Już po seansie Palm Springs wiedziałem, że kiedyś będzie wielka i dokonała tego rolą Sophii Falcone. Co za zróżnicowana gra. W jednym odcinku pokazała szeroki zasięg jej gry aktorskiej. Od wiernej, grzecznej córki, przez zrezygnowaną, pokonaną więźniarkę Arkham, aż po pałającą żadną zemsty, cold blooded killer, zabijającą część familii, która wcześniej dokonała na niej zdrady. To postać tak fantastyczna, że powoli zaczynam jej kibicować bardziej, niż Oz’owi. Ich finalna konfrontacja zapowiada się wybornie, a sam serial poziomem przeskoczył Batmana, który i tak był rewelacyjnym filmem. Chylę czoła, Panie Reeves. 10/10