Mi się bardzo podobał szczerze powiedziawszy! Szczególnie końcówka. Na to liczyłam! I w sumie tak serial mógłby się skończyć.. ALE chciałabym aby zrobili jeszcze 3 sezon. Tylko bez komplikacji między Rae i Finnem. Może coś z sprawami miłosnymi innych z paczki, radzenie sobie na studiach i jak Rae radzi sobie ze zmianą siebie. :3
jak dla mnie - ostatni odcinek 2 sezonu podsumował mi tylko fakt, że jest to najlepszy serial jaki widziałam. żaden, ale to żaden serial nigdy nie doprowadzał mnie do płaczu, śmiechu, poczucia szczęścia i współczucia tyle razy jak MMFD.
po 6 odcinku myślałam, że 7 będzie bardzo przewidywalny i, że niczym mnie nie zaskoczą, a jednak! pocałunek Archiego i Chopa, padłam ze śmiechu dosłownie! Kester, który zaczyna znów współpracować z Rae, koniec konfliktu Rae i jej mamy (w końcu!), do tego Chloe, która rolę w sypialni zagrała re-we-la-cyj-nie! no i oczywiście... nie mogłabym zapomnieć o Finnie, który baaaardzo mnie ucieszył swoim powrotem. a ostatnia scena... bez zaskoczenia ale bardzo pozytywnie ją odebrałam! mam nadzieję, że oglądalność będzie wysoka, bo MARZĘ o 3 sezonie!
całkowicie i nieodwołalnie się z Tobą zgadzam ;) najlepszy serial jaki widziałam!
Dużo się działo, nie byłam pewna, czy zdążą wszystkie wątki rozwiązać.
Dużo emocji. Nie potrafię opisać wszystkiego co zachwyciło mnie w tym odcinku.
Seks Rae i L był nieunikniony, ale dobił Rae. Pięknie wybrnęła z bycia "fu*k friends" z Liamem (scena z bułką mistrzostwo świata).
Scena z krwawiącą matką- przerażająca. Rae mogła teraz poczuć się jak ona, kiedy się pocięła i była w szpitalu, a matka nie mogła nic zrobić.
Cudownie, że wrócił Finn - Rae potrzebowałą wsparcia. Świetnie, że Kester znów zaczął porządnie pomagać dziewczynie - sesja ją wzmocniła, dzięki czemu mogła uratować biedną, zagubioną Chloe. W ogóle same słowa K były naprawdę mądre i pomocne, myślę, że wiele osób samo mogłoby z nich skorzystać i sobie pomóc.
Rae wzruszająca się przy swojej siostrze i rozmowa z matką - pięknie (z pewnością, o ile będzie trzeci sezon to spieprzą znów tę relację). Rae i Karim w szpitalu - bardzo wymowne.
Fajny list Finna, który podniósł ją na duchu.
Scena dzwonienia do Fi monolog: "They are times when I can’t stop speaking. When a million words leave my mouth in a matter of seconds―a million words that mean nothing. But when I want to find some words that mean everything, I just can’t speak…like I miss you, like I love you, like my world is falling apart and I need you by my side ." - nic dodać nic ująć.
Wreszcie Rae otworzyła się na Fi powiedziała mu prawdę (o koledżu). [Sharon i Nico grają po prostu niesamowicie. Sceny są dopracowane do perfekcji, te gesty, ten wzrok - a to Finn smutnie patrząc na nią pyta, czy ma powód czy zostać, a to ona idąc z tym bucem w wesołym miasteczku patrzy na odchodne na niego - bardzo wymowne.]
Pokój dla Rae i to, że Karim jest jej tatą- urocze.
Końcówka mnie nie zdziwiła, tzn. może nieco za szybki seks, ale tego, że R będzie z F byłam już niemal pewna, chociaż bałam się, że jednak tego nie zrobią. Miło :) Tysiące nastolatek będzie spać spokojnie :) Zagrana perfekcyjnie. Nie dość, że Oasis, Wonderwall, to jeszcze muzyka cichnie, słychać szelest zsuwającego się szlafroka - mistrzostwo! :) i Rae sama rozwiązuje szlafrok, co jak dla mnie jest symbolem akceptacji siebie.
Archie i Chop - pocałunek mnie rozwalił :D Fajnie zażegnany konflikt. Miło, że Danny wyszedł ze szpitala i że Rae się nim zajmie - ona naprawdę jest silną dziewczyną (dokładnie jak powiedział Finn).
Ogólnie powiem tak: odcinek super, ale jednak wszystko takie zbyt cukierkowe jest. Za dużo lukru. Odcinek 5 i 6 były dramatyczne i tragiczne. W 7 niby wszystko tak idealnie się rozwiązało? Jedna sesja terapeutyczna i Rae już nie ma problemu z nagością? Już się ogarnia? Kurde, wiem, że to serial, ale w życiu to tak nie działa. Tu mały minusik.
Nie chcę trzeciego sezonu, bo znowu namotają, a tak jest naprawdę ok.
;)
Myślę, że należy wziąć pod uwagę, że to serial. To że scena końcowa była jaka była niekoniecznie musi znaczyć, że oni tak od razu po tym spotkaniu w pubie polecieli do jej domu by się kochać. Można przyjąć założenie, że jednak trochę czasu minęło, oswoili się ze sobą i dopiero wtedy przeszli do dzieła.
W każdym razie serial naprawdę dobry, nie spodziewałam się tego gdy przypadkiem na niego trafiłam. A jeszcze ostatni odcinek otwierał Jeff Buckley, to już w ogóle WOW
Myślę, że oni jednak poszli od razu do domu Rae.
Przynajmniej tak można było wywnioskować z ostatniej sceny.
Tak, serial jest świetny a muzyka obłędna :)
MMFD mogłabym oglądać nawet tylko dla tej muzyki, rany, jaki inny serial tak cudownie oddaje lata 90. w WB?
Zakończenie cudowne, ale sądzę, że nie mieli dodatkowego czasu, bo Finn nawiązuje do tego "I don't wanna talk" Rae, które było dopiero co w barze.
No ona podkreśliła, że chce o tym nie rozmawiać, tylko...:) Więc ja bym się zgodziła z Effice.
pewnie będą dostępne za parę dni, bo napisy angielskie będą dopiero jutro, kiedy dodadzą je producenci.
póki co wszystkie linki z napisami są usuwane :)
trzeba cierpliwie czekać :)