Jak w tytule. Właśnie obejrzałam ostatni odcinek. Nie wiem, jak wy, ale dla mnie to mógłby być koniec serialu. Mimo że kocham go odkąd zobaczyłam pierwszy odcinek w TVNie to w tym sezonie pokazali wszystko, co mogli pokazać i uważam, że nie powinni puszczać 9 sezonu (a chodzą pogłoski, że taki będzie). Co o tym sądzicie? Może nie podobało wam się zakończenie któregoś z wątków?
Ten ostatni odcinek był tak szybki że aż przerażający. Nie przypadł mi do gustu chociaż lubię One tree hill :) W sumie fajnie by było gdyby to był koniec.
A mnie się podobał. Odcinek bardzo ciepły, miły, przyjemny. Wszyscy tacy jacyś "uśmiechnięci". A to że taki szybki jak to napisała Paulina to akurat dobrze bo nie chciałabym czekać do kolejnego sezonu aż B.Davis urodzi bo bardzo się ucieszyłam jak się o tym dowiedziałam:):)
Dla mnie 9/10 a tylko dlatego że była w nim Mia której nie trawię:):)
Szkoda też że nie zrobili come bac Leyton (chociaż mogli trochę widza oszukać i dać jakąś starą scenę z nimi żeby dać nadzieję dla widza xD):)
No i oczywiście pokazali niezastąpionego dziadka Dana chociaż mogli przy okazji pokazać babcię Deb i Karen też:):)
Jedyne czego mi zabrakło to ich wszystkich w Karen's Cafe - Brooke + Julian z synami , Nathan + Haley z dziećmi , Millie + Mouth , Chase + Alex , Clay + Quinn i ewentualnie Antwon i Skolnick.
Byłoby to sympatyczne zakończenie serialu. W miejscu gdzie wszystko się "zaczęło" teraz by się skończyło. Czuje niedosyt , że tak mało byli wszyscy pokazywani razem. Brakuje mi w tym odcinku Brooke , która "chwali" się bliźniakami przed Haley , Quinn i Alex. Bo wyglądało dla mnie to tak jakby wogole reszta się nie cieszyłą z jej szcześcia albo nie wiedziała , że ma dzieci - mogli by chociaż ją w szpitalu odwiedzić gdyż kiedy Peyton rodziła byli wszyscy , gdy Haley rodziła chociażby teraz Lydię również a o Brooke zapomnieli.
Dlatego wielki MINUS. Mimo , że odcinek mi się podobał szkoda , że nie było w/w scen. Tak jakby każdy miał innych w du**e i żył własnym życiem. A przecież w tym serialu właśnie chodziło o to , że wszyscy mimo wszystko trzymają się razem.
A mi tyle co było o Karen's Cafe wystarczyło. Pokazali tym, że każdy z bohaterów ruszył własną ścieżką, założył własną rodzinę i zmierza w tym kierunku. No i chyba zakończyli wszystkie możliwe wątki. Taki happy end. Nie wiem, czemu to komplikują kolejnym sezonem ;)
Muszę się zgodzić co do Brooke tym bardziej że jest ona dosyć charakterystyczną osobą w tym serialu:):)
I mimo wszystko mogliby powstawiać różne scenki z "przeszłości " bohaterów bo takie coś uwielbiam tylko że wtedy odcinek byłby dwugodzinny chyba:):)
Strasznie się cieszę że Brooke się ułożyło chociaż jak to w OTH bywa prawie żaden poród zresztą jak i ślub nie był "na spokojnie" zawsze jakieś komplikacje.
A wiecie kogo mi prakuje w tych 2 sezonach? Sam. Ona była naprawdę fajną bohaterką:):)