernii to azjaci?
Prawdą jest to, że wszędzie pętają się japońscy lub chińscy turyści, albo studenci z wymiany, a wszyscy standardowo obwieszeni aparatami. Prawdą było też, że papież w wieku 80 lat mówił tak, jak w wieku 8 lat (to cytat jeszcze z Oscara Wilde'a, ale bardzo aktualny :P) i że robiono z niego pop-gwiazdę, przypomnij sobie cały ten cyrk medialny wokół jego choroby. Prawdą jest również złodziejstwo, pedofilia itd. Ale to jest zwykły, chamski hejt bez polotu. Równie bezstronny jak "Jude Suss", tylko, że tamten to był mimo wszystko majstersztyk... Najlepszym lekarstwem na ból jest śmiech, ale pod jednym warunkiem - komedia musi najpierw ŚMIESZYĆ... Jak szukacie dobrej obrazoburczej kreskówki, to polecam "1000 Złych Uczynków".