Nie rozumiem, co to był za układ, że Marianne zaprosiła do włoskiej willi Connella, gdzie przebywał też jej obecny chłopak. Ani się nigdy super nie dogadywali a nie nie pasowali do siebie towarzysko... To był mój krytyczny moment w stosunku do postaci Marianne, bo po tej scenie odebrałam ją jako osobę, która sama prowokuje takie trudne sytuacje, a potem zgrywa wielce dotkniętą i roztrzęsioną (i oczywiście w ogromnej willi musi ukoić nerwy w łóżku byłego chłopaka, bo przecież nie będzie spała w samej bieliźnie z przyjaciółką...). Ogólnie serial bardzo mi się podobał, ale tego wątku kompletnie nie zrozumiałam, a raczej... motywacji Marianne.
Connell razem z kolegą zwiedzali Europę. Wcześniej byli we Francji, Berlinie etc. Trafili do Włoch, ona ich zaprosiła do domku swojej matki. Ot cała filozofia.
jak Connel z przyjacielem znaleźli się we Włoszech było przedstawione również w serialu. w scenie tej pechowej kolacji rozmawiali o tym gdzie byli.
a dlaczego Marianne spała u Connella? do tego sprowadza się właśnie ich relacja. ze sobą czuli się najbezpieczniej. w tak dużym domu mogła znaleźć się nawet jakaś dodatkowa wolna sypialnia, czy po prostu kanapa. w dodatku Peggy uważała, że Jamie szaleje za Marianne. może i szalał, ale swoje szaleństwo okazywał przede wszystkim zazdrością. być może w książce jest coś więcej na temat jego wielkiej miłości, piszę na podstawie serialu. także spędzenie nocy z koleżanką po takim incydencie mogło się skończyć jedynie usprawiedliwianiem narwanego chłopaka, że za dużo wypił, że kocha itd.