Zaskoczył mnie na plus. Nie przypominam sobie, aby w którejś z rodzimych produkcji poruszono temat związku nauczyciel-uczennica, choć to historia stara jak świat. Całość została nieźle poprowadzona, chociaż nie obyło się bez słabszych momentów. Choćby sam początek, gdzie bohaterowie wpadają na siebie, patrzą sobie w oczy, zamieniają dwa zdania i od razu zaczynają się całować. Nie ma żadnego napięcia i budowania relacji pomiędzy nimi. Aktorka odgrywająca rolę Oli wypadła strasznie słabo. Cały czas ta sama zbolała mina i płaczliwy ton. Najlepiej zaś zagrali Boczarska i Simlat. Zdecydowanie podwyższyli poziom, bez nich serial otarłby się o "Ukrytą prawdę". Na plus także ostatni odcinek. Utrzymali akcję, choć nie trudno było już się domyślić zakończenia historii kochanków i utraconego synka. Zobaczymy co przyniesie drugi sezon i czy całość nie pójdzie na dno ;)).