...naprawdę bardzo dobry. Oczywiście w moim subiektywnym mniemaniu, żeby nie było.
Przypadkiem natknęłam się na trailer i widząc że szykuje się serial o FBI przesłuchujących seryjnych morderców do tego osadzony w latach 70, no to myślę sobie "No to jesteśmy w domu, panie" - idealna pozycja dla mnie :D Tak więc serial został wpisany na moją jesienną listę seriali i oczekiwałam na październik, nie powiem z dość dużymi oczekiwaniami.
Nie jest to produkcja w której znajdziemy wartką, dynamiczną akcje, strzelaniny, pościgi i wszystko to co może się w pierwszej kolejności kojarzyć z połączenia FBI + seryjni mordercy. Mindhunter faktycznie skupia się głównie na wywiadach z psychopatami, przewijają się bodajże ze trzy sprawy, które agenci rozwiązują, ale wszystko to głównie opiera się na dialogach. Wnioski jakie wyciągają główni bohaterowie nie są odkrywcze z naszej perspektywy, jasne, ale w serialu jesteśmy w latach 70 w momencie gdzie FBI się jeszcze rozwija, gdzie panuje nieco inna mentalność od naszej współczesnej. Pomimo tego, ten serial się naprawdę dobrze ogląda. Ponury klimat, nałożony przyciemniony filtr i muzyka (kawałki użyte w Guardians of the Galaxy, zawsze na propsie), to wszystko sprawia, że ja jako widz zatopiłam się w tą rzeczywistość z autentycznym zainteresowaniem, co będzie dalej, jak to się rozwinie, co jeszcze się dowiedzą. Po prostu naprawdę mnie ten serial wciągnął. W jednej dzień od razu obejrzałam cztery odcinki, potem już trochę przystopowałam, żeby móc się jak najdłużej móc tą produkcją nacieszyć.
Kolejny aspekt, to oczywiście bohaterowie. Starszawy, zachowujący dystans agent Tench z rodzinnymi problemami w postaci adoptowanego syna najprawdopodobniej cierpiącego na autyzm oraz młodego ambitnego i pełnego zapału agenta Forda. Do tego duetu mamy jeszcze Doktor Wendy oraz dołączającego nieco później agenta Smitha (wink, wink, pozdro dla kumatych :D), który nie do końca pasuje do tego zespołu.
Bohaterowie mają nieco rozbudowany background, gdzie z jednej strony nie zamęcza się nas przesadnie ich życiem prywatnym, a z drugiej strony nie są oni jakimiś kompletnymi wydmuszkami, dzięki czemu więcej o nich wiemy, co daje z kolei nam jakąś nieco szerszą perspektywę na ich osobowość a im nadaje więcej charakteru.
Serial głównie skupia się na Holdenie, który z tego co czytałam dla wielu osób jest irytującą, nudną i nijaką postacią. Cóż...Nie jest to bohater który rzuca badassowymi onelinerami czy sarakstycznyno-ironiczno zabawnymi tekstami. Patrząc na niego zwłaszcza na to jak prywatnie się zachowuje, choćby w towarzystwie swojej dziewczyny, no to jegomość jest takim nudnym sztywniakiem, który żyje tylko pracą i gdyby posiadał, to pewnie by nawet sporządził profil psychologiczny swojego kota.
Mnie ta postać przyznam szczerze ani razu nie zirytowała. Ta jego fascynacja psycholami, traktowanie ich jak okazy w muzeum, te niekonwencjonalne i kontrowersyjne jak na tamte czasy metody jakie zaczyna stosować, to jak te wywiady zaczynają na niego wpływać, jak zaczyna się zmieniać, popadać w pewnego rodzaju paranoje czy nawet obsesje, gdzie to wszystko miało kulminacje w ostatnich scenach, *w cholerę długie zdanie* ja nie mogę nazwać tego nijakim czy nudnym. Dla mnie ta postać jest wiarygodna, ja się mogę z nim jako widz identyfikować. Mnie jego fascynacja, fascynuję, że tak to ujmę, robiąc masło maślane.
Oczywiście Mindhunter nie jest pozbawiony wad. Momentami te fachowe dialogi rażą sztucznością, nie wszystkie odcinki trzymają poziom. Z pewnością znajdą się też jakieś inne niedociągnięcia czy "bugi", ale mnie to nie odbierało przyjemności z seansu i nie rzutowało właściwie na mój odbiór. Z jednej strony żałuję że to już koniec, a z drugiej strony mam nadzieje, że Netflix zrobi drugi sezon, bo jestem ciekawa co będzie dalej z Holdenem z całym ich przedsięwzięciem i... o co chodzi z tym wąsatym koleżką.
Tak że ja jestem właściwie w pełni usatysfakcjonowana, dostałam to czego oczekiwałam i w sumie to tyle ode mnie.