Myślę, że porównywanie The Gilded Age do Downton Abbey jest nietrafione. Mimo że Fellowes też był odpowiedzialny za Downton to dla mnie Gilded ma klimat przybliżony bardziej do Bridgertonów szczególnie poprzez osadzenie akcji w dużym mieście i organizowanie przez bohaterów dużej ilości spotkań i bali.
Teoretycznie miała być to odwiedź na zarysowane życie rodziny Cory Levinson w DA, ale wyszła zupełnie odrębna i nowa historia oparta na nowobogackiej i potężnej parze Russell i to był strzał w dziesiątkę!
Zacznijmy od tego, że Downton kręciło się wokół jednej posiadłości, tamtejszych właścicieli, czyli jednej rodziny i jej służby. Gilded teoretycznie w pierwszym rzędzie umieszcza Russellów i rodzinę Agnes, ale zaraz za nimi prawie równolegle podąża wątek Peggy Scott, który z czasem się rozbudowuje. Do tego pani Astor, Fane czy Fish, wątki biznesowe i służby z dwóch domów.
Tutaj jest o wiele szersza fabuła i lista bohaterów, i nawet mi z początku trudno było się jakoś wczuć w postacie, bo żadnej w 1 sezonie dogłębnie nie poznaliśmy. To było takie dosyć długie wprowadzenie do świata. 2 sezon zaczął się rozkręcać i miał moim zdaniem bardzo dobrze poprowadzone zakończenie. Poczułam emocje. 3 sezon natomiast kupił mnie od razu.
Muszę przyznać, że mam jednak dużą słabość do Russellów, szczególnie do Berthy i Georga, więc mogę być mało obiektywna. Dla mnie są siłą napędową serialu i najlepiej mi się ich ogląda, chociaż od połowy 3s serce mi pękało. Są chyba najbardziej złożonymi charakterami.
Dla mnie te dwa seriale nie są porównywalne, bo mają różne dynamiki. Mam wrażenie, że to, co wypaliło przy DA nie miało szans wypalić przy TGE. Mam nadzieję, że twórcy już wyczuli właściwą specyfikę Gilded, bo końcówka 2 i cały 3 sezon były o wiele lepsze od 1 i ja będę wyczekiwać z niecierpliwością 4 sezonu!