Czy tylko mnie tak strasznie irytuje June? Jej samolubność (np. kiedy chce zaspokoić własną potrzebę kontaktu ze starszą córką nie zważając na to, że może ją skrzywdzić), brak myślenia przyczynowo-skutkowego, to że wiecznie jest pokrzywdzona, mimo tego jak bardzo złych rzeczy dokonała, to że dosłownie WSZYSTKO uchodzi jej na sucho, kiedy inne podręczne w jej sytuacji już dawno poniosłyby srogie konsekwencje. Czasem wydaje się na równi zepsuta jak większość bohaterów, którzy z założenia mają być negatywni.
Jestem niesamowicie poirytowana jej osobą, a szkoda bo to na prawdę świetny serial! Jednak główna bohaterka w mojej ocenie psuje cały wydźwięk. Zaczęłam się często łapać na tym, że im dłużej oglądam kolejne odcinki, tym mniej współczucia odczuwam - właśnie ze względu na powyższe.