Skoro jest nas kilka osób które oglądają serial, zachęcam do komentowania na bieżąco nowych odcinków. Zawsze po zakończeniu odcinka mam ochotę podzielić się z kimś wrażeniami a tutaj tak pusto :-)
No więc dla mnie sezon drugi zaczął się świetnie, kolejne dwa odcinki trochę słabsze ale w dalszym ciągu wciągające. Trochę nie podoba mi się jak poprowadzili wątek Deacona, zrobili z niego wrak człowieka który po raz kolejny wraca do nałogu. Rozumiem że po wypadku czuje się winny ale nawet nie pokazali między R&D głębszej, emocjonującej rozmowy w której zapadłby jakieś decyzje. Po prostu nagle uczucie Ryany zgasło, nie bardzo interesuje ją człowiek który jest/był miłością jej życia, od razu leci do Liama, kiepskie... Gunnar bez Scarlett i Scarlett bez Gunnara to już nie to samo :-(
Juliette w tym sezonie nawet nie działa mi na nerwy, mam nadzieję że szykują dla niej coś lepszego niż nudny romans z Avery.
W odcinku 5 jak dla mnie fantastyczna była scena gdy Rayna śpiewa... aż można poczuć gdy się uwalnia od tego wszystkiego co ją wiązało... ale sami zobaczycie ;)
No i druga gdy Deacon zaczyna grać na pianinie, a Scarlett śpiewa... czysty flow...
Szósty odcinek świetny! Niby nic takiego się nie działo a zleciał bardzo szybko :) Liczyłam że znajomość Juliette i Charlie rozwinie się bardziej ciekawie i nie będzie łączył ich przede wszystkim sex :/ Może jeszcze się to zmieni. Scarlett i Avery? Sama nie wiem, nie przepadam za charakterem Scarlett więc szkoda jej dla takiego fajnego chłopaka jak Gunner, do niego pasuje jakaś szalona dziewczyna. Co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu że Nashville staje się aktualnie jednym z lepszych seriali.
NO W KOŃCU! Nie dość, że ocena rośnie w górę, to coraz więcej osób zaczyna być zainteresowana Nashville... Zakładam, że jestem jedynym facetem, który interesuje się muzyką country i ma ochotę porozmawiać o tymże serialu. Byłem przekonany, że nie znajdę wspólnego języka w tym nudnym kraju o czymś, co na prawdę ma sens, oraz nie jest komercyjne (tu bym polemizował ) i płytkie. Osobiście zgadzam się z @Aalita, każdy odcinek tylko umacnia pozycję serialu na rynku, ale nie o to chodzi. Jesteśmy mniejszością, która w żaden sposób nie wpłynie na popularność serialu, a tym bardziej muzyki country w polsce (celowo napisane). Nie zamierzam się rozpisywać, bo i tak pewnie kilka osób przeczyta moje wypociny. Na zakończenie tylko jedno: http://www.youtube.com/watch?v=eyo-O5h0BDM
Enjoy ; )
Country też bywa komercyjne. Moja druga połówka ma na jego punkcie hopla, więc coś o tym wiem ;) Tam też coraz więcej popu i muzyki dla nastolatków... Na szczęście są też wykonawcy, których mogę słuchać zawsze i wszędzie. A serial świetnie się oglada :)
Pozdrawiam :)
Chętnie pokomentuję z Wami odcinki na bieżąco! Miałam nadzieję, że dzisiaj, a tu krótka przerwa w emisji...
Dla mnie country to po prostu muzyka jak każda inna - nie lubię wszelakich podziałów na gatunki - jak coś jest dobre to jest dobre! Serial oglądam od początku, bo jest po prostu świetny, a muzyka doskonale wypełnia jego tło, czasem wychodząc na pierwszy plan. Oczywiście soundtrack pierwszego sezonu sobie ściągnęłam od razu i nie dawał mi spokoju przez długie tygodnie :)
Ale czy macie wrażenie, że w drugim sezonie muzyki jest jakby mniej?
Mi też zabrakło jakiejś głębszej rozmowy między Rayną i Deaconem po wypadku. Między tą dwójką była największa chemia ze wszystkich par jakie przewinęły się dotychczas w serialu więc mam jeszcze nadzieję, że kiedyś zobaczymy ich w końcu razem - na poważnie... Bo zawsze coś im staje na drodze ku wspólnemu szczęściu :P
Chciałabym także żeby scenarzyści inaczej poprowadzili losy Julliete, bo mamy w jej przypadku następujący schemat: dziewczyna chce postąpić słusznie w jakiejś sprawie, jednak coś/ktoś sprawia, że czuje się zagrożona/niedoceniona itp. - robi jakąś głupotę, co szybko odwraca się przeciwko niej...
Rayna i Deacon uszą być razem. To jest taka para,której się "kibicje" przy oglądaniu. Chcę Scarlett ze Gunner'em. A co do Julliete to denerwuje mnie to co teraz wyprawia z tym żonatym mężczyzną. Robią z niej zdenoralizowaną, złą dziewczynę z dysfuncjyjnej rodziny, która czasnem ma przebłyski dobroci. Żauważyłam, że w "Nashville" jest ciekawa kreacja bohaterów (możecie się nie zgodzić, ale to są moje odczucia) moim zdanie nie ma takiego bohatera, który byłby do końca negatywny", każdy ma z sobie coś pozytywnego, np.: Julliet można stwierdzić, że zachowuje się jak puszczalska, ale jej pochodzenie i cierpienie, jakiego doznała w dzieciństwie trochę ją ustrawiedliwia albo Avery na początku go nie lubiłam, bo przespał się z tą kobietą dla kariery, ale teraz, kiedy wspiera Julliete i już nie jest jakiś szczególnie opryskliwy da się go znieść, a nawet polubić.
a ja mam pytanko trochę z innej beczki.... serial naprawdę super oglądam na bieżąco a jak zdarzy się ze omine jakiś to oglądam dwa pod rząd... ok ale do pytania... czy wie ktoś jaką ilość odcinków przewidują w 2 sezonie?
Matko, jak tu wytrzymać do końca lutego, kiedy ostatni odcinek tak się skończył?
Myślałam, że następny odc będzie w połowie stycznia.
Dlaczego Peggy zginęła? Pasowali do siebie z Teddy'm. Nie lubiłam Will'a, a jak już go polubiłam, to on ma się zabić serio?
W następnym odc będzie Kelly super!
Tak bardzo chcę Juliette i Avre'go razem.
Nie mogę się doczekać następnego odcinka!
Koleżanko, dzięki za spoiler. Proszę zwracajmy uwagę na to co piszemy i zaznaczajmy gdy spoiler ujemy. Przeczytałam coś czego nie wiedziałam.
Podoba mi się rozwinięcie wątków tak drastycznie wprowadzonych pod koniec ubiegłego roku. Postać Scarlett trochę tylko się zepsuła, ale biorę pod uwagę, że spowodowały to okoliczności. Całkiem dobre kolejne piosenki (głównie dlatego oglądam), szkoda tylko, że tak mało jest śpiewających córek Rayny.
Peggy zginęła akurat gdy przestała mi przeszkadzać :). Co do innych wątków to serial powoli (ale konsekwentnie i to od dawna) przechodzi w konwencję 'każdy sypia/sypiał z każdym'. W zasadzie muszą wprowadzać nowe postaci żeby były możliwe nowe konfiguracje (chociaż powroty do starych też są w cenie), tak to w zasadzie wygląda. Serial przyjemny, ale niezbyt mądry. Wątki muzyczne faktycznie są na plus (chociaż bez przesady - nie są to moje klimaty), przy czym mi nawet podobają się te kontrowersje celebryckie, które nie są wcale takie odrealnione (ostatnio rozbijanie 'szczęśliwego' popularnego małżeństwa, boskie krucjaty) - co sama odbieram jako celny element pastiszowy serialu, żeby nie powiedzieć prawie edukacyjny :).
A który konkretnie bo było kilka? :) Pewnie coś takiego wróci, prędzej czy później... Może burmistrz zacznie teraz topić swoje smutki ;]
Konkretnie to żaden, ogólnie tak... Mi się wydaje, że [Spoiler] coś będzie z Scarlett i tymi tabletkami.
Niby wątek ciekawy, ale nie oryginalny.
Najlepsza była zazdrość o Raynę w oczach Liama.
Julliete & Avery :))
Przez chwilę się zastanawiałam czy Liam nie weźmie się teraz za Scarlett (raz sporo starsza, raz dużo młodsza kibić?), ale chyba tylko uzależni ją od dragów. Taka jego rola (poza wyprodukowaniem albumu, rzecz jasna).
Nie jestem fanką tych wątków romantycznych we wszelkich kombinacjach (których jest multum), ale ostatnio zupełnie ponadprzeciętnie przeszkadza mi nowy nabytek Rayny, Luke Wheeler. Podobnie nie przepadam za prawniczką Deacona...
PS. Ciekawe kiedy Rayna lub Juliette wpadną na bardzo odkrywczy pomysł współpracy w ramach nowej firmy Rayny. Jedna dopiero co założyła firmę, druga potrzebuje wydawcy. Przypuszczam, że Rayna wszystkich powoli pozbiera z rynku - Gunnara, Avery-ego, Deacona :P.
Też mi się wydaję, że wszystkim byłoby dobrze pod skrzydłami Rayny, tylko że sama miałaby kłopot, zwłaszcza z Julliete. Luke'a Wheeler'a nie cierpię!
Julliette się teraz nawraca, zresztą śladami Avery-ego... W tym serialu jest sporo motywów wręcz stereotypowych dla środowiska muzycznego, które do tego przetaczają się po kolejnych postaciach. Poza tym jak jedna dorośleje (Juliette) to inna wpada w tarapaty (Scarlett).
Liam i Scarlett - to by mogło być ciekawe, nie mówię, że dobre, ale ciekawe na pewno.
Uwielbiam Juliette i Avrey'ego. Wtedy, jak na nią wpadł, pomyślałam, że posowaliby do siebie.
Luke'a i tej prawniczki nie lubię.
A tak w ogóle o co chodziło z matką Scarlett? Jakoś nie wyłapałam.
Liam od razu potraktował Scarlett jak gówniarę, więc chyba z romansu nici. Zresztą Scarlett teraz znowu zafiksowała się na Gunnara. Nawet trochę szkoda bo ładna byłaby to para. Jakbym miała wybrać po jednej postaci męskiej i damskiej wg mnie najatrakcyjniejszej to byłby to właśnie Liam i Scarlett. Tylko Scarlett charakterem w ogóle do niego nie pasuje (pasuje do zniewieściałego Gunnara). Zresztą ciekawe co na taki związek podopiecznej z eksem powiedziałaby Rayna :P.
Juliette i Avery faktycznie do siebie pasują - oboje są po przejściach / z przeszłością, której stali się poniekąd ofiarami. Jakkolwiek za cenę pójścia (i dojścia) po rozum do głowy, więc ostatecznie powinno im to wyjść na dobre (liczymy na sprawiedliwy happy end, przynajmniej w serialach?).
Matka Scarlett była zdaje się jakaś 'psychiczna', szczegółów nie pamiętam, ale była mowa o tym, że bywała w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pacjenci mieli terapie ze zwierzętami w tym z końmi - dlatego jako dziecko mówiła, że matka jedzie do koni (na farmę?), czy coś takiego. Ta piosenka o matce ogólnie była niewesoła. Było też coś o tym, że Scarlett obwiniała się za jej zachowanie i jako dziecko starała się jej nie denerwować - w zasadzie 'znikając' / zamykając się w sobie, ale matka i tak świrowała (bo to nie była wina dziecka, tylko choroby psychicznej).
No właśnie dlatego, że tak nieprawdopodobny ten romans byłby ciekawy. Tak to prawdą, że do siebie w ogóle nie pasują. Scarlett tylko z Gunner'em. Tylko wtedy co z jego dziewczyną?
W tym wypadku szczególnie liczę na happy end. Oni nawzajem pomagają sobie stać się lepszymi ludźmi, co jest piękne.
Pamiętam, że się obwiniała i że coś z matką było nie tak, ale nie wiedziałam dokładnie o co chodzi. Dzięki, za napisanie.
Dziewczyna Gunnara mogłaby odejść z serialu, skoro już nawet przyjaciółką Scarlett nie jest. Mi jest ona obojętna, chociaż przypuszczam, ze naszej blondi przyjaciele mogą się wkrótce bardzo przydać, jak już na dobre wpadnie w sidła nałogu ;]
Jej zachowanie w najnowszym odcinku... Wiadomo, że Gunner i Scarlett raczej będą razem, tak samo jak to, że Will nie będzie z Laylą. Więc można by dodać jakiegoś faceta, chociaż dla jednej z nich na razie...
A może i dla Willa, przy okazji :P.
Will i Layla to chyba w zasadzie jedyne postaci, które wciąż utrzymują wątek tej dużej wytwórni płytowej, z której już wszyscy poodchodzili, oprócz jeszcze Luke'a Wheelera, który chyba jednak skazany jest na odejście (wiadomo, że Rayna będzie z Deaconem, Luke się tu zapewne jedynie przewija przez chwilę, jako kolejny facet na przeczekanie - sam w sobie nie niesie on żadnej wartości dodanej). Layla to też taka słaba/niepewna postać, drugoplanowa eksponująca złożoność Willa, który sam w każdej chwili może coś sobie zrobić. Ten drugi asystent-gej już odszedł. Szkoda byłoby zupełnie stracić serialowy Edgehille (tak się ta wytwórnia chyba nazywa?) i tego chamowatego szefa, który ma ciekawą relację z Rayną. Żeby mieć rację bytu w serialu wytwórnia ta powinna złowić kogoś z obsady, np. Avery-ego, albo Gunnara (którego tak olano podczas festiwalu). Może jednak nie wszyscy trafią od razu pod skrzydła Rayny ;]
Gdyby wszyscy byli u Rayny, bo by było takie przewidywalne. Mam ważenie, że ten eks Will'a jeszcze wróci. A Jeff jest ciekawą postacią,a zniknięcie wytwórni oznacza zniknięcie jego, nuda...
Podoba mi się to, że Will próbuje jakoś odnaleźć siebie, zaakceptować, ale szkoda, że mu to nie wychodzi.
Zobacz sobie promo do następnego odcinka.
11 odcinek, bardzo fajny, spokojny ale fajny... uwielbiam Nashville :D Drugi sezon jest świetny, niby nie ma jakiś zwrotów akcji ale relacje które są budowane między bohaterami sprawiają że tworzy się przyjemny klimat z dodatkiem pięknej muzyki i już nie można się oderwać! Podobała mi się scena Gunner&Zoey, zaczynam ich lubić razem, na pewno duży wpływ ma na to zachowanie Scarllet która mnie irytuje, zepsuli potencjał jej postaci, wcześniej ją uwielbiałam. Teraz jest strasznie rozkapryszona i nie obchodzą jej uczucia innych. Przemowa Laylii i cały wątek z Julie na plus dla odcinka.
Może mała reaktywacja? Ogląda to ktoś jeszcze?
Odc. 2x21.
Nie podoba mi się, że Scarlett rzuca scenę, zostawiając na lodzie Raynę. Ale przynajmniej wykazała trochę asertywności z matką, która z delirycznym upodobaniem wmawiała córce swoje choroby. Tej Pani oglądać już nie chcemy.
Teraz chyba kolej by złą muzyczną passę (w sensie kariery solo) zażegnał Avery albo Gunnar, wskakując na zwolnione miejsce w nowej wytwórni (fortuna kołem się toczy).
Przykro było patrzeć jak niesprawiedliwie pomiatają Juliette w tym odcinku, ale na koniec wracając do starych nawyków przypomniała, że jednak często sama jest sobie winna. Zresztą podobne odczucie miałam względem tego gościa z rodzimej wytworni Rayny i Julliette, która zresztą zajęła się Jego pocieszeniem. Może szykuje się Nam jakieś także zawodowe reunion?
Dobrze, że nie było Luke'a ;] i tych miłosnych dramatów exa Rayny, dzieciaków Rayny itd. No, ale już za tydzień nowy odcinek, więc zapewne powrócą.
To zabawne, bo nie oglądam zbyt wielu seriali, ale zobaczyłem kiedyś jeden odcinek Nashville i już zostałem. Lubię produkcje o muzyce i chyba to mnie zachęciło. Bardzo miło się to ogląda, nawet jeśli nie lubi się country (ja zdecydowanie nie przepadam).
Scarlett nie nadaje się to tej branży jako solowy artysta. Mam nadzieję, że ta postać w końcu nabierze trochę charakteru, przeciwstawienie się mamusi to dobry początek.
Juliette to drama queen. Na miejscu Avery;ego uciekałbym daleko od kogoś tak toksycznego.
Szykuje się niezły cyrk z reality show Willa. Obstawiam, że w finale sezonu być może zobaczymy jego coming out.
Im mniej dzieciaków Rayny i Teddy;ego, tym lepiej.
Też nie przepadam za taką muzyką, ale to jest właściwie pop, a nie country. Za popem też nie przepadam, więc to niczego akurat nie zmienia. W serialu piosenki są jednak komercyjne - w dobrym tego słowa znaczeniu - i co najmniej nie przeszkadzają. I teksty często odnoszą się jakoś do fabuły.
To akurat bardzo prawdopodobne, że Scarlett zawodowo do kogoś się przyklei - Deacona, Gunnara (skoro już się pogodziła z przyjaciółką), Avery-ego. Jest z czego wybierać. Obstawiałabym powrót do duetu z Gunnarem.
Julliette to zdecydowanie taka Britney Spears serialu. No, ale w tym serialu każdy musi być z każdym (romanse obok muzyki to właściwie nurt przewodni), więc Avery nie ma za bardzo alternatywy. Chyba, że kogoś nowego wprowadzą (tak już bywało, ale akurat z innymi postaciami).
Willa też nie lubię. Bardziej od Juliette, która miewa chwilę przebłysku. Już by się lepiej na tych torach położył niż bałamucił naiwną młódkę.
Faktycznie, to bardziej pop niż country. Ale tak to chyba wygląda, kumpel - gitarzysta opowiadał mi kiedyś, że w Ameryce prawdziwego country już nie ma, zostało zastąpione tzw. Nashville sound, czyli muzyką pop/rock z elementami country (gitara slide, skrzypce + teksy i wizerunek artystów).
Will to jedna z najciekawszych postaci w Nashville. Wręcz tragiczna :)
Juliette to serialowa bitch, szczególnie w pierwszym sezonie serial w dużej mierze opierał się na linii dobra Rayna - zła Juliette. Za każdym razem, gdy zaczyna się jej współczuć, ona odwala coś głupiego.
Niech Avery, Gunnar i Zoey grają razem :)
Jedyne co mi nie pasuje w Nasville, to te romanse. Zaczyna się z tego robić Dynastia, każdy parzy się z każdym. No i za wcześnie uśmiercili Lamara, Powers Boothe to kapitalny aktor i chętnie by go pooglądał w następnych odcinkach. Skoro już musieli kogoś ukatrupić, to mogli odstrzelić Teddy;ego. Facet wciąż marudzi i wkurza wszystkich dookoła.
Pop jest to ewidentnie, sama Rayna to jest trochę taka Shania Twain, przynajmniej mi się od razu kojarzy. No, ale ja się nie znam. Właściwie kilka starych piosenek country znam przez Maleńczuka, ale to w zasadzie bliższe bluesowi niż temu serialowemu pop/country.
Za Willa to nawet gejowskie lobby się pewnie wstydzi, jego jestestwo jest uwłaczające na wielu płaszczyznach.
To prawda Lamar był klimatyczny i do tego z nikim nie spał, co jest wyjątkowe jak na ten serial. Może to go skreśliło ostatecznie z obsady - był mało kompatybilny z resztą obsady? Serial ewidentnie testuje wszelkie możliwe romansowe opcje. Co się pojawi jakiś wolny elektron to zaraz rozbija jakąś istniejącą strukturę dwójkową, gdzieś się na chwilę zaczepi, później znowu zamiesza i tak w kółko. Sodoma i gomora ;).