Sylwia znajduje lekarza dla Mileny i jej dziecka. Zaczyna się na serio gubić w swoich emocjach, a rosnące zaangażowanie Mariusza w jego nieślubne ojcostwo nie ułatwia jej sytuacji. Marcin i Iga zostają wciągnięci w problemy młodego związku małżeńskiego, podczas gdy Helenka zderza się w końcu z rzeczywistością: Kamil chce się spotkać z Wiktorią. Tymczasem Krzysiek zbliża się ostrożnie do Mileny, która wraca z kancelarii z hiobową wieścią: Tomek oświadczył się Marcie. Dla Krzysztofa to koniec pewnej epoki, ale też początek nowej. Sytuacja komplikuje się, gdy Marta wyznaje pani Irence swoje lęki związane z małżeństwem, a chwilę później widzi Milenę całującą się z Krzyśkiem.
Współczuję Aśce, gdy usłyszała od Pawła 'daj spokój, nikogo nie kocham' serio współczuję... Widać, że zrobiła ogromny błąd zostawiając Adama dla Pawła, który, jak teraz już po tych słowach domyślam się, Aśki nie kocha na pewno, a prawdopodobnie kocha Sylwię, tylko nie chcę się sam przed sobą do tego przyznać.
I naprawdę współczuję Sylwii 'Będę miał piękne dziecko i piękną żonę' - pomyślałam sobie - Mariuszku, serio? Nie wiem jak mógł coś takiego powiedzieć, to musiało ją zaboleć. Odkąd wyszła sprawa z ciążą Leny od początku twierdziłam, że Sylwia powinna jak najszybciej się z tego układu wymigać. Bardzo celnie wypunktowała Mariuszowi mankamenty ich przyszłego wspólnego życia. Bo to, że Mariusz miałby faktycznie mieć powody do radości - jak to ujął 'piękna żona, piękne dziecko' jest niezaprzeczalne, żyć nie umierać... tylko gdzie w tym wszystkim byłaby Sylwia? Z czego ona miałaby mieć czerpać szczęście w tym małżeństwie? Teraz z pewnością to boli, ale wydaje mi się, że potem bolałoby jeszcze bardziej, więc cieszę się, że Sylwia podejmie, w moim oczach, jedyną słuszną dla siebie decyzję.
I jeszcze co do słów Sylwii, że jest egoistką. Moim zdaniem nie jest, starała się jak mogła pomóc znaleźć lekarza dla dziecka Leny, próbowała zaakceptować sytuację, ale ją to przerosło czemu absolutnie się nie dziwię i czego się spodziewałam. Tutaj zbyt surowo się oceniła, za to właśnie Mariusz patrzył na tą sytuację bardzo egoistycznie, on naprawdę nie rozumiał jak Sylwia w tym wszystkim się czuła, ważne, że dla niego fajnie.
Sylwia nareszcie podjęła tę spodziewaną decyzję i przy okazji dostało się Idze. Iga nadal nieświadoma, co wyczyniała Sylwia w 6 sezonie, mówi Kubie, że Sylwia już dość wycierpiała i że niepotrzebne jej następne kłopoty. No dobra, może nie powinna się wtrącać. Iga jak to Iga - robiła to jednak z troski, chcąc Sylwii zaoszczędzić kolejnego zamieszania, skoro i tak ma teraz ciężko. I to jest ten moment, w którym ciśnienie mi wzrosło, że Iga nie wie, ile sama mogła wycierpieć przez Sylwię i że z tej niewiedzy traktuje ją jak kogoś, kogo chce chronić przed następnymi ewentualnymi problemami czy rozterkami. Ale idźmy dalej. Zaraz potem dostaje od Sylwuni w pysk tekstem, żeby nie plotła, do chol.ery, że ją rozumie. I ciąg "argumentów", że sama wpadła z Filipem, potem „na pocieszenie” dostała Krzyśka, którego "pogoniła" i następnie „na pocieszenie” dostała Marcina, który poza nią świata nie widzi. Czyżby gul skoczył Sylwii? I musiała sobie po chamsku ulżyć? Panna niedotykalska się znalazła… No naprawdę, jej nie można nic powiedzieć, nawet w dobrej wierze… A to ponoć Iga się jedynie wydziera, a Sylwia taka urocza. Jeśli scenarzystki uznały, że wyskoki Sylwii z 6 sezonu należy trzymać pod dywanem i nie warto tego wałkować, to właśnie pojawiła się sytuacja, która jest dowodem na to, że należałoby to jednak wywalić. Bo takiego widza jak ja szlag trafia jak Sylwia bez mrugnięcia okiem i z wielkimi pretensjami jedzie po Idze. Nadal nieświadomej Idze. Jak ją obraża, bo jest dyskredytowaniem mówienie innej kobiecie (której się chciało odbić narzeczonego), że to co osiągnęła w życiu to jest jedynie zaliczenie wpadki z Francuzem, zaś Krzysia dostała tylko na pocieszenie. I była taka niewdzięczna, że go „pogoniła”. I co? I następne „pocieszenie” w postaci Marcina. Wspaniale Igę podsumowała. Widać jak bardzo ją szanuje, bo te słowa chyba nie były przypadkowe. Sylwia taka wrażliwa na to, że chce być przez faceta „wybrana”, mówi Idze, że facetów „dostała na pocieszenie”. Nie jest wiele warta, skoro dostała tylko nagrodę pocieszenia. Czym więcej mogła ją jeszcze obrazić? A Marcin patrzy na to i milczy. Puszcza ją jeszcze w drzwiach i zero krzywego spojrzenia.
Dobra, dajmy spokój tej szopce w kancelarii… Musiała żółć popłynąć, bo Sylwii się grunt spod nóg usuwa, więc jej wolno więcej. Pomińmy nawet to, że Radecki z uśmieszkiem się temu wszystkiemu przygląda i potem podaje dalej jaka to z Igi szczęściara.
Mnie brakowało w tym odcinku jednej sceny. Pal sześć Sylwunię. Scena powinna być między Igą a Marcinem. Nie podoba mi się, że akcja w kuchennej kancelarii została przez nich przemilczana i płynnie przeszli do sceny kuchennej na Żelaznej z Helenką. Powinno się pojawić coś takiego, że Marcin mówi Idze, że nie zgadza się z tym, co powiedziała Sylwia, bo Iga wcale nie „dostała go” na żadne „pocieszenie”. Ale że z jednym Sylwia trafiła: faktycznie nie widzi poza Igą świata. A Iga powinna powiedzieć, że w jednym na pewno Sylwia racji nie miała, bo ona doskonale pamięta, co czuła, kiedy oboje myśleli, że Mateusz to jego syn. W dowolnej kolejności to mogło być. Kto z widzów uwielbiających Sylwię pamięta jeszcze akcję z Mateuszem i Kingą i to, jak to przeżywała Iga? Sytuacja nie jest identyczna, ale skutki mogły być identyczne, gdyby Mateusz okazał się synem Marcina. I Iga na pewno o tym myślała. Nawet wprost powiedziała Marcinowi, że przestraszyła się, że go straci. Więc wszystko to, co powiedziała Sylwia Mariuszowi, mogła powiedzieć Iga Marcinowi jak się dowiedziała o Mateuszu. Taka ironia losu, że właśnie Iga może się postawić w sytuacji Sylwii i doskonale wie, co się wtedy przeżywa. Ale Iga na ten wybuch Sylwii zamilkła, a Marcin nawet ust nie otworzył. Nieco się zdenerwowałam.
Sylwia nie musiała tak mówić ale postawmy się w jej sytuacji każdy prawa z Sprawa z Kinga i Marcinem jest całkiem inna niż Sylwią i Mariuszem ,Marcin Igi nie zdradzil ta historia z Kinga wydarzyla sie duzo wczesniej ,Marcin przyjął jej dzieci ,a mimo to Iga nie umiala sobie poradzic z tym ,ze pojawił się Mateusz ,akurat kto jak kto ale Iga powinna wtedy Marcina zrozumieć.Mariusz Sylwie wczesniej zdradził ona nie ma zadnych dzieci to jest duzo trudniejsza sytuacja bardzo dobrze mu powiedziala on mialby piekna zone i piekne dziecko ,a gdzie w tym wszystkim miejsce na Sylwie wiadome ,ze chce być najwazniejsza osoba dla swojego wybranka ,a tu niestety by tak nie było
Sprawa była może inna, ale gdyby Mateusz okazał się synem Marcinem, to Iga byłaby w identycznej sytuacji jak Sylwia. W kontekście tworzenia z nim rodziny. Też się pewnie zastanawiała, co będzie dalej, jak będzie wyglądało ich życie. Była zaręczona z Marcinem, planowali wspólne życie. I nagle się okazuje, że Marcin prawdopodobnie ma jednak syna. Dziecko, którym chce się zająć i którym jest zachwycony. I co dalej z ich wspólnym życiem? Marcin też zapewniał Igę, że nic między nimi się nie zmienia. Tak samo jak Mariusz Sylwię. A co jeśli Iga chciała jeszcze mieć dziecko z Marcinem? Może zastanawiała się dokładnie tak jak Sylwia czy Marcin w takiej sytuacji w ogóle zechce mieć z nią dziecko. Zwłaszcza że ona już ma dziewczynki i może podawać argument, że już nie chce, że oboje będą mieli swoje osobne dzieci, a razem będą tylko w związku? A jeśli Iga rozpatrywała, że Marcin by jednak chciał mieć z nią dziecko, to myślisz, że nie zastanawiała się dokładnie tak jak Sylwia, co będzie wówczas? Właśnie podczas wigilii, Dnia Dziecka, innych świąt itp.? Bo będzie wtedy ich dziecko i jeszcze dziecko Marcina. Któremu Marcin wówczas poświęci czas? Które będzie nosił w chorobie jak oboje dzieci będzie chore w tym samym czasie? Do kogo pójdzie na występy szkolne jak będą się w tym samym czasie odbywać? Myślisz, że nie zastanawiała się czy w ogóle się wtedy decydować na wspólne dziecko? Może by np. sama zadecydowała w takiej sytuacji, że najrozsądniej będzie jak ograniczy się do swoich dziewczynek i potem może całe życie będzie żałowała, że z Marcinem wspólnego dziecka nie ma.
I nie zgadzam się, że Iga nie umiała sobie z tym poradzić w czasach Kingi i Mateusza. Chyba jakiś inny serial oglądałyśmy. Iga z początku była w szoku i przeżywała. Zwłaszcza, że Marcin to przed nią ukrywał jakiś czas. I dowiedziała się o tym od kogoś innego. Ale dosyć szybko zdecydowała się Marcina w tym wspierać i nawet zajęła się Mateuszem, gdy zaszła taka potrzeba. Z własnej inicjatywy.
Tylko ,że Marcin przyjął Ige z jej całym bagażem ,a kiedy u Marcina pojawił się problem Iga była zła ,że pojawił się Mateusz nie mogła sobie z tym poradzić ,że Marcin może mieć inne dziecko chociaż on jej nie zdradził bo to było dużo przed nią.Iga ma 2 córki gdyby okazało się ,że Mateusz to faktycznie jego syn też miałby dziecko.Mogliby być szczęśliwa rodziną nawet bez wspólnego dziecka.Sylwia nie ma dzieci to jest inna sytuacja możliwe,że historia tak samo potoczylaby się jak tej Anity ona była z mężem 10 lat miał własne dziecko ,a z nią już nie chciał mieć ,nie ma co rozpatrywać te sprawy w tych samych kryteriach bo inaczej jest jak masz swoje dzieci i twój partner też ma dziecko ,a inaczej gdy nie masz w ogóle dzieci,po drugie Mariusz Sylwie zdradził i dostał to na co zasłużył
Iga była przede wszystkim zła, że Marcin okłamywał ją w sprawie Mateusza, a nie że w ogóle pojawił się Mateusz. Choć jasne, była w szoku, a kto by nie był? Miała się z tego cieszyć i udawać, że nic to nie znaczy, nic nie zmienia? A co do samego pojawienia się Mateusza jako syna Marcina to nie była to złość. To był smutek, że sprawy się komplikują i strach o to, czy Marcin jeszcze będzie chciał z nią być w takiej sytuacji czy też może przerzuci się na nową rodzinę. Zwłaszcza, że szybko i bardzo mocno się zaangażował, jeszcze przed wynikami, uznając je niemal za oczywistość. Radziła sobie z tym mimo wszystko, nie było powodu do skakania pod niebiosa, ale trwała przy Marcinie i sama wyciągała rękę do Kingi i Mateusza (podobnie jak Sylwia ze znalezieniem lekarza).
Ale ja o czym innych chciałam. Iga dowiedziała się nagle o tym i to w bardzo przykrych okolicznościach. To było tak samo nagłe i tak samo przykre jak u Sylwii. Piszesz, że Marcin ją wziął z dziećmi. Owszem, ale Marcin od początku wiedział o dzieciach Igi i podjął świadomą decyzję o związaniu się z Igą, która ma dzieci. A ja mówię o tym, że obydwie Małeckie przeżyły szok dowiadując się NAGLE o dzieciach swoich JUŻ narzeczonych. I dla żadnej to nie była komfortowa sytuacja. U Igi zapewne była podobna kotłowanina myśli jaką miała teraz Sylwia. Nie wartościuję tego. Po prostu mówię, że Iga akurat była w stanie zrozumieć wątpliwości Sylwii i w ogóle jej sytuację, bo sama coś podobnego już przeżyła i wie, jakie to może być trudne. I widziała, że Sylwia podjęła podobną jak ona decyzję, że nie rezygnuje, zostaje z narzeczonym. W tym kontekście o tym pisałam. Sylwia o tej sprawie z Mateuszem oczywiście nie wie (Iga nie dała tego przykładu, może chciała powiedzieć, może nie, trudno powiedzieć, w każdym razie została zagadana), więc nie piszę tego po to, by stawiać Sylwii jakiś zarzut czy coś w tym stylu. Czy np. oceniać, że ona akurat sobie nie poradziła albo jeszcze coś negatywnego. Nie. Tylko pokazuję, że analogie są i to moim zdaniem mocne. Nie ma co pisać, że nie można tego porównywać, bo można. I akurat w tej kwestii mogłyby się dziewczyny dogadać.
Rozumiem też oczywiście, że sytuacja Sylwii jest nieco inna, trudniejsza, bo Iga już ma dzieci i w razie czego i tak byłaby matką. Ale tak poza tym, jak już każde z Marcinem miałoby po dziecku, to Iga nie miałaby prawa czuć żalu, że nie będą mieć wspólnego czy też zastanawiać się dokładnie tak jak Sylwia nad wspólną przyszłością, jeśli jednak ich dziecko by się pojawiło? Wiadomo, że każda sytuacja jest trochę inna, ale ja piszę o punktach stycznych, które mogłyby być podstawą wzajemnego zrozumienia. I tu one są.
A poza tym, Sylwia zdaje się, że też nie była zła na Mariusza za zdradę, nigdy tego argumentu nie podniosła. Mowa była jedynie o tym, że nie mogła sobie poradzić z myślą, że jej życie ciągle już będzie przecinane Leną i jej dzieckiem, które będzie odciągać uwagę Mariusza. Iga to samo mogła myśleć w kontekście Kingi i Mateusza.
Wtrącę się do dyskusji, bo jest jeszcze jedna ważna sprawa. Dla Igi domniemane dziecko Marcina nie było problemem, ona obawiała się Kingi, że ona będzie chciała odebrać jej Marcina. W przypadku Sylwi problemem jest dziecko, od samego początu, ona nie obawia się Leny. Iga próbowała się dostosować do nowej sytuacji i Kindze pomogła zajmując się Mateuszem, a Kinga jej odpłaciła lekceważeniem. Marcin też był obojętny dość w stosunku do Igi, mimo że jego problem na nią spadł niespodziewanie i w tak nieciekawych okolicznościach. Marcin wcale nie czuł się winny, bo to na niego spadło, a na Ige nie? Dla niego liczyło sie, aby tylko sprawę doprowadzić do końca.
Sylwia natomiast z niczym i nikim się nia liczy, ona chce być najważniejsza i chce to co jest nalepsze dla niej. Chciała uwieść Marcina nie licząc się z Igą, ani z uczuciami Marcina do Igi.
Cieszę się, że w końcu uważasz tak jak ja, że Sylwi ktoś też powinien publicznie wypomnieć co kombinowała w 6 serii. To byłaby nauczka również dla Marcina, by bronić dobrego imienia Igi w każdej sytuacji, by nie spotykały jej przykrości od kogoś takiego jak Sylwia, która może Igę obrażać, bo całowała się z Marcinem, a on to przed Igą przemilczał i bał się wtrącić, by Sylwia również na niego nie nawrzeszczała i przypomniała co się między nimi wydarzyło w czasie nieobecności Igi, i co oboje przed nią ukrywają. Sama ma za uszami, a Idze wyrzuca takie sprawy. To idealny przykład, że Sylwia nic nie różni się od Krzyska(brak klasy, taktu i wyczucia), oboje tak samo niewdzięczni za okazaną dobroć. Mam nadzieję, że to wszystko do czasu i Sylwia pojawi się z przeprosinami, przynajmniej powinna.
„W przypadku Sylwi problemem jest dziecko, od samego początu, ona nie obawia się Leny.”
No tak, bo Sylwia to ósmy cud świata, co próbują nam na siłę wciskać z ekranu, więc Lena nie jest zagrożeniem, bo przy niej nawet nie kuca. W ogóle nikt nie kuca. Z wyjątkiem Igi, bo z nią akurat dziwnym trafem przegrała. Ale wiadomo, to tylko przez łut szczęścia ;)
„Iga próbowała się dostosować do nowej sytuacji i Kindze pomogła zajmując się Mateuszem, a Kinga jej odpłaciła lekceważeniem.”
Sylwia też się próbowała dostosować do nowej sytuacji i Lenie pomogła znaleźć lekarza.
„Cieszę się, że w końcu uważasz tak jak ja, że Sylwi ktoś też powinien publicznie wypomnieć co kombinowała w 6 serii.”
Nie po raz pierwszy o tym piszę :)
„Sylwia nic nie różni się od Krzyska(brak klasy, taktu i wyczucia)”,
W ich pierwszym wspólnym spotkaniu w bramie na Żelaznej bardzo do siebie pasowali. Jak dla mnie, zrobiła wtedy złe wrażenie, wydzierając się na niego.
„Mam nadzieję, że to wszystko do czasu i Sylwia pojawi się z przeprosinami, przynajmniej powinna.”
Powinna, ale czy to zrobi? Będzie przecież cierpiała po ostatecznym rozstaniu z Mariuszem, więc może nie mieć do tego głowy i sprawa się rozpłynie w jej łzach. Lub zbolałych pięciu słowach w kancelarii, a nie butelką wina jak w przypadku Asi. No nic, zobaczymy. Na nic się nie nastawiam.
Łut szczęścia! No tak, zbytnia pewność siebie czasami prowadzi na manowce.
Czy Sylwia pomogła Lenie, czy dziecku i chciała się tylko wykazać przed Mariuszem, bo już jej Kuba chodzi po głowie?
W końcu Sylwia i Krzysiek to w połowie ta sama krew i jak to określił Paweł Małeckich "buracki profil" mają.
Podejrzewam, że scenarzystki kolejne problemy nałożą na siebie i zamiotą sporawę pod dywan, bo jak zwykle będzie co innego ważne. Iga będzie musiała zrozumieć, że Sylwia się teraz miote z kolei z powodu zerwania zaręczyn z Mariuszem i lepiej bedzie się do niej nie odzywać, bo już ma Kubę do pocieszania.
I&M dołożą problemy z Helą i wszystko sprawa z Sylwią rozejdzie się po kościach, pojawi się Gadomska, więc trzeba będzie zjednoczyć siły.
Wiem ,ze Sylwia nie musiala tego mówić do Igi ale postawmy sie w jej sytuacji wszyscy chcą teraz za nią decydowac i dawac jej złote rady :matka,Aśka,Igor,Paweł teraz Iga.Kuba jeszcze dobrze nie wszedł do kancelarii ,a już na niego naskoczyla niech to Sylwia decyduje z kim chce sie widzieć ,a nie Iga co ja to intersuje kolo kogo doktorek się kręci to jest tylko Sylwii i Kuby sprawa nikogo innego ,Iga ma dzieci i Marcina i niech tym sie zajmie
Spoko. Dlatego sama napisałam, że nie powinna się wtrącać. Iga jak zwykle broni całego świata. I poszła myślowym schematem: Sylwia jest ZNOWU zaręczona po powrocie z Hawany i ma co ogarniać, więc może nie w głowie jej zawracanie głowy przez następnego faceta. Iga, owszem, nie powinna, bo tak jak jej powiedział Kuba, to nie jej sprawa. Tylko że już kiedyś z Sylwią o tym rozmawiała, Sylwia się jej radziła nawet w kwestii bycia z Mariuszem. Potem w toku wydarzeń wynikło, że wróciła do Mariusza i przez to Iga mogła naprawdę myśleć, że odejmuje Sylwii zamieszania, którego ona nie potrzebuje skoro jednak podjęła decyzję o powrocie do Mariusza.
No ale Sylwia ma inne plany, o których Iga nie mogła wiedzieć, więc niestety się wtrąciła. Całkiem niepotrzebnie, nie da się zaprzeczyć. Tak samo Sylwia ma też inne myślenie o tym, co to znaczy być zaręczonym. Jak świat światem, ludzie się zaręczają z myślą o małżeństwie. Po to jest instytucja zaręczyn. A Sylwia mówi to tak, jakby to nie miało związku. Iga zrobiła oczy jak pięć złoty. No cóż…
Dobra, ale tak obiektywnie patrząc.. To czy Iga nie jest szczesciara ze trafiła na Marcina? Jest i to ogromną bo realnie patrząc rozwodka z dwójką dzieci dorabiająca jako sprzątaczka ma małe szanse aby przystojny prawnik się w niej zakochał i to tak ze faktycznie świata poza nią nie widział wiec nie wiem w sumie czemu takie oburzenie słowami Sylwii. Tym bardziej, że myślę iż powiedziała to w złości, miała ciężki dzień, w ogóle była w mega trudnej dla siebie sytuacji. wiec w sumie mnie to nie dziwi że palnela na gorąco takie słowa. Ale jednak trafiła w punkt z tym ze Iga jest szczesciara bo jest i nie da się temu zaprzeczyć, poza tym każda kobieta chciałaby spotkać faceta dla którego będzie najważniejsza i który nie będzie poza nią świata widział, wiec w Sylwii pewnie odezwała się też może taka trochę zazdrość bo ona jak na razie takiego szczęście nie miała. A sytuacja z poprzedniego sezonu hmm zdarza się każdemu niefortunnie zakochać i stracić głowę, nie myśleć racjonalnie. Sylwia jest tylko człowiekiem i popełnia błędy tak samo jak Iga. Zanim spotkała Marcina miała dzieci z dwoma różnymi facetami, czyli też popełniła błędy. A jeszcze wracając do tego co Sylwia powiedziała.... Cóż a Idze nie zdarzało się też w złości coś niefortunnego czy też niemiłego powiedzieć? A w drugim sezonie jak klocila się z Marcinem na uczelni, to bez wcześniejszegi zapytania Marcina jak naprawdę wygląda sytuacja z jego rodzicami tez coś tam palnela i to bardzo Marcina dotknęło, także każdemu się zdarza.
Może Sylwia faktycznie nie powinna tak ostro zareagować bo Iga nie chciała źle, ale w złości często mówi się rzeczy których się potem żałuje więc trochę nie rozumiem aż takiego oburzenia.
Sylwia powiedziala szczerą prawde w zlosci bo oczywiscie normalnie nie wypada mowic takich rzeczy o idze wg mnie wcale jej nie obrazila strescila na szybko zyciorys igi,ja wiem ze fanki tej bohaterki maja ją za wzor matki zony ktora swietnie sobie radzi ,obiektywnie patrzac na to z boku bez emocji to jedynym osiagnieciem igi jest łapanie kolejnych facetow i rodzenie dzieci nic wiecej
To prawda dla niektórych tutaj to Iga jest najlepsza matka ,żona i kobieta na świecie normalnie czysty diament ,jak ktoś się jej przeciwstawi to od razu jest najgorszy ,prawda jest taka ,że w życiu coś takiego by nie przeszło ,rozwodka z trójka dzieci każde z innego ojca spotyka bogatego prawnika bez żadnych obowiazan ,który zakochuje się w niej do szaleństwa takie coś możliwe jest tylko w filmach także też traktuje to jako serial ale śmieszy mnie jak ktoś przedstawia ją jako postać samych dóbr i cnót ,tylko ona może na wszystkich krzyczeć i we wszystko się wtrącać ale tak wiem ona chce tylko wszystkim pomóc ;)
Wiem jak czytam komentarze to mam wrazenie ze niektore panie przedawkowały harlequiny sprzataczka ktora ma 2 dzieci kazde z innym co najwyzej moze zyc z alimentow i 500+ (wiem ze zaraz ktos napisze ze ja zycia nie znam ze pewnie nie spotkalam rycerza na bialym koniu i takie tam bzdety bo to jedyny argument jaki mogą podac twierdzac ze takie rzeczy dzieją sie w realu) podobnie jak pretty woman gdzie w prostytutce zakochuje sie przystojny milioner ,a jeszcze gorsze sa te komentarze ktore przeklamują rzeczywistosc iga sama podejmowala zyciowe wybory na co psychofanki pisza ze nieprawda bo nie miala szczescia do facetow (szczescie lub jego brak to zrządzenie losu iga decydowala sama) jak pisze ze ok raz w zyciu mozna popelnic bład ale samotna matka z dzieckiem ostrozniej wybiera kolejnego partnera i sto razy pomysli zanim decyduje sie na kolejne dziecko na co psychofanki ze niepraweda bo jak masz faceta to rodzisz mu dzieci (jakby to byl obowiązek) juz nie bede wymieniac przykladow ale trudno jest trafic na obiektywną fanke igi rozumiem ze ktoś lubi tą postać ale przeklamywanie faktow jest śmieszne
„dla niektórych tutaj to Iga jest najlepsza matka ,żona i kobieta na świecie normalnie czysty diament”
Dla których? Z tego co ja widzę, to fani Igi widzą jej wady i niejednokrotnie było o tym tutaj pisane. O tym było wiele dyskusji na przestrzeni tych kilku sezonów. I to miedzy fanami Igi właśnie.
Sylwia wreszcie przejrzała na oczy,ze na zwiazek z lotnikiem & matką jego dziecka i dzieckiem w pakiecie, szkoda czasu.
Postawila tez do pionu Jadwigę, nazywajac sprawy po imieniu, ze ma 3 dzieci z 3 facetami i do wszystkiego sie wtraca. Jadwiga potwierdziła swoja upierdliwość wtrącając sie kolejny raz w nie swoje sprawy (Jurkowski). Poza tym Jadwiga nadaje sie tylko jako tlo, czy to na rozprawie czy stojac obok siedzącego Kaszuby udzielającego porady prawnej. Kropka nad i bylo jej idiotyczne pytanie przy klientce, "naprawdę tylko sąd"? Tępa dzida.
Nie mozna mowić (prawdy) o najwspanialszej i jedynej glownej bohaterce tego serialu ;) wtedy powiedza ze jesteś chamski jak sylwia i zazdrościsz jej zniszczenia sobie mlodosci latajac od faceta do faceta rodzac kolejne dzieci zamiast zdobywac wyksztalcenie robic kariere ,po co przeciez to oczywiste ze kazda taka Iga znajdzie prawnika ktory bedzie utrzymywal ją wszystkie jej dzieci uzerał sie z byłymi facetami i jeszcze bedzie patrzyl z uwielbieniem na zaniedbaną ige w rozciagnietym swetrze omijając wzrokiem zadbaną i piekną sylwie ktora bezczelnie zdominowala kuchte
Prawda boli haha. Tak jak za nazywnie zyda zydem dra sie o antysemityzmie.
Jadwiga powinna zadbać o siebie. Dziewczyny w szkole, małego podrzuci komus, tak jak ma to w zwyczaju i na fitness.Chyba, ze Marcin lubi puszyste :D
„obiektywnie patrzac na to z boku bez emocji to jedynym osiagnieciem igi jest łapanie kolejnych facetow i rodzenie dzieci nic więcej”
I nic więcej? Podjęcie studiów przy dwójce dzieci i jednoczesnej pracy, w końcu staż w USA i fundacja – to jest nic? A to, że od kiedy ją znamy, bezinteresownie pomagała innym? Ładne mi nic. Człowieka się nie sprowadza jedynie do nietypowej sytuacji rodzinnej.
Sylwii życiorys też można po chamsku streścić, że wyszła po szczeniacku za mąż, który to mąż był beznadziejny i dosyć szybko ją porzucił bez słowa wyjaśnienia. I zanim się rozwiodła z tym kryminalistą, to usilnie próbowała rozbić czyjś związek, by potem po chwili przerwy wpaść w kolejny i ponownie na hurra się zaręczyć nie poznając dobrze faceta, w międzyczasie flirtując z innym. A jedynym jej osiągnięciem jest to, że wiedziała jak używać antykoncepcji (albo jej partnerzy wiedzieli). O Kubie nie będę pisać, bo jeszcze nie wiadomo, co się wydarzy, choć zapowiedzi nie wróżą nic lepszego. Ale właściwie…. to po co tak po chamsku obie Małeckie streszczać? Ani Sylwii życie do tego się nie sprowadza ani Igi.
Jeśli miałabym Ci coś poradzić to nie wdawaj się w dyskusję z tymi co nienawidzą Igi, bo ich nie przekonasz, a może Cię spotkać coś niemiłego, sama tego doświadczyłam. Ja po prostu nie czytam niektórych wypowiedzi, bo szkoda czasu i nerwów:)))
(Znowu prowokujesz a pozniej bedziesz histeryzować) przyjmij do wiadomosci ze ludzie nie musza miec podobnych gustow zeby rozmawiac (zgadzać sie z czymś bądz nie) w cywilizowany sposob tylko ty niechec(nienawiśc bo to zbyt mocne slowo ale bardzo w twoim stylu) do igi traktujesz jak atak personalny juz raz probowalam ci przemowic do rozsadku ze klocisz sie o postać fikcyjną obrazilaś sie teatralnie stwierdziłaś ze odchodzisz z forum ,teraz jestes znowu omijam twoje komentarze wielkim łukiem a ty zaczynasz podjudzać,to nie moja wina ze potrafisz rozmawiac jedynie z tymi ktorzy mają takie samo zdanie ,moze podyskutuj z kims na argumenty nie na przytakiwanie
Sylwia raz popelnila bląd zobacz jaka teraz jest ostrozna a to ze iga jest dobrym czlowiekiem (podobnie jak krzysiek pani irenka kaszuba ,,,) nie zmienia faktu ze jednoczesnie popelnia kardynalne wręcz glupie bledy nie moja wina ze jej wątek przypomina mi bajke dla dzieci biedny kopciuszek po wielu niepowodzeniach spotyka ksiecia pantofelek pasuje i galopuja na rumaku w strone zachodzacego slonca ,iga to postac z potencjalem a co z niej zrobili?przeciez czytasz forum wiele osob twierdzi ze nie ma na nią pomyslu,ze pokazuja ją jako zaniedbaną kobiete ktora na tle sylwii wypada slabo ze w ogole nie widac jej pracy w fundacji ze bez sensu wpada do kancelarii obladowana pieluchami wozkiem dzieckiem nie wiadomo wlasciwie po co (moja krytyka dotyczy glownie scenarzystek to one zrobily z igi taką postac)
Raz? Wyszła za mąż na Kasprowym nie licząc się z matką i ojcem, przeżyła czyste szaleństwo z nieodpowiedzialnym facetem i wie, że się to dobrze nie skończyło. Następny błąd to podbijanie do zaręczonego faceta, który ma pod opieką dwoje dzieci swojej narzeczonej i to takie podbijanie po bandzie, bo bez względu na odmowy i potencjalną krzywdę tych dzieci. Kolejny – zaręczenie się z facetem po miesiącu czy dwóch znajomości. Więc gdzie ta wielka ostrożność wobec facetów po poprzednim małżeństwie i nieudanym podboju? Że zapowiedziała, że ślubu tak od razu nie będzie? Jakby była ostrożna, to by powiedziała, że chce z nim być, ale z deklaracjami typu zaręczyny niech się wstrzymają aż coś razem przeżyją, poznają się bliżej. Ale nie, przyjęła pierścionek cała szczęśliwa. Sytuacja zaraz potem zrobiła się poważna. I jakby była ostrożna, to po aferze z Leną, po tym międzysezonowym myśleniu w Milanówku powiedziałaby Mariuszowi, że chce z nim być, ale że chce spróbować to powoli poukładać. Trochę się boi i żeby znowu poczekali z deklaracjami (nawet odłożyli zaręczyny) aż się dziecko urodzi albo jak sytuacja jako-tako dojdzie do normy po porodzie. Nie, ona znowu brnie w to, mimo że się jej dostało tą historią z Leną. Lata z pierścionkiem i się dziwi, że ktoś czyta to jak deklarację małżeństwa. A teraz się zapowiada, że będzie wpadać ze związku z związek, zamieni panów L ze sobą. To ostatnie akurat piszę ostrożnie, bo nie wiem jak to będzie faktycznie wyglądać. Można powiedzieć, że nie ma dziewczyna szczęścia do związków, ale sama tak wybierała. Czyż nie?
Iga oczywiście też popełniała, tak jak piszesz, kardynalne błędy dotyczące związków. Z naciskiem na „popełniała”. Te najgorsze, czyli Filip i Krzysiek, popełniła kiedy była dużo młodsza niż teraz Sylwia. Zdaje się, że niedługo po maturze trafiła w pieluchy i świat jej się skończył, nie miała za bardzo jak poszerzać horyzontów. Krzysiek to też mniej więcej wtedy się trafił. Po latach z nim małżeństwa stwierdziła, że nie chce w nim tkwić i ja to poczytuję za dobry jej ruch, a nie błąd. Sylwia już na studiach wdepnęła w małżeństwo z Igorem. Dodam, że prestiżowych studiach, gdzie wydaje się, że ludzie wraz ze specjalistyczną wiedzą nabywają nieco więcej rozumu niż laska z prowincji po ekonomiku. A też się nie ustrzegła błędów. Iga w końcu dobrze wybrała i Sylwia też pewnie dobrze wybierze, bo to atrakcyjna kobieta, więc będzie mogła wybierać wśród potencjalnie najlepszych.
Ale ja to wszystko wiem pomimo tego ze lubie sylwie i jej kibicuje ani razu nie probowalam tlumaczyc jej idiotycznego zachowania w stosunku do kaszuby (co ona sobie myslala) szkoda ze fani igi nie potrafia rozmawiac o jej bledach tylko zaczynaja ją tlumaczyc albo udaja ze to wcale nie tak i igunia jest ofiarą bo trafiala na zlych facetow,ja z sympatii do sylwii tez moge isc w zaparte i mowic ze serce nie sluga ze mogla sie zakochac ze jest lepsza "partią" dla kaszuby od igi ,,a nigdy czegos takiego nie zrobilam fakty są takie ze sylwia zrobila z siebie idiotke na szczescie szybko to do niej dotarło ,z mariuszem zwiazek byl normalny i ten facet na tle pawełka wypadał świetnie wiec wcale mnie nie dziwi ze przyjela zareczyny sprawa z leną wyplynela pozniej przeciez nie mogla tego przewidziec ,chociaz jak mleko sie wylało i mariusz sam przyznal ze zwiazek z sylwią był na zakladke z leną moglo jej sie zapalic światelko ze facet jednak nie jest taki super jak myslala ale jedna podjela wyzwanie ktoremu nie podolała ,wez tez pod uwage to ze gdyby sylwia byla igą to mialaby juz dziecko z igorem i mariuszem ,jej sytuacja jest jednak inna sylwia nie jest az tak bezmyślna jak iga
Ale już jej zachowanie w stosunku do Igi tłumaczysz jej trudnym czasem. Owszem piszesz, że nie pochwalasz, ale rozumiesz. Tak samo fani Igi niejednokrotnie nie pochwalają jej zachowań, ale są w stanie ją zrozumieć. Ja akurat nie widzę nic złego w szukaniu „okoliczności łagodzących” i dzieleniu się tym z innymi w dyskusji. Nie wszyscy muszą to przyjąć, mogą zostać przy swoim zdaniu, ale już obrażanie przy tym innych forumowiczów czy jakieś uogólniające negatywne ich ocenianie nie jest w porządku.
A mnie bardzo dziwi, że tak szybko przyjęła oświadczyny Mariusza. Ile oni się wtedy znali? Oczywiście Mariusz wydawał się ok, ale to jest wystarczające, by tak szybko podjąć tak poważny krok? I to po takim doświadczeniu, jakie miała z Igorem znowu tak szybko deklaracje? Właśnie z perspektywy jej doświadczenia, powinna być ostrożniejsza. Odmowa zaręczyn nie jest równoznaczna z odmową związku w ogóle. Sylwia nic nie mogła przewidzieć, ale mogła po prostu zwolnić tempo i podejść do tego racjonalniej. Skoro Mariusz się tak zadeklarował, to znaczy, że wpadł po uszy, więc odmową zaręczyn by go nie przegoniła ze swojego życia.
Co do ostatniej uwagi, to tak jak już gdzieś pisałam - chwała Sylwii, że wie jak używać antykoncepcji. Albo chwała jej partnerom. Iga i jej partnerzy nie wiedzieli… albo wiedzieli, ale jak wiemy nie ma 100% skutecznej antykoncepcji i jest mnóstwo takich „antykoncepcyjnych” dzieci. Zdarza się najlepszym i nie musi świadczyć jedynie o bezmyślności. No ale wiadomo, wielu myśli, że to kobieta jest zawsze „winna”.
Osiągnięcia Jadwigi to podrzucanie dzieci gdzie i komu popadnie, bo ona ma cos do załatwienia w tym frajerowi Kaszubie, zostawiając mu caly ten pierd.olnik na głowie, gdy wyjechała do Usa. Kolejne osiągnięcie to pouczanie innych, łącznie z wykładowcą już na pierwszych zajęciach.
Sylwia dlugo sie nie rozwodziła, bo nie wiedziała gdzie przebywał jej byly. Jak sie okazało, że siedzi, dosłownie i w przenosni,czyli miejsce jego pobytu jest stale i go nie zmieni / dostarczenie pismo z sądu, ruszyła procedura.
No tak, na Ciebie zawsze można liczyć w kwestii oceniania Igi wyłącznie w negatywnym świetle. Darujmy sobie dyskusję na ten temat, bo i tak się nie dogadamy.
Tylko się powtórzę, co napisałam, w komentarzu, do którego się odnosisz: „po co tak po chamsku obie Małeckie streszczać? Ani Sylwii życie do tego się nie sprowadza ani Igi.”. Nic więcej nie mam do dodania.
Co innego jak ktoś żartem czy z uśmiechem mówi kobiecie, że jest szczęściarą, bo po takich przejściach trafiła na takiego faceta, a co innego jak z nerwem się wypomina, że nie ma prawa głosu, bo sama sobie narobiła bigosu, a mimo to ja kot spadła na cztery łapy i trafił się jej facet jak ślepej kurze ziarno. Bo tak mi to zabrzmiało. Która kobieta chciałaby usłyszeć jak inna jej insynuuje, że tak naprawdę nic nie znaczy, a tylko jej spadało „z nieba”. Nie że jest czegoś warta i dlatego Marcin ją pokochał. To co, ona nie zasługuje na Marcina, on jest tylko nie wiadomo dlaczego zaślepiony? Czy o co Sylwii chodziło? W tym kontekście, to co to za komplement, że jest się szczęściarą? Iga miała się poczuć, że nic nie zależało od jej osobowości, charakteru, dobroci, tylko że to był głupi łut szczęścia? Ludzie kształtują swoje życia, robią błędy, naprawiają, bo coś robią, a czegoś nie robią, bo jacyś są, a jacyś nie są. A nie że tylko przypadek i łut szczęścia. Takich rzeczy się drugiej kobiecie nie mówi. To nawet Asia potwierdziła.
Oczywiście, każdemu się zdarza palnąć i Idze wiele razy. Ale ja oceniam właśnie tę konkretną sytuację. To że każdemu zdarza się palnąć, to mam uznać, że nic się nie stało?
Jeszcze raz obejrzałam tą scenę i po raz kolejny nie odebrałam tego w ten sposób, że Sylwii chodziło o to, iż Iga nie jest warta tego, że Marcin ją kocha i świata poza nią nie widzi, podkreśliła tylko, że nie każdy ma szczęście trafić na takiego faceta, w tym ona - chyba racja, prawda? Wiem, że za ostro to powiedziała, ale kurde jej narzeczony był z Leną w szpitalu, bo istniało ryzyko, że jego dziecko jest chore, nie odbierał, więc Sylwia była zdenerwowana i miała prawo, chyba sobie nie wyobrażasz, że nagle miała sobie zażartować. Sądzę, że gdyby z taką uwagą jak Iga, wyszedł np Paweł, Marcin albo Marta, to też by im się oberwało, akurat padło niestety na Igę. Spodziewałam się, że Sylwia może w końcu w którymś momencie wybuchnąć, bo co jak co jej sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. I moim zdaniem miała rację, że Iga nie wie jak to jest, gdy facet cie zdradza z inną kobietą i na dodatek z nią wpada, Iga też swoje przeżyła, z Filipem, z Krzyśkiem, albo to z Kingą, tylko że to była inna sytuacja, też ciężka, ale jednak zdrady tam nie było, a wydaje mi się, że zdrada jest bardzo bolesna.
Ja nie mówię, że nic się nie stało, Sylwia nie powinna aż tak ostro zareagować, ale ja staram się ją w jakiś sposób zrozumieć. Bo czy tez tak jak pisałam, stwierdzenie, że Iga miała szczęście spotykając Marcina (wiem, że ostrym tonem, ale nie wyobrażam sobie w takim momencie żartującej Sylwii) jest równoznaczne z tym, że twierdzi że na niego nie zasługuje i nie jest go warta? Kurcze, ją po prostu boli to, że kolejny facet w jej życiu, okazał się nie tym, dla którego będzie najważniejsza na świecie, ja tam ją rozumiem.
„Jeszcze raz obejrzałam tą scenę i po raz kolejny nie odebrałam tego w ten sposób, że Sylwii chodziło o to, iż Iga nie jest warta tego, że Marcin ją kocha i świata poza nią nie widzi, podkreśliła tylko, że nie każdy ma szczęście trafić na takiego faceta, w tym ona - chyba racja, prawda?”
Racja, nie każdy. Ale ona mówiła to w takiej formie, że można się udławić. Sama zresztą piszesz, że powiedziała to za ostro. Niestety, sposób mówienia zdradza często prawdziwy sens wypowiedzi. Słowa poprzedzające też nie były bez znaczenia. Jeśli mówi to wszystko takim tonem, to znaczy, że nie ma nic miłego do powiedzenia i że nie jest to z pewnością żaden komplement. Nie musiała żartować ani się uśmiechać. Nie musiała nic mówić. I nie musiała tego przede wszystkim mówić Idze. Po co to w ogóle mówiła? By wyładować złość czy by przy okazji sobie pojechać po Małeckiej-Kaszubie?
„Sądzę, że gdyby z taką uwagą jak Iga, wyszedł np Paweł, Marcin albo Marta, to też by im się oberwało, akurat padło niestety na Igę.”
I tu z pewnością masz rację. Tylko co to zmienia? Idze się dostało i to właśnie teraz oceniamy.
„Spodziewałam się, że Sylwia może w końcu w którymś momencie wybuchnąć, bo co jak co jej sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. I moim zdaniem miała rację, że Iga nie wie jak to jest, gdy facet cie zdradza z inną kobietą i na dodatek z nią wpada, Iga też swoje przeżyła, z Filipem, z Krzyśkiem, albo to z Kingą, tylko że to była inna sytuacja, też ciężka, ale jednak zdrady tam nie było, a wydaje mi się, że zdrada jest bardzo bolesna.”
Cóż, Sylwia chodzi jak pole minowe od pierwszego odcinka i wybuchy ma raz po raz. Dostało się Asi, Pawłowi, jej własnej matce, Krzyśkowi.
Ja tam uważam, że sytuacja Sylwii jest bardzo podoba do sytuacji Igi z czasów Kingi i Mateusza. Piszę już o tym wyżej, nie będę się powtarzać. Ale może powtórzę tylko to, że wydaje mi się, że Sylwia nigdy nie podniosła tematu zdrady. Zawsze mówiła tylko o swoim miejscu między Mariuszem, Leną i ich dzieckiem. Jak się mylę, to mnie popraw, proszę.
'Zawsze mówiła tylko o swoim miejscu między Mariuszem, Leną i ich dzieckiem. Jak się mylę, to mnie popraw, proszę.'
Hmmm wiesz nie pamiętam dokładnie wszystkich kwestii, jakie wypowiada Sylwia, może faktycznie nie padło słowo zdrada z jej ust, ale co to zmienia? Myślisz, że jak to odbiera? Może właśnie unikanie tego słowa jest tym o czym mówi Aśka, oszukiwaniem i pocieszaniem samej siebie. W tej rozmowie z Mariuszem w dzisiejszym odcinku widać, jak bardzo jest tą sytuacją przejęta i jak boi się tej wspólnej z nim przyszłości. Pytanie go o to, czy będzie chciał mieć z nią kiedyś dzieci świadczy o tym, że ma obawy co do tego, że gdy urodzi się mu dziecko, czy nagle nie stanie się ono dla niego całym światem. A może jednak Mariusz chciałby kiedyś stworzyć z nim i z Leną rodzinę? Co jeśli pewnego dnia powiedziałby Sylwii, że stała się dla niego jednak mniej ważna niż oni? Może ona po prostu nie chce żyć każdego dnia z takimi obawami? Tylko, że w pewien sposób naprawdę próbowała się z tym wszystkim pogodzić. dlatego nie chciała patrzeć na to w kontekście zdrady, ale tak się się spodziewałam, przerosło ją to wszystko.
'Ja tam uważam, że sytuacja Sylwii jest bardzo podoba do sytuacji Igi z czasów Kingi i Mateusza'
Ja między jedną i drugą sytuacją widzę jedną, znaczącą w moich oczach różnicę - Marcin nie spotykał się jednocześnie z Kingą i z Igą, natomiast Mariusz spotykał się jednocześnie z Leną i z Sylwią i chyba to czasowo wychodziło na to, że dziecko poczęło się wtedy, gdy Mariusz z Sylwią już się spotykał, jeśli się mylę, też proszę, popraw mnie ;)
To mnie właśnie dziwi, że nie padł ten zarzut. Była mowa o zakładce jeszcze w finale 7 serii. A potem cisza. Jakby sprawa nie miała znaczenia. Wyjścia są dwa:
1. Sylwia tej zakładki nie poczytała za zdradę. Sama tak mówiła Mariuszowi, że to zdarza się. Po prostu może mieć taki światopogląd, że początki to początki i nie należy być takim stąd-dotąd. Sama zresztą (i tu muszę powrócić do wałkowania 6 serii) chciała zrobić zakładkę Marcinowi, który miał narzeczoną za oceanem. I dla niej to powiedzmy, że nie jest pierwszyzna i nic strasznego. W tym przypadku skupiła się po prostu na sprawie swojej roli w powstałym trójkącie z dzieckiem w tle.
2. Scenarzystki się kapnęły, że gdzieś wkradł się błąd i nasza forumowa arytmetyka (ale tylko części forum) dostrzegła coś, czego nie miało być, czyli że dziecko wg nich miało się począć jeszcze przed tym jak Sylwia zaczęła sypiać z Mariuszem, ale poszły w zaparte i celowo nie poruszają tego tematu jakby go faktycznie nie było.
Co wybrać? ;)
W każdym razie, zdrada to jest mocny argument. Taki który "zamiata" u niektórych wszystko. I naprawdę dziwne, że nie padł w tych rozterkach Sylwii. Jak dla mnie, według tego co widziałam, to była zdrada, ale cóż począć, skoro nikt tego nie podnosi, a problem widzi gdzie indziej?
Chyba z tym tąpnięciem scenarzystek w arytmetyce masz rację. Postanowiły sprawę niewygodną, jak zwykle zamieść pod dywan. Nie wiem, czy ten dywan już nie jest przetarty po tylu zamiecionych sprawach:)
Może wybrały jakiś z wysokogatunkowej wełny i liczą na to, że nic go nie ruszy. Ale z pewnością będzie widać wybrzuszenia, jeśli za dużo pod niego zamiotą ;)
in_tro, nie oglądałam jeszcze odcinka, ale Twój wpis już mi ciśnienie podniósł w temacie Małeckiej nr 2. Jakbym ją teraz spotkała na ulicy, nie byłabym miła;-) A Kaszuba w bezruchu? Serio? A Radecki uśmieszek? Oby te emocje nie wybuchły na koniec sezonu, bo nie wierzę, że po Idze to spływa. Sylwia taka nieszczęśliwa, ciekawe, w kogo wyceluje "na pocieszenie":-|
'Sylwia taka nieszczęśliwa' no cóż, ja na jej miejscu tez bym była nieszczęśliwa, powodów do radości za bardzo nie ma, jeszcze Mariusz z pełną radością powiedział, że będzie miał piękna żonę i piękne dziecko, no fajnie, żyć nie umierać, szkoda tylko że z jej perspektywy tak fajnie to już nie wygląda.
I tak jak wcześnie napisałam, czy Sylwia powiedziała nieprawdę ze Iga jest szczęściarą? Moim zdaniem trafione w punkt, ale oczywiście ja mega się ciesze, ze się jej z Marcinem poszczescilo, tylko z.drugiej strony nie można się dziwić Sylwii, że też czegoś takiego pragnie.
A ja nieobiektywnie, bo nie oglądałam odcinka. Współczuję Sylwii, że nie trafiła z lotnikiem. Rozsądek górą. Ale nie pierwszy raz wyrzuca w gniewie innym. Akurat Igę mogłaby sobie darować, bo zaliczyła atak pocałunkowy na mecenasa, na szczęście bezskuteczny. Z tyłu głowy jeszcze doktorek, co to też o Iguni marzy. Co ta sprzątaczka w sobie ma, czego nie mam ja? Do Asi z winem się pofatygowała, że ją poniosło. Ciekawe, czy stać ją na podobny gest w stosunku do szczęściary Małeckiej nr 1;-)
Dokładnie tak myślę. Ale co do Sylwii i jej tyłu głowy, to w odcinku wyszło jednak na to, że ona nieświadoma, że Kuba miał coś do Igi, że byli razem. To trochę dziwne. Cd. potem, bo muszę zmykać :)
Sylwia nie powiedziala na prawdę nic złego Idze powiedziałatylko ,że jest szczesciara bo spotkała kogoś dla kogo jest najważniejsza i ze ona nie ma tyle szczęścia ,Iga nie potrzebnie wtracala się w sprawę Kuby i Sylwii już od progu naskoczyla na doktorka później poinformowała Sylwie ,że splawila Kubę żeby nie zawracal jej głowy ,Sylwia się zdenerwowała ,że kolejna osoba chce za nią decydować i wie co dla niej najlepsze ,nie powinna się już wtrącać w sprawy Kuby jak sam powiedział to nie jest jej sprawa ,nie rozumiem skąd takie oburzenie na słowa Sylwii bo powiedziała tylko prawdę Iga miała szczęście i tyle i nie wie co czuje Sylwia w tej sytuacji bo nigdy przez takie coś nie przechodziła
Sylwia nie powiedziała nic złego, jednak zdecydowanie użyła zbyt dużej dawki emocji w tym słowotoku.
Nie zgodzę się, że nie powidziała nic złego, no może nie złego, ale obrażliwego. Tak jak to sformułowała i sposób w jaki to mówiła było umniejszające wartość adresata. Czasem nie sama treść, ale sposób jej podania ma zasadnicze znaczenie. Niestety w tym przypadku, mówiąc kolokwialne "dowaliła" Idze, zapominając, że sama nie jest święta, tylko idąc tokiem myślowym Marty "się upilnowała", no bo przecież ona i Marta to takie porządne dziewczyny:))))))))))
Dokładnie. Forma świadczy o negatywnym nacechowaniu tego, co powiedziała. Chyba że ja o czymś nie wiem i miłe słowa okrasza się piorunami z oczu i podniesionym nerwowym tonem.
Przeciez to juz drugi raz sylwii kiedy miala trudniejszy okres w zyciu bardziej stresujący i wyladowala sie "niechcący" na niewinnej osobie poprzednio przyszla przepraszac aśke (nie pamietam za co ale chodzilo o scene w restauracji aśki cos zlosliwego na temat jej matki) teraz oberwala iga ,nie tlumacze zachowania sylwii ale ostatnie wydarzenia mocno ją wymęczyly psychicznie łacznie z tym ze w poprzednim odc uciekla do aski przed matką dziecka lotnika wsiec ja jej zachowanie jestem w stanie zrozumiec (nie pochwalam ale rozumiem)