Kto czytał książkę niech się trzyma z daleka. Ten film nie ma w sobie nic z ducha książki. Wielkie rozczarowanie. Książka jest o przemianie, trwaniu w dobrze, Bogu, niezłomności, a tu wszystko maksymalnie uproszczone. Po co tyle Javerta w tym filmie? Był on postacią drugorzędną. Madame Thénardier to w filmie całkiem niezła laska... a w książce to "maciora o spojrzeniu tygrysa". To chyba po to, żeby nie pokazywać brzydkich ludzi - taka tendencja.