Odwilż
powrót do forum 1 sezonu

... i wrzucając ten serial bezpośrednio po maratonie z trzema odsłonami "Rojsta", szybko przypomniało mi się, dlaczego nie oglądam rodzimych produkcji od ok. dwóch dekad. Tak jak "Rojst" był miłym zaskoczeniem i świeżym oddechem od guano z USA, tak w przypadku "Odwilży", szybko ten oddech znów zaczął być ciężki i stęchły. O ile produkcja Holoubka juniora et consortes została zrealizowana w konwencji i pewne przerysowania i absurdy dość dobrze się w nią wpisują, chociaż trzecia seria z rozpoczynającą ją strzelaniną, mocno nadwyrężyła moją tolerancję na głupoty i próbę nieudolnego przypodobania się i naśladownictwa masówki zza oceanu, to tutaj zgrzytam zębami od pierwszego odcinka. Twórcy silą się na realizm i bycie jak najbliżej rzeczywistości. Akcja dzieje się współcześnie, mamy panią detektyw, świeżą wdowę, matkę, która, jak to przystało w tego typu serialach, woli wrócić jak najszybciej do pracy, niż "przepracować" żałobę i zająć się sobą i córką. I ok, znamy ten schemat na wylot. Ale do diaska, nagromadzenie głupot, debilizmów i niekonsekwencji, zwłaszcza w serialu kryminalnym, gdzie dbałość o szczegóły, to powinien być priorytet, jest porażająca już od startu. Tylko kilka przykładów, bo jestem dopiero po dwóch odcinkach, policjant wpieprzający orzeszki na miejscu zbrodni, tuż nad ciałem ofiary, Zawija wparowuje do filharmonii w czasie koncertu, wchodzi na salę ot tak i drzwi za nią trzaskają, co wyraźnie słychać?! Kto był choć raz na koncercie w filharmonii, wie, że w trakcie koncertu przy drzwiach na salę stoi personel i nie wpuszcza, a jeżeli już wpuszcza, to zazwyczaj trzeba się wylegitymować (media, służby etc.) i zamykają za Tobą bezszelestnie drzwi, bo koncert trwa, a akustyka w tych pomieszczeniach jest 1000%... Dalej Zawija u patologa w prosektorium i patolog bez golenia głowy stwierdza od razu przyczynę zgonu od ciosu. Zawija zdejmuje opaski z paśnika bez rękawiczek, podejrzewając, że może to być miejsce zbrodni. I tak dalej. Pomijam już grę aktorską w kreowaniu głównej bohaterki przez Wajdę, bo do Jass i Różdżki z "Rojsta" to jej daleko, ale może to była wizja Żuławskiego juniora, albo zbyt skromny warsztat aktorski pani Kasi, Fabijańskiego to nawet nie tykam, bo śmiech. Do tego dochodzą męczące i wtórne ujęcia z drona w czołówce, kopiowane już od czasów "Mostu nad Sundem" z charakterystyczną, melancholijną piosenką i ten zużyty poza granice możliwości, zimny niebieskawy szaro-bury filtr, bo przecież jest kres zimy, ale jeszcze nie wiosna, więc wiadomo, błoto, ludzie jak za PRLu w ciuchach bez żywych kolorów, do tego qrvy i inne bluzgi jako przecinki w dialogach, które swoją drogą, też pozostawiają wiele do życzenia, etc. itd... No nic, brnę dalej, choć nadzieje me nikłe. Na razie 4/10, i to trochę na wyrost.

DiableAuCorps

Ufff. Pierwsza seria zaliczona, a raczej wymęczona.
Muj borze szumiący... ja tu poza jednym zarzutem/pretensją, nie będę już nic dodawać, bo chyba dziewięć stron komentarzy wyczerpało temat. Mam ogromny żal do scenarzystów, którzy obdarowali nas tak "bogatymi", "urozmaiconymi" i "kwiecistymi" dialogami, że nie wpletli ani jednej "qrvy" w kwestie małej Hani aka "dziecka wiecznie znikającego". Moim zdaniem zaprzepaszczony potencjał, który mógłby, nie musiałby, ale mógłby uratować ten serial...
Zostawiam te 4/10 za ładne kadry i drugoplanowe role.
Jeśli w ogóle przystąpię do serii nr dwa, to w jakieś nieokreślonej przyszłości, bo po tej "Odwilży", mózg mi zaczął topnieć.
p.s. Errata do mojego poprzedniego wpisu. Zawieja, nie Zawija, no ale dźwięk i dykcja aktorów w polskich filmach i serialach.