I jak oceniacie finałowe odcinki serialu? Czy zakończenie Was satysfakcjonuje?
Sam zawsze podkreślał, że 'plot doesnt matter' i cały serial jest o Eliocie, jego drodze do uleczenia traumy i lęków. Jeśli spojrzymy na serial w ten sposób i odetniemy całą fabułę to serial mnie satysfakcjonuje. Jeśli chodzi o wątki to zostało kilka znaków zapytania ale i tak jest ich malutko w porównaniu do ilości wątków czy innych seriali. Dla mnie serial jest 10/10 a Rami Małek to prawdziwe objawienie aktorskie.
No nieźle zamieszali pod koniec ale najważniejsze że ten MindFu*k co się dzieje na samym końcu nie jest z dupy. Serial był planowany na 4ry sezony i taką w 100% zamierzoną i zwartą wizję a wręcz powiedział bym pętlę nam przedstawił. Teraz Jakby to obejrzeć od nowa zapewne widz wyłapie setki motywów które zrozumie sie dopiero po seansie ostatniego odcinka. Dobrym przykładem niby podobnego serialu ale który nie był spójny i przemyślany tylko na zasadzie że kolejny twórca wymyślał swoje jest LOST. które zabręneło na takie wyżyny absurdu że nawet twórcy pod sam koniec nie wiedzieli o co tam chodzi. Tutaj jest wręcz przeciwnie za co należy się ogromny szacunek. Mr Robot to genialne dzieło w naszej pookulturze które można interpretować na wiele sposobów. O ile 1wszy sezon można nazwać Rip-offem z Fight Clubu tak już wszystko co sie dzieje później to kosmos którego jeszcze moim zdaniem długo nie zobaczymy w kinie czy telewizji. Chylę czoła przed Samem Esmailem. ;)
EDIT: Ale też jaki wspaniały trolling nastąpił: w 12 epie już myślałem że naprawde ta maszyna Whiterose'a zadziałała i on jest w alternatywnej rzeczywistości jak w serilach CW czy filmach marvela. Se myśle kurvvvvva no nie z cyber-psychologicznego thrilleru zrobili pod sam koniec Fantasy moje uczucia zaczęły się robić mocno mieszane. Ale jednak nie, wszystko się rozgrywa do końca w duchu tego serialu i jest takie jak być powinno ;D
Zakończenie ciekawe, ale w mojej ocenie, całkowicie "antyklimatyczne" że tak powiem. Serial przez trzy, nawet kawał ostatniego, czwartego sezonu, przedstawiał zwartą narrację związaną z anarchistycznym hakerstwem i dużymi, złymi korporacjami, aby na koniec - w 3, 4 odcinki pokazać całkowicie odmienny sens całej tej "walki". Mnie osobiście nie do końca to odpowiadało i wiem, że twórca miał taki zamysł od początku, prawdopodobnie, ale absolutnie nie widać było tego zamysłu aż po ostatnie odcinki ostatniego sezonu - to tak jakby wprowadzić nagle ważną dla fabuły postać na sam koniec, wyłożyć wszystko na tacy i zniknąć za napisami końcowymi - takie motywy, uważam, powinny być pielęgnowane i prowadzone przez dłuższy czas, a tak dostałem obuchem w twarz i zostawiono mnie samemu sobie, trochę szkoda - wolałbym jednak, aby narracja z hakerstwem była głównym motywem, a kwestia "elliotów" była jedynie tłem - tak też było przez praktycznie wszystkie odcinki serialu, aż po te końcowe - to mi nie pasowało.
Kurde, też mam podobne odczucia. Strasznie podobał mi się wątek walki z korpoświatem i grupą najbogatszych rzadzących światem. Nie potrafię określić, czy wolałbym finał bardziej "przyziemny", ale chyba tak.
Mnie to zakończenie kompletnie rozbroiło, w sensie pozytywnym :) Nie spodziewałam się takiego zwrotu, nie spodziewałam się, że Elliot, którego obserwowaliśmy przez ostatnie lata był tylko jedną z osobowości "właściwego" Elliota. Dla mnie wszystko bardzo płynnie i wiarygodnie przeszło w ostatnim odcinku do emocjonalnego wymiaru.
Walka z korpoświatem została bardzo ładnie, jak dla mnie, wyjaśniona - Elliot-haker chciał w ten sposób stworzyć lepszy świat dla Elliota "właściwego". Zatracił się jednak w tym dążeniu i w rezultacie przejął kontrolę nad ciałem i życiem Elliota "właściwego". Dla mnie to dużo mroczniejsze i bardziej przerażające rozwiązanie.
Nie było ono oczywiste, choć jak pokazały migawki,mieliśmy je cały czas przed oczami. Nie zgodzę się więc z tym, że nagle wyciągnięto z kapelusza królika. Po prostu patrzyliśmy na historię tak, jak przedstawił nam ją Elliot-haker i wzięliśmy ją za pewnik. A mieliśmy ten wątek prowadzony od samego początku.
Po takim finale jedyne na co mam ochotę to re-watch, teraz pod zupełnie innym kątem :)
Ja też planuję re watch, kilka dni temu skończyłem sezon czwarty. To że wątek był planowany od początku mówi nam odcinek czwarty pierwszego sezonu, gdzie prawda jest wyłożona dosłownie, kawa na ławę.
Idiotyczne zakończenie. Lepsze by były alternatywne rzeczywistości. Ale zakończenie musiało być takie "ludzkie". Takie są teraz modne.
Prawdziwy Elliot został zamknięty w pętli, po co ten przedostatni odcinek który był skonikąd swietny) a w ostatnim dali jakieś płącze w szpitalu i wyjasnienia 20 minutowe , a pielęgniarka sama chyba miala demencję i zajęto to jej tak długo.
Ty nie, to cool_2 oglądał nieuważnie i sobie dodał pielęgniarkę do fabuły,. Może wg niego to kolejna osobowość Elliota? Idk
To ty oglądałeś nieuważnie widać. Darlene w pewnym momencie po przebudzeniu Elliota w szpitalu wzywa pielęgniarkę (wciskając guzik, po którym powinna się ona zjawić). Tyle że rozmawiają sobie dalej, a pielęgniarki wciąż nie ma, co nawet sama siostra Elliota komentuje, że gdzie ona jest, oraz że wszystkie szpitale są takie same...
Ale co ma do tego te sformułowanie, że pielęgniarka chyba miała demencję? W sensie próbuję zrozumieć i mam ogromną prośbę o bardziej szczegółowe przedstawienie swojej myśli, bo może to być mega ciekawe spostrzeżenie. :)
Mam dokładnie odwrotne zdanie. Kiedy pojawił się odcinek z równoległą rzeczywistością nie mogłam uwierzyć, że do takiego serialu na finał postanowili ni z tego ni z owego walnąć wątek fantastyczny. Okropność, nijak tu nie pasował.
Tymczasem właściwy finał uważam za znakomity. Tego, że narrator okaże się tylko jedną z osobowości można było od pewnego momentu się domyślać, w czwartym sezonie gdzieniegdzie pojawiały się delikatne sugestie.
Poza tym moim zdaniem ten pomysł i to, jak został zrealizowany, były naprawdę świetne i w przeciwieństwie do wątku fantastycznego idealnie wpisał się w serial.
Pewnie, że trochę wali obuchem po głowie, ale tym lepiej, bo takie zakończenia na dłużej zostają w pamięci.
Pytanie to ja mam na samo zakończenie serialu. Co z tą maszyną o której marzyła i wierzyła w jej działanie biała róża, co by było gdyby...?
W mojej ocenie zakończenie dość satysfakcjonujące, szkoda tylko że pewne wątki nie zostały wyjaśnione do końca. Trochę jakby zabrakło jednego odcinka. Ciekawi mnie natomiast czyja twarz pojawia się przez moment w scenie na wesołym miasteczku, gdy Tyrell strzela do Elliota a ten upada. Może to prawdziwa twarz Elliota :) ? Albo o kimś zapomniałem.
Kiedy mu się twarz zmienia? Bo nie mogę tego wyłapać :/ zaraz po strzale? Gdy upada? Gdy Tyrell nad nim klęka? Nie widzę tego :/
Znalazłam filmik na YT z takim fragmentem: https://www.youtube.com/watch?v=8OPf3nQSoDU&ab_channel=KitchenFilms 7:39
O którą twarz chodzi?
Dobre zakończenie no może oprócz tego wątku WhiteRosa co sobie normalnie w łeb strzelił liczyłem na coś więcej.
Petarda serial tylko zastanawiam się co się stało z Tyllerem Willickiem? To światło na koniec. Co to było?
Czyli generalnie cał wic polega na tym że Elliot (a włąściwie nie, bo to zmyślone imię?) leży w szpitalu w śpiączce i całą historia jest wymyślona przez niego, gdzie świat byłby idealny, wg tego co sobie wymyślił i jak zaplanował?
Oczywiście że nie... Narrator działał w świecie rzeczywistym, z wyjątkiem dwóch ostatnich odcinków. To prawdziwy Elliot był zamknięty w fantazji, tej, do której "nasz" Elliot trafił w 12. odcinku. A w szpitalu był po wybuchu w elektrowni (swoją drogą nie wiem jakie to musiały być zabezpieczenia pokoju, żeby tak lekko wyszedł z wybuchu elektrowni atomowej, znajdując się w epicentrum...).
Ciekawa teoria z tym, że prawdziwy Elliot to może być Tyller, tylko pytanie jak wówczas wyglądała "rzeczywistość", czy to właśnie Elliot się ukrywał i był oskarżony o morderstwo, czy działo się standardowo, że siedział w więzieniu, pracował itd.? Która wersja mogłaby być prawdziwa?
Dokładnie. Elliot wymyślił sobie tą historię w głowie na podstawie tego co go otaczało, TV, obraz, odwiedzające go osoby, pielęgniarki (może ta gruba rzeźniczka to pielęgniarka).
Czyli macie teorię, że ten cały atak hakerski itd. to wszystko się nie wydarzyło?
Nie. Ja cofnąłem swoje słowa. Siostra Eliota wyraźnie powiedziała w ostatniej rozmowie, że to wszystko się wydarzyło, atak, śmierć Angeli... Następnie Eliot wszystkie swoje osobowości łączy w jedną, w prawdziwego Eliota, którego siostra rozpoznaje w ostatniej scenie. Nie ma sensu doszukiwać się innego wytłumaczenia, bo reżyserzy wyraźnie to zaznaczyli, że to wszystko miało miejsce. Koniec.