Ta telenowela to jedno wielkie nieporozumienie najgorsza jaką widziałam w życiu
Przesadzasz. Jest raczej z rodzaju przyjemnych, całkiem oderwana od rzeczywistości, aczkolwiek całkiem nieźle się oglądało. No i "Y que"...
Mnie tez jakos nie przypadla do gustu. Wprawdzie ocenic nie moge bo skonczylam po dwoch odcinkach. Chyba ta glowna bohaterka " mi nie lezy". To akurat fajnie ze glowni bohaterowie i mezczyzna i kobieta sa po 30 a nie znow tylko 18 grajace i fabula moze by byla ciekawa, taka inna ale glowna bohaterka nie ma twarzy pozytywnej osoby, raczej takiej wrednej- te jej oczy takie zimne, nie wiem nie zrobila dla mnie wrazenia sympatycznej. Bardziej nadaje sie na czarny charakter. Chyba ze ta Clara nie ma byc wcale dobra i dlatego jest to cos innego jako telenowela bo przyzwyczailismy sie ze glowni bohaterowie maja byc dobrzy a inni knuc intrygi przeciw nim. Ale taka konwencja nie podoba mi sie ze ta Clara wyglada na wredna s. I dlatego skonczylam ogladanie :).
Co prawda telenowele oglądałem lata temu z tego co pamiętam w okresie jej premiery u nas w TV - Natomiast pamiętam że wyróżniał się fabuła na tle innych telenowel, z tego co pamiętam to ona nie była aniołkiem, cieszmy też mnie to że Fcundo po Zbuntowanym aniele wybieram bardziej ciekawe pod względem fabuły telki.
Jak dla mnie ta telenowela jest trochę dziwna - jakby twórcy nie mogli się zdecydować, czy bardziej zależy im na wątkach romantycznych, czy jednak mesjanistycznych. Mesjanistyczne są zresztą poprowadzone kompletnie bez ładu i składu, w jednym momencie są szalenie istotne, potem na długo praktycznie w ogóle przestają istnieć. Wątki są nielogiczne, porwane.
Wprowadzane nowe wątki po jakim-takim rozwiązaniu zwykle kompletnie przestają istnieć - jak choćby kwestia ekskomuniki nałożonej na wszystkie panie Guerrico. Lata .50, ultrakatolickie miasteczko, a poza początkowym szokiem, i to w zasadzie tylko ze strony Elisy, nikt się tym potem nie przejmuje, wszystkie panie dalej normalnie chodzą do kościoła, Ana bierze ślub kościelny - no chyba nie tak to działa...
Cud z odgonieniem much we wszystkich wtajemniczonych wzbudza szok i zachwyt, wskrzeszenie - praktycznie od razu przechodzą nad tym do porządku dziennego, przecież to taka tam drobnostka...
Coraje raz ma wręcz boską moc, potem sama Amanda bodajże mówi, że owszem, miał taką moc, ale już jej nie ma (i zero wyjaśnienia dlaczego, bo Amanda wygrała pojedynek z diabłem? Przecież to nie ma sensu).
Manuel najpierw mimo że zamierza zabić Pielgrzyma (swoją drogą serio - po czymś takim nie zorientowali się, że coś jest z tym ich zakonem mocno nie tak?) żywi jednocześnie wobec niego nabożny podziw. Potem chce go zabić bo zawarł umowę z diabłem - no ok, to jest logiczne, ale czemu potem chce go zabić? Że niby z zemsty, kij z tym, że facet jest nowym mesjaszem?
Ogólnie to cała ta kwestia mesjanistyczna była dosyć ciekawa, no ale niestety zabrakło tu komuś pomysłu jak to z sensem poprowadzić (albo jakiejś minimalnej umiejętności poprowadzenia wątków w zgodzie z logiką...).