"Pewnego razu w małym miasteczku" to serial z gatunku romantycznego, który opowiada o tym, jak przyjaciele z dzieciństwa spotykają się po wielu latach, już jako dorośli ludzie. Obsada aktorska w punkt – nikt nie wyglądał na takiego, który by nie pasował do otoczenia, w którym kręcono serial.

Jeżeli chodzi o samą fabułę, to nie jest ona powalająca, ale też nie można powiedzieć, że jest zła. Problem podczas oglądania polegał na tym, że wiele scen wzbudzało za mało emocji. Jeśli ktoś jest zakochany i widzi, że osoba, którą kocha, jest całowana przez kogoś innego, to powinno to wywołać dużo silniejsze emocje niż samo zaskoczenie i pójście sobie dalej.

Nie do końca rozumiem też, dlaczego główna bohaterka, wiedząc, kim jest osoba, która przyjechała do rodzinnego miasteczka/wsi, nie chciała wyznać tego wcześniej. Przez to serial bardzo długo się rozkręcał – prawie do samego końca.

Jeśli chodzi o grę aktorską, oceniam ją dobrze. Tam, gdzie bohater powinien być zestresowany, faktycznie taki był, gdy miał cierpieć i płakać, to również było to wiarygodne. Jednak pod względem emocji, jakie serial powinien wywoływać u widza, wypadło to słabo.

Na plus to, że twórcy skupili się na głównych bohaterach. Często w tego typu produkcjach próbują pokazywać kilka związków naraz, przez co widz czasem bardziej kibicuje drugiej parze, mimo że jest mniej obecna na ekranie, a wtedy wszyscy są trochę pokrzywdzeni.