PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=225833}

Nie z tego świata

Supernatural
8,1 94 662
oceny
8,1 10 1 94662
7,0 4
oceny krytyków
Nie z tego świata
powrót do forum serialu Nie z tego świata

Mnie się podoba Dean "The Firewall" Winchester. A wam?

Deanuś, nie uderzył Chucka prosto w nos, ale i tak swoje mu powiedział i to nie raz... Naprawdę tylko on ma na tyle duże jaja, żeby uciszać Wszechmogącego produkującego się pod prysznicem.
Wcale się nie dziwię, że Amara postanowiła zrobić sobie z niego "nowego braciszka". Gdyby nie była zafascynowana jego bogatą osobowością, to dawno temu zassałaby jego duszę. A Ona chce mieć go w całości i "po dobrej woli", chce uzyskać od niego sławne TAK.
I Dean jest na jak najlepszej drodze, żeby (tradycyjnie) poświęcić siebie w zamian za uratowanie wszechświata.
Iście supernaturalowa trójca się tu zarysowała: Chuck wszechmogący, Amara anty-duch-święty i Dean syn człowieczy...
Owszem jak Deanowi się nie uda, to zostaje Sam, Donatello, Lucyfer... i tak, aż do wyczerpania zapasów.

W tym odcinku Baby się przewietrzyło... No i Chuck nie mógł się oprzeć i musiał je uratować... the most important object in pretty much the whole universe.
Tak, czasem wysłuchuje modlitw, a i Sam za kółkiem radził sobie nieźle. Zresztą jako "fan boy" Chucka, był całkiem słodki, taki bardziej naiwny i stanowił dobre tło dla krytycznego starszego brata.

Na koniec Mietek, pierzasty krasnal się zrehabilitował, chociaż na miejscu Sama też bym mu wyrwała piwo... Już zaczynał się szarogęsić.

evo_33

A do mnie ten odcinek jakoś nie przemówił. Może przez to, że nie oglądałam z napisami, a może dlatego, że od dłuższego czasu nie czuje tej "magii" Supernatural.
Super, mamy Chucka, chce się poświęcić, w najważniejszych momentach ratuje chłopaków, ale ogólnie nic nie robi. Po ujawnieniu tego, że jest Bogiem spodziewałam się, że od razu "zaskoczy" i polecimy z tym koksem. Jednak nie spisuję go na straty, pewnie w kolejnym albo w następnym odcinku będzie rozpierducha :>
Mam nadzieję, że kolejny odcinek będzie chociaż częściowo o konflikcie "Chuck-Lucyfer".
Sam na minus, Jared ma ciągle te same miny :(

Ale za to Dean w tym odcinku pokazał Chuckowi :> I za to wielki plus :D

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Uwielbiam Twoją interpretację "supernaturalowej trójcy" :D W niektórych interpretacjach teologicznych faktycznej Trójcy Duch Święty jest w Niej jakby żeńskim pierwiastkiem (greckie Ruah to rodzaj żeński), no i Dean - syn człowieczy... wszystko pasuje idealnie :)

Moją ulubioną sceną odcinka jest rozmowa braci z Chuckiem. Oni obaj zareagowali po prostu idealnie. Sam najpierw skojarzył mi się z podekscytowanym szczeniakiem, a później z fanką spotykającą swojego idola, więc na Twoje określenie "fan boy" szczerze się uśmiechnęłam :)
Wyobrażam sobie, że gdybym była "Dean girl", to w scenie, gdy ten roni łzy, sama bym płakała, rwąc włosy z głowy, schodząc na zawał i ogólnie nie mogąc sobie poradzić z emocjami. Dobrze zagrane.

Ja całość muszę jeszcze raz obejrzeć z napisami, bo chyba nie wszystkie niuanse wyłapałam. Wydawało mi się, że to Chuck chce się poświęcić, a nie Dean.

amaze

Owszem, Chuck chce być kamikadze (przynajmniej wg śp. Mietka). Ma zamiar albo się poświęcić, albo przynajmniej dać się "zakejdżować"... Może by wtedy z Michałem pogadał.

Reakcja Casfiera na "powrót taty" była wyjątkowo zniuansowana... A Jared rzeczywiście przez pół odcinka miał "baranią / łosiową minę", ale mu to wybaczam, właśnie ze względu na piękne "pogubienie się" w rozmowie otwierającej epizod.

Ps. Trochę mnie wkurzyło błyskawiczne załatwienie problemu Kevina tkwiącego w "zasłonie"... Czy przypadkiem, przez ten czas duch nastoletniego proroka nie miał przebywać u mamy?
Czy po prostu duchy, które wałęsają się po ziemi tkwią w tej "zasłonie" pomiędzy światami? Czy jednak jest to jakieś odrębne miejsce na granicy światów?
No i co z pozostałymi duszami, które być może nadal w "zasłonie" tkwią? Zabrała je stamtąd do nieba Hannah, czy nie?

Jakbym była Dean girl, to też bym płakała ;) choć nie przeczę, że parę razy w innych okolicznościach, obaj bracia mnie wzruszyli.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Co do Twojego "PS" - może jestem leniwa, ale tłumaczę to prosto: Bogu wolno błyskawicznie załatwić Kevina ;) Chłopak z mamą pewnie się zdążył pożegnać.

amaze

Tu bardziej niż o Kevina chodzi o "zepsutą bramę do nieba" i o to, że Kevin razem z wieloma innymi duszami nie dostał się ekspresowo do penthouse'u, tylko został w "zasłonie".
Później była krótka wzmianka, że Hannah i spółka "naprawili niebo", ale chyba im nie do końca wyszło, skoro Kevin aż dotąd potrzebował boskiej interwencji żeby się do niego przedostać.

Jakby nie było, teraz po odesłaniu Kevina do góry, pewnie twórcy uważają temat "zasłony" za zamknięty.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Zrozumiałam, o co Ci chodziło, ale umknęła mi w odcinku kwestia o naprawieniu nieba. Jeśli w taki sposób chcą zamknąć temat zasłony, to faktycznie szkoda, bo wątek miał potencjał. Choć może bladł w obliczu opętanej destrukcją Amary.

Mnie chodziło o to, że "Bogu wolno" puścić Kevina do nieba nawet przez zepsutą bramę.

amaze

Co do porzuconego w klatce Michałka... Widziałaś ostatni odcinek "Outlandera"?
Jamie na kozetce z gołymi kolankami, ostrzący miecz, jakby się urwał z obrazka o którym Dean powiedział mniej więcej: "To boży bojownik? Dla mnie wygląda jak Cait Blanchett".

Bobby: That's Michael. Toughest son of a bitch they got.
Dean: You kidding me? Tough? That guy looks like Cate Blanchett.

Tak, tak. To moi ulubieńcy i nie miałabym nic przeciwko temu, żeby to Jared grał zielonookiego nierozgarniętego Rogera, bo czasem straszny hipis z niego.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Nie widziałam. Zaczęłam oglądać jakoś bardzo zmęczona i nie mogłam się skupić na tym, co mówią - tu akcent szkocki, tam brytyjski, gdzieniegdzie francuski - nic nie rozumiałam. Czekam na napisy albo lepszą kondycję psychofizyczną.
Jak obejrzę, będę wypatrywać tej sceny :D

Obrazek Michasia znam i dialog z Bobbym pamiętam - jeden z moich ulubionych :)
Powrót Michała na scenę byłby ciekawy, jak się dobrze zastanowić to intryga wręcz się o to prosi.

A Jared w roli Rogera to było moje marzenie! Już go lubię bardziej niż Jamiego, a gdyby przybrał kształty naszego Łosia, miałabym nową miłość do kolekcji :)

PS Zmęczyłam ostatnio "Ognisty Krzyż", z pół roku mi to zajęło, tak ciężko mi się go brało do ręki (i nie mam na myśli gabarytów, tylko opór psychiczny). Mam nadzieję, że to było najgorsze tomiszcze cyklu i przede mną tendencja zwyżkowa. Niemniej muszę sobie zrobić przerwę od Gabaldon (nie dotyczy serialu), zanim sięgnę po szósty tom...

amaze

<<A Jared w roli Rogera to było moje marzenie! Już go lubię bardziej niż Jamiego, a gdyby przybrał kształty naszego Łosia, miałabym nową miłość do kolekcji :)>>

Może jednak zabierz się za kolejny tom wcześniej, zanim Rysio Rankin na stałe stanie się Rogerem i nie będzięsz w stanie sobie go inaczej wyobrazić.
Daj szansę Łosiowi w spódnicy ;P

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Łoś w spódnicy mnie kupił :D. Odkąd za Twoją sprawą przed chwilą stanął mi przed oczami ten obraz, nie ma szans, żeby jakiś Rysio go wymazał ;)
Ale chyba dla czystej przyjemności rozwinięcia tej fantazji faktycznie zacznę czytać szybciej ;P

amaze

Dobrze "obsadzona" książka, to podstawa szybkiego czytania ;)
Dzięki "Łosiowi w spódnicy" przebrnęłam przez te wszystkie chrzty i śluby... Oj bardzo to pomogło.
A Jareda na szubienicy bardzo łatwo można sobie wyobrazić - tyle razy biedaka dusili.

ocenił(a) serial na 9
evo_33

A także zmartwychwstawał jak się patrzy ;)
I jeszcze Jared z gitarą, czy na czym tam Roger grał... <3

amaze

Gitara, bodhran, długie włosy, rozmawia z Bogiem, pomaga ludziom, uparty jak osioł ;P
Idź czytać tom 6... Albo wróć sobie do tomu nr 4 gdzie odbyło się "zatrucie testosteronem".

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Dziś już chyba nie, bo góra prasowania przede mną, ale będzie mi akompaniował odcinek 5 :)

Jakie zatrucie testosteronem masz na myśli (mam swój typ, ale nie jestem pewna... trochę mi się, przyznaję, wydarzenia w poszczególnych tomach mieszają)?

amaze

Mnie też się mieszają, ale chodzi o scenę, gdy Rog uznaje małego Jemma po powrocie od Mohawków. Spinają się tam Jamiem, dochodzi do rękoczynów, co Clair kwituje stwierdzeniem "Zatrucie testosteronem" - Str. 962

amaze

A tu ten obraz z "Cate"
https://pl.wikipedia.org/wiki/Guido_Reni#/media/File:Guido_Reni_031.jpg

evo_33

Wy też mieliście takie dziwne zakończenie odcinka? Najpierw SPOILERY Sam, Don i Lucek wracają do domu. Chuck leczy Lucka, a potem napisy i scena po napisach, a Sam z Deanem żegnają Donatella. O co kaman? Dali przez pomyłkę końcówkę następnego odcinka?

hornet

Początkująca tłumaczka, nie miała angielskich napisów do ostatniej sceny odcinka, w której żegnają się z Donatellem i Dean zwierza się Samowi, że przeżył spotkanie z Amarą, bo go oszczędziła i zaproponowała mu "permanentne bycie jednością", gdzie musiałby wszystkim i wszystkiemu powiedzieć na zawsze ADIOS.

Poza tym przekład był OK... Dźwiękonaśladowczy i bardziej slangowy, niż przekłady K-rola, ale w sumie to zaliczam na plus.

evo_33

Nie chodzi mi o samą treść tej sceny tylko o to że po pierwszej mieliśmy cliffhangera (Lucek i Chuck mierzyli się wzrokiem) i zaciemnienie, a potem przeskok z innymi bohaterami przez co obydwie sceny się jakoś nie bardzo kleiły. Wyglądało to tak jakby ktoś przez pomyłkę dał scenę z następnego odcinka. Ale skoro tak miało być i Donatello wrócił do domu już w tym odcinku to nie widzę wielkiego sensu w jego pojawieniu się. Poza tym że wyczuwał Amarę nie bardzo się chłopakom przydał i wg mnie był doklejony trochę na siłę. Sama końcówka sezonu zapowiada się ciekawie chociaż kreacja Boga tak samo jak w przypadku Aniołów czy Nieba trochę za bardzo ludzka. W ogóle cała koncepcja "naczyń" w tym serialu psuje trochę odbiór religijnej otoczki.

hornet

Mnie koncepcja naczyń w serialu bez wielkiego budżetu w ogóle nie przeszkadza... W końcu zostaliśmy stworzeni "na obraz i podobieństwo"...
Jednak już od dłuższego czasu tęsknię za niedopowiedzianą "obecnością siły wyższej", która tak genialnie sprawdzała się w przypadku ataków bezcielesnych archaniołów w sezonie 4 i 5, z której twórcy dawno temu zrezygnowali.

evo_33

O ile "naczynia" na Ziemii mi nie przeszkadzają o tyle piekło i niebo zapełnione ludzkimi aniołami i demonami już tak. Zgadzam się że o wiele lepiej sprawdzała się koncepcja niedopowiedzenia tych miejsc z początków serialu np. kiedy Dean opowiadał co robił w piekle przez setki lat kiedy trafił tam po raz pierwszy. Chuck jedzący bekon też jakoś niezbyt mnie śmieszy.

hornet

Dobrze, że "Chuck jedzący bekon" ma też momenty, gdy czuje się jego "zimną, wszechmocną stronę", np gdy stwierdził, że chce po prostu zakończyć nieudany eksperyment ( z ludzkością).

Co do zbytniego "zaludnienia" zaświatów, to masz rację.
Lepsze były te abstrakcyjne początki... W niebie jedynie Naomi zachowywała klasę w byciu, apodyktyczną, niebiańską biurwą.
Cała reszta to jakieś przedszkolaki... A co najgorsze, w przyszłym odcinku Chuck wybiera się do góry na jakieś "spotkanie organizacyjne".

evo_33

Tak przy rozmowie Sama z Deanem na temat "dziwnej sytuacji" w kontekście mieszkania z Bogiem naszła mnie myśl że jakby ktoś w pierwszym sezonie powiedział że do tego dojdzie to uznałbym za żart.
Fajnie się serial rozwijał, z konieczności twórcy dawali coraz wyższe poziomy przeciwników - na początki głupi wampir był wyzwaniem na które trójka Winchesterów musiała się posilać legendarnym wówczas Coltem.
Demony były praktycznie nieśmiertelne, można je było co najwyżej odesłać.
Później wszedł sztylet Ruby - wielki krok w walce z demonami dzięki któremu stały się one praktycznie zerowym wyzwaniem.
Weszły więc anioły - pojawienie się Castiela było przedstawione bardziej badassowo niż wejście samego Boga.
Początkowo wydawały się niepokonane, siały postrach wśród demonów...i szybko one też spowszedniały.
Okazało się że wystarczy sztylecik i Winchester czy podrzędny demon załatwi wojownika niebios.
Następny krok - archanioły, lucyfer i apokalipsa - i do tej pory serial miał jeszcze w miarę sensowny podział sił.
Od 6 sezonu to już kompletny chaos - Ulepszone potwory (pomysł szybko zanikł), Castiel Bóg (ciekawe jak jego ówczesna siła odnosi się do Chucka), lewiatany, rycerz piekieł, Cain...w ostatnich sezonach w sumie to anioły i demony stały się po pierdółkami bez znaczenia które w pojedynkę nawet nie podeszłyby do Winchesterów, zabawnie to wygląda w kontekście tego jak zwykły demon rzucał bohaterami po ścianach w pierwszym sezonie.
Śmierć w sumie też zabili więc pozostał już tylko Bóg i jego siostra, istoty które pstryknięciem palca mogą zniszczyć ziemię...a w środku tego starzy Winchesterowie którzy wbili już taki lvl że nawet z Bogami mogą się mierzyć:)
Dobrze że już wyżej poprzeczki podnieść się nie da i zbliżamy się do końca serialu, muszę przyznać że serial jest bardzo oryginalny a twórcy potrafili w miarę przystępny sposób sprowadzić każdego - od demona, anioła, króla piekieł, lucyfera aż po samego Boga - do poziomu zwyczajnego człowieczka.

ocenił(a) serial na 8
Grajcz

Wątek z Bogiem w ogóle dziwny. Niby wszystko wie, niby wszystko słyszy i widzi i co? Sam i Dean gadają coś o Chucku i gdy ten wchodzi Sam ucisza Deane "szszszszzz..." i jest luz, Chuck nie wie że o nim rozmawiali. Albo temat że Chuck nie wie gdzie jest Amara ale Donatello posiadająco 0,00000000000001% mocy Chucka jest w stanie ustalić gdzie jest Amara i Lucyfer. Chuck nie przewidział że Metatron sprzeda jego plan poświęcenia. A pomijając wszystko, Chuck ma teraz Lucyfera po swojej stronie i nawet nie ma zamiaru podjąć walki z Amarą, tylko od razu ma w planie się poświęcić i co dalej? Zamknie go w klatce i Amara będzie nowym bogiem? Przejdzie jej ochota na niszczenie światów? Nie kumam tego co by miało być dalej. Przecież Amara nie zniknie przez poświęcenie się Chucka.

19Maniek82

Odnośnie końca serialu to ja bym chciał żeby serial odszedł w glorii i chwale póki jeszcze może, ale widziałem jakieś teksty gdzie podobno serial ma trwać tak długo jak długo chłopaki będą mieli na to siłę i ochotę. I tego się niestety obawiam, a po prawie jedenastu obejrzanych już sezonach chciałbym jednak dotrwać do końca. A Bóg - Chuck. To po prostu taki mam nadzieję że mnie za to pieron nie pier*olnie "Bóg który ma na wszystko wy*ebane" i wyznaje koncepcję co ma być to będzie. Jak wspomniałem wcześniej wizja nieba, piekła, aniołów, a teraz Boga jest bardzo ludzka czyli po prostu twórców serialu przerosło trochę oddanie boskości tego wszystkiego więc zrobili takie ludzkie ułomne odpowiedniki stąd te wszystkie głupoty i niekonsekwencje, ale mimo to serial ciągle jeszcze daje się oglądać.

ocenił(a) serial na 8
hornet

No tak, niby ma wyje*ane, a z drugiej strony chce się poświęcić dla ludzkości, więc jednak nie ma wyjeba*e. Lubię SPN ale kilka sezonów temu anioły zdawały się mieć większą moc od Chucka, o archaniołach nie wspominając. Strasznie to słabo zrobione. Niech sobie będzie ten serialowy bóg zmanierowany, znudzony, ale powinni zrobić gościa który ma moc przy której wszystkie poprzednie postacie po prostu wymiękają, a nie szasta oklepanymi w poprzednich sezonach trikami. Póki co jestem mocno zawiedziony wątkiem chucka jako boga w serialu.

19Maniek82

No chce się poświęcić dla ludzkości, ale tak jakoś bardziej na odczepnego. Niby coś tam bąknął Deanowi że nie chce być nadopiekuńczym rodzicem, ale swoją postawą raczej sprawia wrażenie znudzonego i zmęczonego tym wszystkim. Z drugiej strony jakby tak się Chuckowi chciało to by wziął i wszystkich posłał do diabła i by było po serialu.

ocenił(a) serial na 8
hornet

Mógłby, nie mógłby. Who knows. Amara niby mu dorównuje mocą, czemu nie rozwaliła Ziemi? Jak Chuck jest znudzony na Ziemi jako Ziemianin, to w klatce z nudów chyba harakiri popełni ;) Chodzi mi o to że ta fabuła i postać Chucka jakieś takie póki co wg mnie słabe, naciągane i można to było jakoś lepiej posklejać. Oczywiście wiem że to SPN i niekonsekwencji jest setki. Ale z drugiej strony na pojawienie się samego Boga w serialu czekali wszyscy fani i można było liczyć że jakoś to lepiej ogarną. Z drugiej strony jeszcze kilka odcinków zostało więc... może mnie jeszcze zgaszą.

evo_33

Niestety jestem trochę rozczarowana. Po pięknej i dreszczo-robiącej końcówce poprzedniego odcinka, miałam nadzieję na jakiś OGIEŃ! A tu nic.
Generalnie można powiedzieć, że ziściło się to, czego się najbardziej obawiałam. Bóg był zdecydowanie za bardzo..."amerykański". Zbyt wiele profanum, zbyt mało sacrum jak na mój gust. W poprzednim odcinku Jared i Jensen bardzo fajnie zagrali wzruszenie, zaskoczenie i całą tą "niesamowitość" spotkania z Bogiem po tylu latach (sezonach) oczekiwania! Czytając niektóre wypowiedzi na różnych forach, widziałam że jest sporo osób, oczekujących, że Dean naskoczy na Chucka, da mu to wiwatu, pokaże co potrafi. A ja właśnie czekałam na coś zupełnie odwrotnego. Nie na hamerykańskiego maczo, który nie ma żadnych świętości, tylko na docenienie wielkości tej chwili, jakiejś refleksji, że BOGA spotykają, szacunku, rezerwy... Dostałam Chucka w gaciach i Deana, który go ucisza pod prysznicem. Fajna była rozmowa na temat ludzi, którzy w Chucka wierzą, modlą się, chodzą do kościoła. Ale było tego zdecydowanie za mało jak na mój gust. Potencjał na super odcinek, a wyszło z tego coś, czego na pewno nie zapamiętam.
Ktoś wyżej pisał, że pierwsze ukazanie się Castiela to było coś! I tu się całkowicie zgadzam! Można było wyczuć tę "boskość" istoty wyższej. Teraz każdego anioła, demona, proroka, archanioła chłopaki traktują jak kumpla z baru. Nie podoba mi się to.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones