Uwaga, to będzie NAPRAWDĘ SROGI SPOILER:
Śmierć Johna Addamsa - co to do cholery miało być?!
Człowiek najechany przez powóz konny nie wylatuje w powietrze, jakby dostał monstrualnego kopa w zad. To nie samochód, fizyka jest inna. Powinien się przewrócić i stratowałyby go konie, ewentualnie jeszcze przejechałyby po nim koła powozu. Tak, od tego też można zginąć. Zresztą, już w momencie wychodzenia na ulicę wyglądał on mocno nienaturalnie...
Powiemy, że to nie "Transformers" ani "Oszukać przeznaczenie" i efekty nie są najważniejsze... Nie są. Powiedziałabym wręcz, że są totalnie zbędne. Posłużę się przykładami:
"Fedora" - film z 1978 roku. (SPOILER) Na koniec jedna z postaci rzuca się pod pociąg. Najpierw szarpie się z pielęgniarką na peronie, potem znika z pola widzenia, a kamera koncentruje się na pielęgniarce. Słychać pisk hamulców, ktoś krzyczy, pielęgniarka krzyczy i szlocha... Nie widzimy. Ale wiemy.
"Dom", odcinek nie pamiętam który - jedna z postaci jedzie pociągiem. Inna postać jedzie samochodem po drodze, która biegnie skośnie do torów. Potem jest huk, dźwięk dartego metalu, pisk hamulców pociągu... A potem widzimy samochód wbity pod pociąg, a w nim ciało w nienaturalnej pozycji... Wiemy.
"Dowtown Abbey" - Matthew jedzie sobie na luzaku, nagle widać z przeciwka ciężarówkę, Matthew nagle skręca kierownicę... Ciężarówka zjeżdża na pobocze, kierowca wybiega... Matthew leży przygnieciony własnym samochodem. Wiemy.
Tak samo można było rozwiązać sprawę z Addamsem. Pokazać jak aktor wchodzi na ulicę. Przenieść kamerę na Oskara, który macha i uśmiecha się. Resztę sceny można było odegrać dźwiękami i mimiką Oskara. Na koniec pokazać ciało, żeby nie było wątpliwości...
Nie rozumiem, czemu miał służyć ten nędzny pokaz efektów, chyba w dodatku stworzony przez AI. I może to jest tylko jedna scena, ale ta jedna scena wzbudza we mnie niesmak. Bo jeśli nie było środków na lepsze efekty specjalne, można było je ominąć. Wcale nie były potrzebne.