Oglądałam już wiele seriali i wiem, że raz na sezon zdarza się odcinek typu zapchajdziura... Musi tak być żeby podtrzymać napięcie nie podając wszystkiego na tacy.
Ale to co zrobili w 3 odc 3 sezonu jest już brakiem szacunku do widza. Naprawdę... Kogo obchodzą depresyjne rozkminy Tyrella i jaki to ma wpływ na poprzednie lub kolejne wydarzenia? Żaden... Jeszcze gdyby jakoś fascynująco nakreślili przeszłośc/ motywy postaci... A tutaj... Nuda koszmarna.
Może ktoś ma inne zdanie i odcinek go zafascynował bądź wyjaśnił coś, poza wtrąceniem między wierszami, że FBI ma wysoko postawionego podwójnego agenta, ale dla mnie rozczarowanie i zejście poniżej poziomu.
Jedyne co ta nieudana próba potwierdza to to, że cały serial "robi" Elliot.
Mam nadzieję że to jednorazowe.
Najgorszy? Dla mnie w genialny sposób wytłumaczył co się działo przez drugi sezon z Tyrellem i co siedziało w jego głowie. Ten odcinek był w mojej opinii bardzo potrzebny, żeby uzyskać szerszy obraz całej akcji. Teraz masa rzeczy jest dla mnie jasna i klarowna.
dokładnie. Pomyślałem, że jak drugi raz kiedyś podejdę do serialu to będę wiedział na co zwracać uwagę. Dobrze jest zobaczyć, jak to działało od drugiej strony. Dla mnie odcinek na +
odcinek zapychacz, nic nowego sie nie wydarzylo, Tyrell sie ukryl i tyle... rownie dobrze mogloby nie byc tego odcinka
Ja nie wiem co tu jest genialnego. Że go ukryli? Że tęsknił za żoną i był zazdrosny widząc doniesienia brukowców? Że ma obsesję na punkcie Elliota? Czy nie wiedzieliśmy już o tym wszystkim...Plus, że nie lubi rozstawać się z garniturem... Okej oddaję, że nie wiedziałam, że rąbał drewno w dzieciństwie i, że to chińska mafia tak naprawdę stoi za sukcesem Trumpa...:)
Można by było zrobić taką przerwę, gdyby była choć w połowie tak ciekawa jak cały serial, można było wyjaśnić np. psychopatyczno-toksyczną relację Tyrella z Joanną, jak to się zaczęło co ich napędza, jakieś grzeszki z przeszłości, cokolwiek...
Odcinka naprawdę mogłoby nie być, nie zmienia nic a nic w fabule.
Genialne jest to, że szybko i konkretnie wytłumaczyli co trzeba i nie rozbijali tego na cały sezon. Odcinek to jeden wielki flashback - nie rozumiem czepiania się tego, że nie miał na celu pchania akcji do przodu, tylko skupienie się na osobie Tyrrella i pokazaniu, co działo się z nim przez drugi sezon. Wiele seriali taki robi...
To co wydarzyło się w tym odcinku spokojnie mogliby skrócić do połowy. Nuda totalna. :/
Właśnie to co wymieniłaś jest moim zdaniem idealnym dopełnieniem tego co do tej pory widzieliśmy. Mnie akurat ciekawiło co się działo w tym czasie, który pominęli w serialu. Do tego kwestia tego agenta też jest dla mnie ciekawa, plus kolejne przedstawienie udziału Chinola i tego ziomka w okularach. Czuję się teraz zaspokojony ;)
Jednak mnie ciekawi inna sprawa. Na początku kiedy odpalili program i Mr Robot przystawił pistolet Tyrellowi... To już wtedy był z Elliotem "jednością". Bo zazwyczaj widać ich było osobno. Później jednak przed Fazą Drugą i postrzeleniem już byli osobno. A podobno postrzał sprawił, że zaczęli być "jednością". Więc wkradło się tu jakiś błąd?
No i nadal prosiłbym o konkretną odpowiedź co do samego Mr Robota.
Ta jego postać to jest ojciec, tak? Dlaczego on? O ile pamięć mnie nie myli to w pierwszym odcinku padło stwierdzenie, że jego ojciec coś rozpoczął i, że Elliot to teraz dokończy. Czyli, że jego ojciec też był hackierem? A teraz stał się alter ego własnego syna, który usilnie chce dokończyć swoje dzieło? To już by podchodziło bardziej pod Sci-Fi, że po śmierci jego dusza wdarła się do własnego syna więc brzmi niedorzecznie ale przynajmniej ja tak to rozumiem[?] Czy jest jakiś ORIGIN tej jego choroby/pojawienia się Mr Robota/ jakkolwiek inaczej to nazwać?
W Fun Society Mr. Robot i Elliot nie byli jednością. Zarówno w 1 jak i 2 sezonie, Mr. Robot przejmował kontrolę nad Elliotem.
Też do końca nie wiem na czym to polega, ale teraz ich relacja jest totalnie inna.
Co do Mr. Robota- nie jest ojcem Elliota (w S02E04 Elliot nawet do niego mówi "Nie jesteś moim ojcem", nawet tym wyimaginowanym). Mr. Robot powstał prawdopodobnie na wskutek wypadku Elliota, gdy Edward zrzucił go z okna. To jest jego druga osobowość, a nie ojciec, po prostu jego umysł dał mu taki a nie inny wygląd. Mr. Robot to kompletne zaprzeczenie osoby Edwarda Aldersona, który zdaniem tego pierwszego był słaby, nie walcząc.
Moim zdaniem Mr. Robot to wykreowana cześć ojca Elliota, której nigdy nie było, a Elliot chciałby żeby była. Postać walcząca o swoje mszcząca się na firmie, która pozbawiła go zdrowia i życia,używająca swojej niezwykłej inteligencji i zdolności dla wyższego celu. Elliot ma rozdwojenie jaźni, nie jest w stanie poradzić sobie ze swoim wytworem, bo jednak jest bardziej taki jak prawdziwy ojciec, tylko o wiele bardziej aspołeczny /autystyczny?/ co jeszcze całą sprawę utrudnia. Natomiast równie ciekawe jest to jak ewoluowała postać Angeli. Jej matkę również wykończyło E Corp. Angela na początku była zupełnie bierna, później chciała się jedynie zemścić, a teraz zaczyna mówić coś o wymazaniu wszystkiego i zaczęciu od nowa wraz z wdrożeniem Stage 2 - "tak jakby nasi rodzice nigdy nie umarli". Ewidentnie namieszało jej w głowie przesłuchanie/rozmowa z White Rose. Dziewczyna ma teraz dosyć ważną rolę, koordynuje działania Mr. Robota w tajemnicy przed Elliotem, bo wierzy w coś niestworzonego. To są super wątki, a nie jęczenie schowanego Tyrella przez 45 minut...;)
Wiesz, nie jęczał przez 45 minut... Poruszona została także postać Irvinga, Santiago i Whiterose. No i do tego cały świetny początek z Mr. Robotem w salonie Fun Society. Tyrell został po prostu pominięty w 2 sezonie (choć też nie do końca), i cały odcinek na poświęcenie co się z nim działo, od 9/5, to chyba nie dużo, hm? Poza tym to był wstęp do kolejnego odcinka. Obejrzyj promo s03e04 ;)
Długo już czekam na odpowiedź co się stało z Tyrellem. W końcu ją otrzymałem, a co do motywów to wkradł się jeden- naprawa tego co zniszczył zabijając Sharon Knowles, powrót do rodziny, żony. Joanna postawiła mu ultimatum, albo to wszystko naprawi, albo może już nie wracać. No i w tym odcinku wyjaśniło się tak dużo rzeczy. Santiago- podwójny agent. Podejrzewałem go już w 2 sezonie po akcji z Cisco (jego twarz w mediach) i po strzelaninie w Chinach (jako jedyny został w pokoju), dodatkowo utrudniał DiPierro prowadzenie sprawy i wszystko dokładał. Cieszę się, że było tu dużo Irvinga, świetna postać. No i w końcu poznaliśmy strategie Dark Army i jak powstawała faza 2. Świetny odcinek, ale jednak czegoś mi zabrakło, tego ciągłego napięcia, jak np. w poprzednim odcinku (takowe w S03E03 było raz (scena z czajnikiem)).