PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=341536}

Oshi samurai

1973 - 1974
7,5 11  ocen
7,5 10 1 11
Oshi samurai
powrót do forum serialu Oshi samurai

Głównym bohaterem serii jest, jak można przypuszczać, tytułowy niemy samuraj imieniem Kiichi (co znaczy Demon) Hogan, doskonale władający kataną, mający też kilka sztuczek w zanadrzu, jak np. lusterko w nakryciu głowy, dzięki któremu trudno zajść go od tyłu. Wystąpił w tej roli Wakayama Tomisaburo, lepiej znany z serii przygód o Samotnym Wilku i szczenięciu ("Lone Wolf and a Cub"-na podstawie mangi, wydawanej obecnie w Polsce, która jest bardzo ciekawą pozycją i zarazem jedyną mangą jaką kupuje-doskonale uchwyciła nastrój samurajskich przygód, nie ustępujących tym znanym z najlepszych chambar). Jego kreacja, mimo mojego początkowego oporu, zachwyciła mnie. Wciąż milczący, ponury, z żelaznymi zasadami i doskonale dzierżący miecz. Na tak wyśmienitą kreację wpływają też zdjęcia, ale o tym później. Jest on również postacią nieco inaczej ubraną od innych, co dodaktowo go wyróżnia w filmie. Zresztą w "Mute Samurai" nie brakuje ciekawych charakterów (w pierwszym odcinku jest np. ksiądz Japończyk trudniący się przemytem i oszustwami), a warto wspomnieć, że Kiichi nie walczy tylko z Japończykami, w końcu podąża za Hiszpanem. Nie raz więc przyjdzie zmierzyć mu się z dzierżącymi szpady Europejczykami, ich niewolnikami murzyńskiego pochodzenia, którzy walczą swoją bronią, będą przeciwnicy uzbrojeni w broń palną (m.in. w doskonałym piątym odcinku, gdzie Hogan walczy z bezwzględnym gangiem mordującym zakładników jeden po drugim) i innych przeciwników. Na nudę nie można narzekać, zwłaszcza, iż wszystkie walki stoją na wysokim poziomie. Czasem tylko można zauważyć pewną sztuczność choreografii, i w pierwszym odcinku kamera jest trochę zbyt blisko walczących, przez co niedokładnie widać ciosy, ale są to małe niedociągnięcia, nie psujące doskonałego wrażenia. Jeszcze tylko wspomnę, że 10. odcinek mocno kojarzył mi się z "Yojimbo" Akira Kurosawy.

To co, w moim mniemaniu, wynosi film na wyżyny samurajskich filmów to nastrój. Niesamowite zdjęcia, z nieco wyblakłymi kolorami, od czasu do czasu ładne ujęcia przyrody, na szczególną uwagę zasługuje przedstawienie dzięki nim głównego bohatera. Trzeba zobaczyć. Doskonale ów nastrój wzmacnia muzyka, momentami kojarząca się z tym co uczynił Ennio Morricone w spaghetti westernach, najbardziej motyw przewodni. Od bodajże 6. odcinka również mamy do czynienia ze śpiewem podczas czołówki każdego odcinka, ten natomiast mogę porównać do utworu wykonywanego podczas czołówki do filmu "Branded to kill" Seijuna Suzuki. Muzyka nie jest w większości dziełem klasycznych instrumentów, jej nieco niepasujące do czasów w jakich się dzieje akcja filmu brzmienie dodaje nierealistycznego klimatu całej produkcji.

Cóż więc mogę rzec słowem podsumowania? Serial oczywiście polecam, wyśmienita muzyka, zdjęcia, aktorzy, dobra fabuła i mnóstwo zapadających w pamięć momentów. Dla miłośników kina spod znaku katany must see.

MrowiecMachine

Dziękuję kolego za ten świetny opis, trafiłem tu ponieważ serial odnosi się do "Il Grande Silenzio", a także dlatego, że lubię serię o Zatoichim, Samotnego Wilka także i chciałem ponownie zobaczyć obu braci w akcji, na razie obejrzałem epizod pierwszy i mam nadzieję, że Katsu nie zniknie po 2-3 odcinkach. Nie będę się rozpisywał, gdyż jestem na początku serialu, trochę raziły mnie ujęcia jakby "na zoomie", na szczęście pojedynki to sam miód -pewnie znowu będę oglądał poklatkowo niektóre ujęcia, bo główny bohater tnie wrogów z szybkością błyskawicy, mam nadzieję że pojawi się też trochę humoru ale może nie aż tyle co w Zatoichim ;) chociaż styl "na poważnie" również mi odpowiada. Może jeszcze coś skrobnę jak już będę po, a tymczasem pozdrawiam i lecę oglądać epizod 2: "A Silent Prayer for a Little Boy".