Już po 25 minutach wiadomo jak się skończy serial : zła konserwatywna ciotka będzie musiała wybierać między synem gejem a towarzystwem z wyższych sfer. Buntownicza i liberalna bratanica zakocha się w w synu znienawidzonej nuworyszki. Nuworyszka i ciotka początkowo śmiertelni wrogowie pod wpływem miłości młodych zjednoczą się, aby zniszczyć babkę co rządzi nowojorską socjetą....Jedyna niewiadoma to czarna sekretarka. Plus za kostiumy i scenografię wnętrz, minus za scenografię Nowego Yorku.
Scenografia rzeczywiście mocno ograniczona i robiona komputerowo, kostiumy ok, ale dialogom daleko do Downton Abbey…może się jeszcze rozkręci.
Zgadzam się, że nietrudno zgadnąć jak się to wszystko potoczy, ale mnie to osobiście nie przeszkadza. Lubię seriale kostiumowe za kolory, ten przepych wizualny a przy nieskomplikowanych ale nienużących dialogach odpoczywam.
A jak było z Downton Abbey? Od pierwszego spotkania Mary i Matthew wiadomo było, że będą ze sobą, chociaż scenarzyści kręcili nimi jak mogli.
Po obejrzeniu 4 odcinka nie mogę się zgodzić:
Syn nuworyszki wcale nie jest murowanym kandydatem do ręki Marion, na chwilę obecną raczej obstawiam prawnika.
Nie ma żadnych oznak zapowiadających zjednoczenie i nikt nie zasadza się na panią Astor.
A syn gej prawdopodobnie ożeni się z możliwie bogatą panną, by uniezależnić się od matki i mieć przykrywkę dla swojej orientacji. Jego coming out przed matką jest bardzo mało prawdopodobny, nie zaakceptowałaby tego.
Więc nawet jeśli serial jest przewidywalny, to póki co Twoje przewidywania się nie sprawdzają ;)
takie pierdzielenie glupot po obejrzemiu 15 minut pierwszego odcinka. I jak przepowiednie z rzuci ;P