Początkowo miałem wahania odnośnie ocenienia całego serialu. Były odcinki mocno budzące uczucia żenady z powodu irracjonalizmu jak i również(zbędnego?) wątku Revy. Pojawiały się także klasyczne ceny budzące powagę, które wciskały w fotel. Mroczne, budzące ekspresywne uczucia powagi, które będą wyjątkowo doznawane poznawczo przez fanów Star Wars.

Niestety, żyjemy w czasach postmodernizmu, a jak wiadomo dzisiaj tworzy się ,,sztukę" masową dla młodego pokolenia, którą szanowany Pan Bagiński określił subtelnie, jako mało rozumiejącą racjonalizm i logikę (po prostu nie czytają książek i ich rozwój intelektualny zakończył się na pierwszej pobranej aplikacji). Tą ścieżką docieramy do spostrzeżenia, iż pokolenie starsze, (choć mimo 25 roku życia nie czuje się staro) nie może zrozumieć jak można tak w koncertowy sposób być nieporadnym.

Pamięta ktoś muzykę z tej serii? Oprócz znakomitej muzyki Johna Williamsa nie mamy tak naprawdę co zapisać w pamięci. Muzyka brzmi jakby zrobił ją 13 latek na pirackim programie muzycznym. Scenariusz, casting, napisane dialogi, sceny walk, czy ucieczek jest na poziomie kreskówki dzisiejszego CN.

Potencjał na serial był spory tak sądzę. Wątek Lei też pomimo ogromnej krytyki uważam, że miał sens. Tylko to mogło ruszyć Obi Wana z miejsca. Inaczej mielibyśmy serial gdzie wszystko dzieje się na Tatooine, jak całe SW.

Pomimo dość wysokiej oceny mam krytyczną opinię. Teraz tylko możemy czekać na następne profanacje jak LOTR Amazona i wiele innych produkcji autorów, które nie potrafią dać już nic nowego.

Gdzie zaprowadzi nas przyszłość, jeśli już nic nowego nie potrafimy stworzyć?