O ile pierwszy sezon bardzo mi się podobał bo chociaż starał się nie przedstawiać świata w Harlemie z jednej perspektywy, tak im dalej tym gorzej i tym więcej hipokryzji, i budowanie konkretnej narracji. Bumpy przedstawiany jako wielki zbawca Harlemu, zalewa narkotykami swoich braci i siostry na których mu rzekomo tak bardzo zależy. Tu nawet twórcy mieli odwagę wskazać tę sprzeczność. Jednak nic to nie zmienia w ogólnym rozrachunku, ta cała naiwna plemienna gadka o wspólnocie kończy się jak pojawiają się pieniądze. Absurd sytuacji potęguje ostatni odcinek drugiego sezonu na którym zakończyłem oglądanie. Czarni w ramach "pokojowego" protestu nie wytrzymują ciśnienia i podpalają własną dzielnicę... bo jakiś chłopak "on nic nie zrobił" miał nóż albo nie miał, co nie ma znaczenia (cytując wypowiedź z odcinka). A na koniec zrujnowane biznesy własnych braci rozkradają ci sami bracia... Gdyby identyczny scenariusz nie wydarzyłby się w trakcie zamieszek BLM to bym pomyślał, że to mocno podkoloryzowana historia. Ja rozumiem, że opresja, traktowanie przez lata ludzi jak obywateli drugiej kategorii, ale to co oni robią w odpowiedzi nie ma sensu. Jeszcze bym zrozumiał spalenie posterunku policji, czy zdemolowanie gmachu ratusza by dać upust emocjom, ale własne podwórko? Dla telewizora czy torebki Gucci? To wszystko oczywiście winą "białego diabła" co Malcolm X wspomina na każdym kroku i który nigdy też nie potępił tych nagannych zachowań "swoich braci" w imię metafory o krabach w beczce.