W oczekiwaniu na kolejny odcinek proponuję pierwsze podsumowania drugiej serii Nikity 2010. O ile pierwszy sezon był pełen świetnych odcinków, o tyle w drugim to już tylko sporadyczne doświadczenie. Według mnie akcji jest baaaardzo mało i właściwie nic nie pozostało z klimatu pierwszego sezonu, kiedy wyczuwało się wojnę i życie na krawędzi. Kolejne misje i ogromna pomysłowość Nikity nadawały tempa. Teraz wszyscy sobie siedzą w domku u Birkoffa, Amanda jest dobrą ciocią, Division już praktycznie nie istnieje. Za dużo czasu poświęcono romansowi Nikity i Michaela, dodając zupełnie niepotrzebną melodramatyczną komplikację z jakimś synem na Białorusi. Do tego TRAGICZNY wątek z tą Carlą (nie wiem,skąd się wzięła ta aktorka, chyba uciekła z castingu do W11, bo poziom jej gry woła o pomstę do nieba, nie mogę jej słuchać po prostu), jakieś naiwne założenia co do odbudowania Division, wydaje mi się, że wklejono to tylko z powodu braku pomysłu na dokończenie serii (w końcu zostało jeszcze trochę odcinków!). Chciałabym,żeby serial trwał, ale tylko wtedy, gdy trzymałby dobry poziom. Pogłoski o zakończeniu Nikity zdają się być coraz bardziej realne i tak naprawdę to chyba jedyna słuszna decyzja, bo naprawdę widać to, że scenarzyści już jakiś czas temu stracili pomysł na ten projekt.
Czekam na wasze opinie.
PS. Dzięki niebiosom, mamy przynajmniej Ariego Tasarova. Uwielbiałam tę postać od pierwszej chwili (scena,kiedy kuca przed zwiazaną i oszołomioną Nikitą i z uroczym uśmiechem mówi "You made a mess"), to naprawdę fenomenalny charakter i jest coś w jego głosie i akcencie, co przyciąga i każe go słuchać z uwagą. Strasznie mi się podobało, że od początku traktował Nikitę z takim...zawodowym respektem, bardzo mi się podobała właśnie ta pierwsza scena z nim, albo później w teatrze,kiedy Nikita proponuje jednorazową współpracę. Wszystkie sceny z nim (zwłaszcza ostatnia, Alex i Nikita vs. Ari i Amanda) zaliczam na plus tego sezonu.