Nie wiem jak was, ale mnie rozczarował ten fanfic, i to w kilku kwestiach:
a) Główna bohaterka - przede wszystkim jej chęć niesienia pomocy innym, czasem granicząca
z jakimś chorym fetyszem...Zupełnie jakby chciała odkupić swoje winy, za to że miała ona
lepsze życie od żyjących na Pustkowiach Equestrii... Inną kwestia jest jej chorobliwa
ciekawość, pchająca ją w najgorsze tarapaty, z których (OCZYWISTA OCZYWISTOŚĆ) zawsze
wychodzi cało.
b) Towarzysze bohaterki - przede wszystkim Calamity i Velvet Remedy... Pomysł Calamitiego,
żeby oddać bombę Belfire Nowej Appelosie...FACEPALM. Poza tym, pegaz (Calamity) lubi się
pakować w kłopoty, lecz nie tak bardzo jak Littlepip... Velvet Remedy...uch...
Powiem krótko - Velvet to typ "panienki" - niby przydatna, niby chce nieść pomoc, lecz przez
większość fanfica tylko mnie irytowała swoimi durnymi żartami i aluzjami wobec związku
Littlepip i Homage...Poza leczeniem nie widzę dla niej większej roli w tej opowieści... Poza tym,
irytowała mnie różnymi drobnostkami - z dużo, by je tu wszystkie wymienić.
c) Zakończenie - to rozczarowało mnie najbardziej... W ogóle nie rozumiem DLACZEGO
Littlepip to zrobiła - uratowała tyle żyć, pomogła tylu istotom, lecz jej cholerny fetysz "pomocnej
Littlepip" zwyciężył (Jak zwykle zresztą)...To mnie wkurzyło tak, iż miałem ochotę cisnąć tym
czytnikiem e-booków o ścianę...
Poza tym w ogóle nie wiem, co to do cholery jest ten "Single Pony Project" !