Mimo ostatnich nieporozumień, Iga wspiera Sylwię, która występuje jako pełnomocnik kobiety oblanej kwasem przez byłego kochanka. Rodzina sprawcy, skazanego już w procesie karnym, pojawia się na się na sprawie odszkodowawczej. Syn sprawcy publicznie atakuje poszkodowaną, Iga zmusza go, by spojrzał prawdzie w oczy. Podobnie z prawdą musi skonfrontować się Kamil, któremu wreszcie udaje się spotkać z Wiktorią oraz Mariusz, którego zachowanie zaczyna poważnie niepokoić Sylwię i jej przyjaciół. Problemy z prawdą ma też Marta, która pojawia się z Tomkiem na Żelaznej z wizytą u Krzyśka i widzi Milenę całkowicie zadomowioną w jej niegdysiejszych pieleszach. Tomek podejmuje ważną decyzję, tymczasem Marcin i Iga przeprowadzają zasadniczą rozmowę z Helenką.
Jak widać w zwiastunie 9 odcinka, to Mariusza można zacząć się obawiać. To, że naciska na Sylwię, to jeszcze poniekąd jestem w stanie zrozumieć, ale gdy krzyknął na Lenę to swoje 'zamknij się!' to aż podskoczyłam :D Ciekawe do czego zaprowadzi też jego rozmowa z Pawłem, można padnie jakaś w końcu deklaracja ze strony Pawła i w końcu Mariusz do czegoś fajnego się przyda, na co liczę :))
I kolejny nudny nic nie wnoszacy odcinek mialam juz dac sobie spokoj z tym serialem ale domęcze jeszcze te 4 odc do konca sezonu pewnie w ostatnim sylwia pocaluje kube a w nastepnym sezonie pawel bedzie probowal sie go pozbyc tak jak teraz mariusza ,reszta wątkow dawno przestala byc interesująca no moze jeszcze krzysiek i marta w ostatnim odc wrocą do siebie
Jadwiga robi to co potrafi czyli tło oraz przynieś, wynieś, pozamiataj. Dostarcza dokumenty,podaje szalik czy przynosi wode.
Przysłuchuje się rozprawie , ale wychodzi na korytarz za wyrzuconym chłopakiem, żeby na korytarzu drzeć mordę, nazywajac rzeczy po imieniu.
Zabawne, ze Jadwiga matka polka, ktora wtraca sie w zycie innych, nie wie, co sie dzieje w jej dom. Corka podszywa sie pod inną osobę wiec niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jadwiga tez kiedys leczyła swoje kompleksy, wlasnie podając sie za kogos innego.
Wydumany problem z Mariuszem, Sylwią, Leną i Igorem. Gdyby Sylwia nie przychodziła do knajpy, w ktorej pracuje jej byly i w ktorej Mariusz spotyka sie z Leną itd, nie byłoby konfliktowych sytuacji.
Przyznaję, że nawet podobał mi się ten odcinek. Aczkolwiek po 100 epizodzie spodziewałam się czegoś innego. W każdym razie źle nie było. :)
Tradycyjnie zacznę od ,,mojego" wątku. Najprościej byłoby napisać, że niezbyt ogarniam co tam w głowach Asi i Pawła siedzi, ale jednak spróbuję ogarnąć. Mamy do czynienia z dwójką dorosłych, inteligentnych ludzi, którzy mieli już tyle okazji by się rozstać, że gdyby chcieli to na pewno by z nich skorzystali. On nie kocha nikogo, ona wie, że tym nikim jest również ona sama, więc o co chodzi? On zdobywał i porzucał, ona też kończyła swoje związki (Tomek, Marcin) lub nie chciała ich ratować (Adam). Takiego Pawła tym bardziej powinna kopnąć na księżyc przy pierwszej okazji. A oni nic. Nadal nic i nadal razem. Przechodząc do sedna, może to jest ten przypadek, że ze sobą nie najlepiej, a bez siebie mogłoby być jeszcze gorzej? Musi być im ze sobą dobrze skoro zdecydowai się kontynuować swoją relację. Coraz częściej myślę, że jedynym powodem dla którego Asia mogłaby skończyć ten związek jest dziecko. Bo o ile jej jest fajnie i wygodnie o tyle wiadomo, że dla własnego dziecka nie chciałaby życia w takim układzie. Tak więc dopiero wtedy mogłaby się obudzić. Ja nie mówię, że Paweł miałby się nie dowiedzieć o ciąży, ale chodzi mi o to, że Asia mając dziecko z nim chciałaby je oczywiście wspólnie wychowywać, ale nie będąc w związku. Tak mi przyszło do głowy, bo moim zdaniem ciąża Asi czeka nas prędzej niż później. Może właśnie teraz? Po to żeby wreszcie wyszła z tej relacji z Pawłem dla dobra dziecka? Bo teraz to ona chyba nie ma powodu (w jej mniemaniu), by to kończyć.
Nie wiem po co na siłę robić z Mariusza potwora. Żeby usprawiedliwić Sylwię? Bez sensu! Mam nadzieję, że to jednorazowy wyskok. Facet ma problemy, sporo na głowie, więc może się dziwnie zachowywać. Lena natomiast od początku wydawała mi się nieco dziwna. Zastanawiam się czy Mariusz aby na pewno jest ojcem. Może zależy jej tylko na pieniądzach (klinika, szkoła rodzenia i ,,wszystko co najlepsze") i w ostatnim odcinku okaże się, że lotnik jednak nie jest ojcem? Na plus postawa Igora i Kuby. Lubię te postacie. Mam wrażenie, że ciut za bardzo próbowano zrobić z nich tych najgorszych. W gruncie rzeczy to ludzie tacy jak wszyscy. Popełniający błedy i zmieniający się. Czekam na rozwój relacji Sylwii i doktorka. W zasadzie to w tym sezonie nie ma się o co do niego przyczepić.
Tomek chyba oszalał... To znaczy dobrze, że czegoś się nauczył i przestał zwlekać z poważnymi decyzjami, ale żeby oświadczać się dziewczynie w obecności jej byłego faceta? Niech sobie przypomni jak się czuł kiedy dowiadywał się o zaręczynach Asi. Nie sądzę by chciał być świadkiem tego wydarzenia. Myślę, że do ślubu Marty i Tomka jednak nie dojdzie. Martusia ucieknie sprzed ołtarza, albo coś i tyle. Pieniądze wyrzucone w błoto...
Iga w sądzie fantastyczna! Ostatnio strasznie mi brakowało rozpraw i w ogóle całego tego klimatu. Mam nadzieję, że to nie była zmiana tylko na jeden odcinek.
Kłamstwo Helki wyszło na jaw. Ciekawe jakie jeszcze problemy i nieprzyjemności z tego wynikną. Bo zapowoedź przeprowadzki do Francuza jest raczej początkim afery. Dobrze, że Kamil w końcu dowiedział się, że jest oszukiwany. Jednak medal ma dwie strony i Julia musi się zmierzyć z poważnym problemem. Pytanie co zrobi? Jako córka uznanej prawniczki i przyszły prawnik raczej nie zostawi sprawy by rozwiązała się sama...
Na koniec wspomnę jeszcze, że bardzo mi się podobał tekst Marty o tym jak to sobie z panem Zarzyckim o trudnych sprawach gawędzili. Stare dobre czasy. :) W sumie Kraków nie jest na końcu świata i telefony raczej tam działają, więc co szkodzi zadzwonić i pogadać z mądrym człowiekiem? ;)
O Mariuszu nic tak na prawdę nie wiemy mozliwe ,ze teraz pokazuję dopiero swoje prawdziwe oblicze.Nie wiem po czym stwierdzić można,ze Mariusz nie jest ojcem dziecka Leny ? Gdyby chciała go wrobic w ojcostwo od razu powiedzialaby mu o dziecku ,a ona zwlekala caly czas dopiero od Sylwii się dowiedział,ze zostanie ojcem.W tej sytuacji wszystko jest oczywiste Mariusz kręcił na dwa fronty wpadł ,Lena chciala usunąć bo nie chciala sama wychowywac dziecka w zachowaniu Leny nie ma nic dziwnego facet ja potraktował jak zabawkę takze nie ma co sie dziwic ,ze nie jest milutka Igor jej pomaga caly czas i się nią opiekuje ,co zrobił dla niej Mariusz ? Zabral tylko do ginekologa nawet nie chciał pójść z nią do szkoły rodzenia.Sprawa jest jasna scenarzyści chcą pozbyć się go z życia Sylwii ,pewnie jeszcze trochę i zniknie całkiem z serialu ,wyjedzie czy coś takiego i koniec :) teraz jest Kuba i Paweł i między nimi pewnie będą teraz jakieś spiny o Sylwie.
Ja Asi kompletnie nie rozumiem, ręce mi opadły i nadal czekam aż się ocknie. Natomiast mam duże wątpliwości, czy gdyby pojawiła się ciąża, to Asia by wtedy odeszła od Radeckiego. Jakoś wątpię. Skoro Asia z nim jest w takiej „Arktyce i Antarktyce”, to co dopiero jak będzie dziecko. Wtedy dopiero by było coś, co by ich naprawdę połączyło. No chyba że Paweł by zachowywał się jak ostatni drań w sprawie dziecka i ciąży, a tego się nie spodziewam. On teraz robi dobrą minę do złej gry, a co dopiero wtedy, gdy nadejdzie czas, by zachować się jak prawdziwy mężczyzna, bo pojawi się wspólne dziecko. To by była okazja, by popracować nad związkiem. Kiedyś ich coś połączyło, więc tym bardziej. No ale, skoro teraz z odcinka na odcinek mnie zaskakują, że Asia wciąż z nim jest, więc kto wie, co nas jeszcze czeka. Może faktycznie Asia się dopiero wtedy obudzi, choć to byłoby jakieś dziwne.
„Nie wiem po co na siłę robić z Mariusza potwora. Żeby usprawiedliwić Sylwię?”
No właśnie, dokładnie po to. Mariusz musi się przecież okazać psycholem, by Sylwia mogła natychmiast rozwijać kolejne miłosne relacje bez robienia wrażenia osoby łatwej i bez serca, której miłość do Mariusza wyparowuje ot tak w miesiąc. A skoro jest draniem, to już zmienia postać rzeczy. Tak podejrzewałam po zwiastunie i tak właśnie niestety wyszło. Nie bardzo rozumiem, czego ona się niby tak bała? Robił jej coś? O akcji z Leną nie wiedziała przecież. A z tego co widzieliśmy dotychczas, to tylko pisał, raz przyszedł porozmawiać i kwiaty wysłał. Nie był w ogóle agresywny, tylko rozżalony. I nie trwa to miesiącami, żeby miała to uznać za stalking. To jest powód do strachu? Raczej do zniecierpliwienia. Dla mnie to było wybitnie po to, by pokazać, że Mariusz jest niezrównoważony i żeby mogła z miłości przejść szybko do niechęci do niego. I już jest usprawiedliwiona. Słabe to jest.
Co do Leny, to też dziwne mi się wydają te jej szeroko zakrojone plany co do porodu i szkoły rodzenia. Już sobie pozałatwiała wszystko z najwyższej półki bez zapytania „sponsora” o zdanie. O ile można zrozumieć jej argumenty, to już styl załatwiania tego już nie bardzo. Dziwnie to zabrzmiało. Niechęć do Mariusza mnie nie dziwi, ale to już zastanawia.
„Myślę, że do ślubu Marty i Tomka jednak nie dojdzie. Martusia ucieknie sprzed ołtarza, albo coś i tyle.”
Właśnie taką mam nadzieję :)
„Pieniądze wyrzucone w błoto...”
Nie wiem jak Podhalski to przeżyje ;) I czym się bardziej przejmie ;)
Wspomnienie o Zarzyckim super. Dobrze by było, gdyby się jeszcze we własnej osobie pojawił. Taka fantastyczna postać, bardzo szkoda, że zniknął z serialu. Chociaż tyle, że Marek się jeszcze pojawia od czasu do czasu.
Jakiś powód dla którego Asia i Paweł nadal są razem na pewno jest. Niestety tylko oni i scenarzystki wiedzą jaki. Uważam, że ona potrzebuje naprawdę solidnego bodźca żeby się ocknąć. Dlatego pomyślałam o dziecku, dla którego Asia mogłaby chcieć zmienić swoje życie.
Powiem szczerze, że cały czas chodzi mi po głowie, że oni jednak zostaną razem. Po coś ten związek trwa już tyle sezonów, żadne nie chce się z niego wypisać, gdzie normalni ludzie już dawno pożegnaliby się ze sobą. Asia się zmieniła i czeka. Bóg jeden wie na co. A może ona czeka na takiego Pawła jakiego chce mieć, ale wyszła z założenia, że on sam musi się zmienić dla siebie, a nie dla niej? Jej zadaniem jest tylko być i na niego zaczekać? Jak to jej kiedyś powiedział ,,Ja wiem czego chcę. Kocham Cię, ale nie będę czekał wiecznie" - być może Asia pomyślała podobnie...
Ciekawe czy to przypadkiem nie Tomek postanowi zostawić Martę. Tak nam sugerują, że ona rozmysli się w ostatniej chwili, a tu może być uciekający Pan Młody. ;) Jeśli sam podejmie taką decyzję to tylko do siebie będzie mógł mieć pretensje, że stracił nie tylko kobietę, ale i pieniądze.
Swoją drogą ciekawe czy to była decyzja aktora czy scenarzystek. Żurek sam chciał odejść, więc go pożegnali, ale Zielińskiemu ,,ostatniej sceny" nie zrobili. To była taka zwykła rozmowa ojca z córką jakich widzieliśmy wiele w ich wykonaniu. Nic nie zapowiadało, że Wiktor już nie wróci. A przydałby się Asi chociażby po spotkaniu z matką. Aż się prosiło żeby od razu pojechała porozmawiać z ojcem. A tu tylko Paweł ją przejął i zabrał do domu. No szkoda.
Po tym odcinku to wygląda na to, że Paweł się jednak jakoś wytłumaczył i Asia uwierzyła w jego gadki, że nic go z Sylwią nie łączy. Albo bardzo chciała uwierzyć. Trudno powiedzieć, co jej w duszy gra. Dla mnie jakimś wytłumaczeniem jest to, że Asia ciągle chodzi na terapię, jeszcze jej nie skończyła, więc praca nad sobą jest w toku. Pewne rzeczy do niej dochodzą, ale może nie jest do końca gotowa, by coś radykalnie uciąć albo jeszcze nieostro pewne rzeczy widzi.
Wiadomo, dziecko to solidny bodziec, ale wydaje mi się, że jednak nie w tę stronę, o której pisałaś. Bardziej właśnie jako pretekst do mocnej pracy nad związkiem. Myślę, że Asia jako przyszła matka chciałby chociaż spróbować życia z Pawłem i dzieckiem, by to ich dziecko miało chociażby jakąś szansę wychowywać się z matką i ojcem. Jako próbę po prostu to potraktować, a nie w tym momencie robić rewolucję i odejść. Coś ich przecież połączyło i nadal ze sobą są, więc trudno mi sobie wyobrazić, że ona w tym momencie zrobiłaby takie cięcie. Potem, jakby dziecko nic nie zmieniło, to może tak, ale od razu w trakcie ciąży? Musiałby być jeszcze inny pretekst i tu wszystko zależałoby pewnie od Pawła i jego dalszego zachowania w stosunku do Sylwii. No ale, zobaczymy. Na razie to jest bardzo wszystko niepewne i żal na nich razem patrzeć. Po Pawle szczęścia nie widać. Widać, że coś go gryzie. Po Asi już bardziej, bo jest przynajmniej spokojna, nie tak jak w poprzednim sezonie ciągle podminowana.
„Ciekawe czy to przypadkiem nie Tomek postanowi zostawić Martę. Tak nam sugerują, że ona rozmysli się w ostatniej chwili, a tu może być uciekający Pan Młody. ;) ”
To by było niezłe jak by to był uciekający Pan Młody a nie Panna Młoda :) I nawet pasuje, bo niestety ale trochę wynika, że Tomek się oświadczył, bo Marta jednak naciskała. Markowi mówiła, że się cieszy, że Tomek sam z siebie odpuścił z tematem, ale że jemu powiedziała coś odwrotnego. Chyba po prostu weszła mu na ambicję, że nie potrafi podjąć decyzji. To jego bolączka od zawsze i niewykluczone, że zrobił to bardziej właśnie z tej ambicji, chęci pokazania, że wcale taki niezdecydowany nie jest. A nie przekonania, że tego tak bardzo już teraz chce. Jeszcze niedawno mówił przecież, że myśli o ślubie, że ma jakiś plan, ale wszystko chce powoli, punkt po punkcie. A teraz co? Nagle w oparach absurdu kopytkowego leci do auta po pierścionek i się oświadcza przy Małeckim. Tomek jest komediową postacią, więc to by nawet niezłe było jakby to on zwiał ;) W każdym razie, do tego ślubu nie może dojść, bo Krzyś się zapłacze i ja chyba razem z nim ;)
No to jest przykre, że nie mamy rozmów Asi z ojcem. Ale pan Zieliński ma cały czas otwartą drogę do powrotu. Jego odchodzenie z serialu zaczęło się już w III sezonie i było mówione wprost, że Wiktora będzie mniej, bo chce przystopować z pracą ze względu na nową rodzinę. Ale to jest taka postać, która zawsze może się czasami pojawiać i znikać bez wielkiego zamieszania. Dużo bym dała, gdyby to wspominanie go przez Martę było nie tylko takim wspominaniem, ale malutkim sygnałem, że on jednak wróci. Wtedy można by było rozbudować wątek Asi. I jej rozmowy z ojcem byłyby tego elementem. Bardzo chętnie bym to obejrzała. Na razie jest za duży ścisk w serialu, więc to pewnie pobożne życzenia, ale…pomarzyć można.
Ja właśnie nie jestem pewna czy ta terapia Asi jeszcze trwa. W którymś streszczeniu była mowa o jej zakończeniu. Natomiast w odcinku nie było o tym słowa. Także nie wiem jak to jest.
Moim zdaniem Pawła gryzie głównie jego przeszłość, która mu zalega tak jak Asi. Nałożyły się na to obie sroki, które trzymał za ogon a które mu się wymykają i coś go uwiera. Myślę, że jest to jakaś niezałatwiona sprawa ze starych czasów, która prędzej czy później wypłynie. Asia robi teraz za dobrą duszę pomagającą strapionym, więc będzie miała kolejnego do zajmowania się. :)
Może przy okazji uciekania sprzed ołtarza Tomeczek koncertowo zleci ze schodów, a tam... Laura. :))) Oj stare dobre czasy mi się przypomniały. Trochę jakbym inny serial wspominała, a inny oglądała. Ech, przecież to ta sama produkcja...
Owszem, od 3 sezonu było mniej Wiktora, ale był. Teraz od ponad 30 odcinków cisza. Czasem tylko Asia i Paweł coś wspomną i tyle. Na powrót pewnie nie ma co liczyć, nowa gwiazda jest przecież najważniejsza...
Tym streszczeniom to nie ma co za bardzo wierzyć. Za to w którymś odcinku była taka rozmowa Asi z Sylwią (a jakżeby inaczej), gdzie pada stwierdzenie, że Asia chodzi na terapię i że to jej pomaga. O ile pamiętam, nie było to w formie czasu przeszłego, tylko że jeszcze cały czas trwa.
Wiadomo, jakiś trup w szafie Pawła nie ominie ;) I masz rację, obecna Asia się nim wtedy czule zajmie, doradzi, pogłaszcze po główce, utuli i jakiś coaching zastosuje ;)
Co do srok, to tylko jedna mu się wymknęła. Tej drugiej to jakoś za ogon za bardzo nie trzyma. Ona sama siedzi i się nigdzie nie rusza, mimo że czułych słówek brak.
„Może przy okazji uciekania sprzed ołtarza Tomeczek koncertowo zleci ze schodów, a tam... Laura. :))) Oj stare dobre czasy mi się przypomniały. Trochę jakbym inny serial wspominała, a inny oglądała. Ech, przecież to ta sama produkcja...”
Bulterier Laura pochwyci na dole tego Gburka czy Gapcia, jak to wtedy z Gadomską go nazywały ;)) A nie, przepraszam, Laura już nie bulterier, złagodniała bardzo. To faktycznie były czasy… Teraz to niby ta sama produkcja, ale niestety nie to samo.
Jak dla mnie, poza sądem, gdzie Iga grała pierwsze skrzypce, to najciekawsze w całym odcinku są końcowe minuty i dla nich warto to było zobaczyć. Chodzi mi o akcje na Żelaznej: kolacja zaręczynowa i „rodzinne pogaduchy” u Kaszubów.
W sądzie Iga w swoim żywiole :) Niczym szeryf odpierała szturmy paparazzich, wspierała pokrzywdzoną, dla której tam była, ale świetnie zajęła się też rodziną faceta od kwasu. Okaleczona to jedno, ale facet zrobił też krzywdę własnej rodzinie, która dostała rykoszetem za jego sprawki i nie umie się odnaleźć w tej trudnej sytuacji. Działania Igi - klasyka :) Ogarnęła skłócone towarzystwo ze skutecznością 100%. Cieszę się, że JK miała coś więcej do zagrania. W końcu też Iga została ubrana dobrze. Trochę się bałam kolejnej odsłony bluzki w groszki, ale ta przynajmniej była bardziej dopasowana. I tym razem obyło się bez wielkich swetrów czy za dużych sukienek, które ją przytłaczają i optycznie dodają kilogramów.
Świetne były jej sceny w domu z Marcinem. Rozumieją się bez słów, wystarczy komunikacja przez oczy. Miło na to patrzeć. Ogólnie, to bardzo podobały mi się te ich sceny rodzinne w tym odcinku, mimo że z problemem w roli głównej. Czekam na więcej tego. Zbyszek na przykład w ostatniej scenie rozkłada na łopatki :)
Natomiast, samokrytyka Igi nawet całkiem słuszna, bo też się dziwię, że nie zajarzyła, że Heli może chodzić o Kamila. Martwiła się przecież o nią, przyglądała, podejrzewała o nieszczęśliwe zakochanie, ale ta jedna rzecz jej umknęła. Tym dziwniejsze, że Oliwka sygnalizowała, że Heli się podoba jakiś student. A jedyny student w pobliżu to młody Jurkowski, więc wypadałoby się temu chociaż przyjrzeć bliżej. Oj, Igunia ;) Wiedziała że dzwonią, tylko nie wiedziała w którym kościele.
Helka nieźle ich podsumowała, że tak ją właśnie oboje wychowali ;) Kaszuba jaki zdziwiony i czujny jak mu powiedziała, że mama tak samo robiła. Chyba nie zajarzył z początku, że to tylko o Ostrowskiego chodzi. Dobre to było ;) No cóż, nie da się ukryć, że Hela się naoglądała ich kombinacji, gdy próbowali rozwiązać jakoś sprawę pani Teresy. Mama się podszywała, a Kaszuba był mózgiem całej operacji, wyszukiwał jej tych facetów i potem w tych randkach jej towarzyszył. Hela się napatrzyła na to i nie zawahała się tego wspomnienia użyć we własnej obronie, choć wiadomo, że bezsensownie się pod to podpina. Co innego jak Iga i Marcin robią coś głupiego w słusznej sprawie, a co innego kraść czyjeś zdjęcie z internetu dla własnej korzyści. Swoją drogą, fajne było to odniesienie do I sezonu i początków Igi i Marcina. Co to były za czasy :) Zresztą, to nie jedyne takie odniesienie do tych ich początków. Drugie było przywołane w scenach z Julką, gdzie Marcin mówi do niej, że może w całym tym podszywaniu się nie chodzi o to, że ktoś się zabawia Kamilem, tylko że to może właśnie z nią ktoś pogrywa. Tu akurat trafił kulą w płot, ale dzięki temu od razu przypomniała mi się sprawa z początku II sezonu, kiedy to akurat ktoś się podszywał pod Marcina, żeby mu narobić kłopotów i była z tego afera. Jak dla mnie, oba odniesienia bardzo fajne, bo w obu tych sprawach z I i II sezonu Marcin poddaje się w końcu emocjom i całuje Igę. To były emocje :))))
Co do Julki, to główka już pracuje. Poczuła zagrożenie i sprawy z pewnością tak nie zostawi. Marcin wysłał ją z tym do matki, bo słuszne były jej myśli, że nie wie, co się jeszcze może wydarzyć i jakie rzeczy jeszcze wyjdą z tego ukradzionego zdjęcia. A nie wiadomo czy tylko o zdjęcie chodzi, bo kierunek studiów też się zgadza. Pytanie, czy Marcin spróbuje jakoś rozwiązać tę sprawę polubownie zanim uznana pani profesor prawa uruchomi swoje znajomości i znajdą Helę po IP i rozpoczną aferę z tego tytułu.
Krzyś i Marta to jest obecnie jedyna para w serialu, u której naprawdę iskrzy. Chemia aż kipi i widać to na każdym kroku. Narobili oboje głupot i nie umieją się z tego wyplątać i po prostu wrócić do siebie. A przynajmniej nie brnąć w te nowe związki. Marta w takim stanie, że ledwo zipie, kompletnie sobie nie radzi. Krzyś za to pięknie się odnajduje w rozmowach z Podhalskim, ale to jego całe kombinowanie znowu w stylu „kto pod kim dołki kopie…”. No to ma. Biedaczyna pewnie miał ciężką noc po tym co zobaczył w wykonaniu Podhalskiego.
A Podhalski faktycznie zgłupiał. I zamiast wykwintnej kolacji zaręczynowej sam na sam, to były kopytka na występach gościnnych u Małeckiego, gdzie wszystko się kolebie ;) No to się Tomek postarał, niemy zachwyt po prostu ;) Sam aż zaniemówił i zamiast normalnie się oświadczyć, to nie dość, że przy byłym Marty, pod publiczkę, to jeszcze pytanie po polsku mu nie chciało przejść przez gardło. Koń by się uśmiał. Jak to jest? Że coś jest bardzo nie tak, skoro nie umiesz wyrazić tych najważniejszych uczuć w swoim języku, tylko zasłaniasz się innym? Tomek umiał zaszpanować USA, ale aby zrobić Marcie dobrze to musiał to robić u Małeckiego ;) I tak najszczęśliwsza z całego tego towarzystwa była Milenka, bo myśli, że wreszcie Krzyś da sobie spokój z Martą i będzie już mogła nim kręcić bez problemu. Albo z rozpaczy po Marcie będzie dużo łatwiej sterowalny.
Haha aż mi się ciepło na sercu zrobiło na wspomnienie tych randek Igi z Ostrowskim, albo bójka jego i Krzyśka, były czasy :D
Czekałam, czekałam, aż się doczekałam Twojego postu i wiem..wiem.. jestem już nudna, ale znowu Twoje podsumowanie odcinka jest w stylu, nic dodać, nic ująć. Mam takie same odczucia, ale nie potrafię chyba tak fajnie ich ująć.
Ze wszystkim się zgadzam:
Wróciła dawna Iga, która z właściwym sobie temperamentem broni słusznej sprawy, co mnie ucieszyło.
Scena w kuchni Kaszubów i sprawa z Helką, super, masz rację I&M nie trzeba słów, wystarczy znaczące spojrzenie.
Maja Kwaśny nieżle odstawia zbuntowaną nastolatkę, ciekawe jakie będą dalsze reperkusje jej akcji. Zbyszek rzeczywiście ostatnio "rozwala" nie mogę się napatrzeć na malucha.
Czworokąt Krzysio-Milenka, Tomek-Marta to strona komediowa tegoż serialu, a aktorzy grają znakomicie. Za każdym razem mam niezły ubaw jak ich oglądam. Też uważam, że do ślubu Marty z Tomkiem nie dojdzie i Marta wróci do Krzyśka.
O Asi i Pawle nawet nie chce mi się pisać. To co robią z postacią Asi woła o przysłowiową pomstę......
Dla mnie najgłupszy jest ten cały galimatias w miłosnych relacjach Sylwii i jej adoratorów. W ogóle nie wiadomo do czego to zmierza. Biednego Mariusza "podczepili" pod zakochanego psychola z kwasem, sugerując, że jest tak samo niebezpieczny.
Nawiązania do 1 i 2 sezonu bardzo mi się podobały i przypomniały te wielkie emocje na tym forum.
Ogólnie odcinek mi się podobał:))
Dzięki za miłe słowa :))) Fajnie, że myślimy podobnie :)
Tak, Maja Kwaśny dobrze sobie radzi. Też jestem ciekawa konsekwencji, bo na pewno jakieś będą. Bunt trwa niemal od początku sezonu, więc rozwiązanie tego wszystkiego też chyba nam pokażą? Chyba nie zamiotą pod dywan albo podsumują w 5 sekund, bo coś innego będzie ważniejsze. W zapowiedziach jest jakaś wojna z Igą i to, że Hela o pomoc prosi nie ją, tylko Sylwię. Może być ostro.
No cóż, dla mnie te relacje miłosne Sylwii są po prostu nudne. Nie umiem wykrzesać krztyny entuzjazmu. Nie chce mi się nawet o tym myśleć. No ale szczyt wszystkiego to jest właśnie to wciskanie widzom, że Mariusz może być tak samo walnięty jak facet od kwasu i że Sylwia się go już boi. Szkoda bardzo, że Kuba nie wezwał policji albo nie wystawił Mariusza na zewnątrz, bo taki budzi strach... Albo nie skontrolował czy nie ma w kieszeni kwasu... Mamy natomiast jasność, Mariuszowi należy zaproponować tabletki na nerwy, bo to już ten etap, że powinien się szprycować. I to mówi lekarz (o czym wszyscy w bistro trąbią), więc wie lepiej. Mariusz oczywiście ma swoje za uszami, zachował się paskudnie wobec Leny, ale bez przesady, żeby aż takie rzeczy mu dopisywać.
Chciałabym, żeby było więcej takich nawiązań do poprzednich sezonów. Wracają wtedy wspomnienia i właśnie tamte emocje. Cieszę się, że scenarzystki jeszcze pamiętają, co kiedyś napisały i że potrafią nam to przypomnieć. Jakby tak w jakiejś rozmowie Iga i Marcin wspominali np. żartem jakieś wspólne przejścia to by było super. Jest tego tyle, że jest w czym wybierać :) Natomiast, jako ponury żart potraktowałam przecieki z planu, że Marcin będzie rozmawiał z Gadomską i że to będzie scena, w której ona siedzi na ławeczce w parku. Leciutka profanacja… Do tej pory to ławeczka tylko z Igą i Marcinem mi się kojarzyła.
Nawiążę jeszcze do "pięknej Sylwii" i jej adoratorów, których od początku jej bytności w serialu naliczyłam pięciu, wliczając w to Marcina, bo i on był pod urokiem tejże. Na szczęście w porę się ocknął, choć tak do końca nie wiadomo, bo gdyby nie powrót Igi ta noga między drzwi może by została wepchnięta. Mam nadzieję, że to już historia, natomiast to co dzieje się teraz, we mnie też nie wzbudza żadnych emocji. W ogóle nie widzę tej tzw "chemii", między Pawłem, a Sylwią, którą widzą niektórzy. Okazuje się, że jedniak Sylwia wyznawała miłość Mariuszowi, więc chyba była zaangażowana w ten związek. Co prawda szybko przerzuca swoje uczucia z obiektu na obiekt jak widać.
Uważam, że podsunięcie jej Kuby, dawnej miłości Igi to pomysł nietrafiony. Mogli już zostawić go Idze jako dawną miłość i trochę niepokoju Kaszuby, no ale "piękna Sylwia" musi zgarnąć wszystko, no może oprócz Marcina.
Tak, masz rację ławeczka z Gadem to ponury żart, przecież to miejsce kultowe tego serialu związane z miłą naszym sercom parą:))) Miejmy tylko nadzieję, że się do niej nie przysiądzie. Pewnie będzie to przypadkowe spotkanie, a rozmowa niezbyt przyjemna?? oby.
Byłabym też za tym, aby w rozmowach I&M przewijały się wspomnienia z ICH początków, byłby to miły gest scenarzystek w stronę ich fanów i jakaś rekompensata za minimalizowanie wspólnych scen.:))
„choć tak do końca nie wiadomo, bo gdyby nie powrót Igi ta noga między drzwi może by została wepchnięta.”
Nie sądzę :) Raczej by ją grzecznie wypchnął albo udawał dalej, że drzwi wcale nie są uchylone ;) Sylwia próbowała do ostatniej chwili i naciągała go na porozwodową kawkę, gdzie miała mu objaśniać, czego jest aż tak pewna jak nigdy w życiu, ale Marcin jakoś nie wykazywał entuzjazmu. Za to jak zareagował na pojawienie się Igi, mówiło wszystko o tym, kto dla niego jest ważny i pod czyim urokiem tak naprawdę jest. Myślę, że ta kawka, jeśli by jednak do niej doszło, byłaby dla Sylwii znowu gorzkim rozczarowaniem, bo na nic by się zdały jej słodkie słówka i wyznania. Oczywiście, rozumiem wątpliwości czy niepewność w tej sprawie, bo scenarzystki nie postawiły sprawy jasno. Nie zakończyły tego wątku porządnie, czyli jasnym sygnałem Marcina w stosunku do Sylwii, że nie jest nią zainteresowany. My jako widzowie tego nie usłyszeliśmy. W dodatku to, że sprawa została zamieciona pod dywan przed Igą też niestety daje do myślenia, że scenarzystki zostawiły sobie furtkę, żeby do tego może powrócić kiedyś, jeśli Iga w jakiś sposób zniknie z życia Marcina. Wtedy na takim niedomówieniu z przeszłości można bazować, że jednak Marcin coś tam do niej poczuł, ale okoliczności były niesprzyjające, by w to wejść (powrót narzeczonej w ciąży). Czy coś w tym stylu. I podejrzewam, że dlatego to tak niektórych wkurza, irytuje i ciągle były wspominki. Takie myślenie się nie skończy, dopóki sprawa nie wyjdzie na wierzch i padną stanowcze słowa Marcina, że zawsze kochał Igę i tylko Igę, a Sylwia nic dla niego nie znaczyła, tylko stawiała go wtedy w niezręcznej sytuacji. A tak, mamy wciąż tajemnicę i można ją kiedyś wykorzystać na różne sposoby. W zależności od tego, co będzie bardziej akurat pasowało.
Na marginesie, Sylwia tylko chyba raz w życiu była tak pewna czego chce i to było właśnie wtedy po rozwodzie, kiedy chciała na kawie tłumaczyć się Marcinowi. Sama tak zresztą mu powiedziała, a od tamtej pory to raczej pokazuje swoje zagubienie i niezdecydowanie. Niby to przyjmuje zaręczyny Mariusza, ale zastrzega, że o ślubie nie ma mowy (to po co je przyjmowała…).
„W ogóle nie widzę tej tzw "chemii", między Pawłem, a Sylwią, którą widzą niektórzy. Okazuje się, że jedniak Sylwia wyznawała miłość Mariuszowi, więc chyba była zaangażowana w ten związek. Co prawda szybko przerzuca swoje uczucia z obiektu na obiekt jak widać. „
Ja widziałam w poprzedniej serii, w 6 też fajnie ze sobą wyglądali, a teraz to ich tak rozłączyli, że nie ma okazji do zauważenia tego. Ze strony Pawła coś się ewidentnie dzieje, ale ona jak góra lodowa w stosunku do niego. Co do tych obiektów, to faktycznie, Sylwia kochała Mariusza, ale flirtowała w międzyczasie z Pawłem. Teraz pożegnała się z Mariuszem, uśmiecha się oglądając siebie i Pawła na zdjęciu, a szuka pocieszenia u Kuby, po którym widać wyraźnie czego od niej chce. Zakres jej działań szeroki ;)
I też uważam, że pomysł z podsunięciem jej Kuby jest nietrafiony i to jedyna rzecz w tym wszystkim, która wzbudza jakieś moje emocje. Dodam, że negatywne. I może o to właśnie chodzi.
„Tak, masz rację ławeczka z Gadem to ponury żart, przecież to miejsce kultowe tego serialu związane z miłą naszym sercom parą:))) Miejmy tylko nadzieję, że się do niej nie przysiądzie. Pewnie będzie to przypadkowe spotkanie, a rozmowa niezbyt przyjemna?? oby.”
Haha, jak się przysiądzie, to ona go wtedy zapyta co z nią jest nie tak, a on wyliczy jej wszystkie wady i następnie ze zdziwieniem otworzy usta, bo nie będzie umiał przypomnieć sobie żadnej jej zalety. A wtedy ona się rzuci z pocałunkami, za dobrą monetę biorąc to, że w ogóle się do niej odzywa pod tym wszystkim ;))) No dobra, raczej Marcin nic takiego nie powie. Jest za grzeczny i z pewnością pamięta swoje motto: „Zawsze przebaczaj swoim wrogom, bo nic nie zdoła ich bardziej rozzłościć”.
„Byłabym też za tym, aby w rozmowach I&M przewijały się wspomnienia z ICH początków, byłby to miły gest scenarzystek w stronę ich fanów i jakaś rekompensata za minimalizowanie wspólnych scen.:))”
Właśnie. Jeśli wątek jest okrojony, a wiadomo, że ta para ma wielu fanów spragnionych ich szczęścia, to takie smaczki by nam dobrze robiły i przyjemniej by się patrzyło i czekało na kolejne odcinki. Do tej pory był jeden wspaniały odcinek, po którym fani Igi i Marcina mogli czuć się w pełni usatysfakcjonowani.
Otóż to, niejasne zakończenie relacji Marcina i Sylwii z 6 serii sprawia, że ciągle do tego wracamy, bo tak do końca nie wiemy jaki był wówczas stosunek Marcina do Sylwii?
Czy tylko chęć koleżeńskiej pomocy, czy jednak coś więcej. Od momentu zaproszenia Sylwii na kąpiel i obiadek do końca zachowanie Marcina było niejednoznaczne. Na pytanie Igi odpowiedział, nie musisz być zazdrosna i n ie wiem jak Igę, ale mnie do końca nie przekonał. Tylko my widzowie wiemy dużo więcej niż Iga.
Ja podobnie jak Ty sądzę, że ten manewr był celowy, aby zostawić taką furteczkę, którą jeśli zajdzie potrzeba scenarzystki wykorzystają. Poza tym jak pamiętam z innych sezonów niedpowiedzenia i niejednoznaczności, szczególnie jeśli chodzi o Marcina, scenarzystki uwielbiają.
Jedno jest pewne, nieobecności Joanny Kulig, której prakrtycznie nie było prze 1,5 sezonu zepsuły ten serial. Wprowadzono drugą Małecką, która na dzień dzisiejszy wyparła głównych bohaterów i może nie miała bym nic przeciwko niej, gdyby nie akcje
z Marcinem w 6 serii i wpychanie jej wszędzie teraz kosztem głównej pary.
Przecież mogła być to trochę zwariowana i zabawna siostra Krzyśka, która chce zostać adwokatem i związane z tym perypetie, a zrobiono z niej kobietę, której głównym celem są mężczyżni i to czasem zajęci, więc trudno, aby budziła sympatię, przynajmniej u mnie.
Z przykrością to napiszę, ale moim zdaniem serial się wypalił i z każdym sezonem będzie coraz gorzej. Wyciąganie trupów z szafy /z przeszłości/ poszczególnym bohaterom i tworzenie nowych wątków nic nie da.
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść!!!