Może odbieram tę historię/temat inaczej, ale uważam, że wcale tak nie musiało być. Pierwszy zgrzyt pojawił się, gdy Claire wygadała się koleżance. Nie musiała mówić nic, a przynajmniej nie całej prawdy. Druga rzecz - gdy wyszła z więzienia (a nie zapominajmy, że to Eric ją uwiódł), powinna iść prosto do niego, skoro go kochała (wyznała mu to w jego urodziny), a skoro on przyszedł do niej, powinna go przyjąć, tymczasem ona prawi mu wyrzuty i każe iść. Gdyby wtedy go nie odrzuciła, żyliby długo i szczęśliwie, ja tak to widziałem. Ostatni odcinek jest najgorszy - bez żadnego ostrzeżenia (nie ma nawet napisu informacyjnego) mamy przeskok o pięć lat, przez pewien czas panuje chaos. Finał to przegięcie całkowite : podczas rozmowy w restauracji Eric czyni Claire wyrzuty, choć to on ją uwiódł i wpłynął nieodwracalnie na jej życie. Przedtem go lubiłem, ale za to, jak ostatecznie ją potraktował, jest po prostu wstrętne.