Kurczę, kobita powala gościa w pociągu i zamiast zabrać mu spluwę i telefon, bierze dziecko i spiernicza. A wcześniej zapieprza przez las w ciąży, a ta jej córeczka też musi mieć niezłą kondychę, by to strzymać. No i jeszcze ten koleś, co to w ostatniej sekundzie wpada do krajalni, i panienka, która budzi się na zawołanie z katapleksji, niekumaty taryfiarz, i nie chce mi się już dalej wymieniać, ale scenarzysta miał chyba zły dzień
Nie obudziła się na zawołanie, ale dostała zastrzyk z adrenaliny prawdopodobnie, bo jej coś wstrzyknęli.
Hmmm, wątek z tytułowym wyścigiem z czasem całkiem dobry moim zdaniem, taki inny niż pozostałe. Ale odbiór odcinka bardzo zepsuł mi wątek bezsensownej ucieczki Mileny z domku. Zamiast uciec przez okno, zeby ten gościu nie zauważył to ona wybieta frontowym wejściem i nawet nie próbuje być cicho! I do rozpuku rozbawił mnie "pociąg-widmo"!!
Wątek z wyścigiem z czasem przypomina mi serial "24 godziny". Zegar i takie tam, tylko emocje troszeczkę inne. Najbardziej rozwaliła mnie "stacja widmo". Wszędzie ciemno i wogóle (myślałam, że tylko u mnie są jeszcze takie stacje) a babeczka się drze bez opamiętania zamiast przyczaić się w pociągu. Maszynista był chyba głuchy albo bał się, że go kobieta ciężarna z dzieckiem pod pachą okradnie albo cogorsza zabije:D i nie otwierał drzwi. Poza tym myślę, że Milena uciekłaby Afganowi gdyby szła lasem (wzgłuż szosy) a nie jej brzegiem.
Zostały jeszcze trzy odcinki także już bliżej niż dalej. Mam nadzieję, że konfrontacja Tadeusza z Nanieznajomym będzie ciekawa. Już nie mogę się doczekać.:)