Pytanie do osób, które czytały książki. Co sądzicie o sposobie w jaki pokazują tą parę w obecnej serii? Wdg. mnie książkowy George był postacią nieco bardziej skomplikowaną i subtelniej zarysowaną niż jego ekranowy odpowiednik. Jest absolutnie bezwzględny w dążeniu do celu i Ross stanowi cierń w jego boku, ale czytając nie odnosiłam wrażenia, że jego życie kręci się dookoła anty-Rossowej obsesji, a jeśli już z nim walczy, to nie z subtelnością chłopa machającego cepem. Najlepszy przykład to scenka na przyjęciu u lorda Falmoutha kiedy ustawił się za jego plecami z obleśnym pastorem i zaczął nadawać na Rossa jazgocząc jak przekupa na targu *facepalm* nie przypominam też sobie motywu ze zgwałconą służącą, którą sponiewierał w sądzie, ani uganiania się za głodującymi górnikami, którym Poldarkowie z Caroline kupili zboże. W sytuacji kiedy praktycznie w każdym odcinku Ross z Demelzą robią z niego idiotę, George zaczyna coraz bardziej przypominać księcia Iktorna, albo inny czarny charakter z kreskówki, zamiast bezwzględnego i ambitnego bankiera.
Do tego dochodzi "narkotyzująca się" i "mroczna" Elisabeth, i jako para kojarzą mi się z rodziną Addamsów. Ogólnie sezon 3 bardzo mi sie podoba, nawet wątek Drake - Morwenna (w książce totalny smęt moim zdaniem) zyskuje dzięki urokowi i świeżości młodych aktorów (zwłaszcza Morwenna), ale dla Georga i Elisabeth byłoby lepiej gdyby twórcy bardziej trzymali się książek.
Książkowy George od zawsze adorował Elizabeth. W młodości cała trójka (Ross, Francis i George) podkochiwała się w tej ładnej dziewczynie. Kiedy Georgowi udało się ją w końcu "zdobyć" z chęcią wykorzystywał każdą okazję, aby się "pochwalić" małżonką w towarzystwie.
Co do Elizabeth to w książkach również nie zasłużyła na tytułu matki roku.. Geoffrey'a Charles'a nie chciała wysyłać do szkoły, ale Valentine'owi jakoś nie poświęcała dużej uwagi..