Jaka jest w wasza ulubiona a jaka najmniej lubiana postać w "The Wire"??? Oczywiście dla mnie najlepszy jest Omar i Stringer Bell. Lubiłem też Rawls'a. A nienawidzę wręcz Snoop'a i Claya Davisa i nie za bardzo Bunka lubiłem. Czekam na wasze typy
Lubiani:
-Avon
-Bunk
-Bubbles
-Bodie
-Omar
-Prop Joe
-Jay
Nielubiane:
-Marlo
-Snoop
-Chris
-Clay Davis
-Burrell
Najgorszą postacią jest zdecydowanie Omar bo zdecydowanie nie pasje do serialu. Najlepiej zagrany jest niewątpliwie Marlo.
Niektóre Wasze uzasadnienia odnośnie świetnie się czyta :D Parę dni temu skończyłam oglądać, więc i też podzielę się swoją opinią. Nie można nie skomentować wielu postaci, trochę spojlerów.
Ulubieni:
McNulty- tyle sprzeczności w 1 osobie, samo życie. Przemowa jak sobie wymościł gniazdko w trumnie w 80% podsumowuje jego charakter + 20% niesamowitej umiejętności rozwalania życia prywatnego. Niereformowalny, po trupach do celu, ale od niego się zaczęło i na nim się kończy. Miał w sobie siłę i determinację. Portret psychologiczny z FBI i jego miny podczas czytania wywołały salwy śmiechu.
Bunk - no trzeba mieć coś z głową żeby trzymać z wyżej wymienionym :D podobało mi się jak rozmawiał z Omarem, sceny z torów, mimo wszystko nie wydał Jimmiego na końcu no i świetny glina.
Carver - nadawał trochę jasności głupocie Herca, ich duet czasami humorystycznie świetny, sam najbardziej podobał mi się na ulicy jak dogadywał się z tymi dzieciakami i jak próbował zadbać o Randy'ego, szkoda że się nie udało
Greggs - chyba jedyna kryształowa policyjnie, tzn nigdy nie wyleciała z jakimś poważnym podwójnym standardem, przynajmniej nie przypominam sobie, nie ściemniła przy postrzale, duet szaleńców wydała, kobitka z jajami.
Omar - legenda oczywiście, ktoś wspomniał o Lily z How i met your mother, byłam zachwycona tym przedstawieniem, ale jak zobaczyłam oryginał to zrozumiałam dlaczego :D Minus za Stringera, no ale biznes jest biznes.
Stringer - łeb na karku, przewidział prawie wszystko, miał plan, świetny plan. Scena kiedy pili ostatni raz w apartamencie Avona i wszystko było jasne, przynajmniej dla mnie, zanosiło się od dłuższego czasu. Szkoda, że Avonowi plan wypalił szybciej.
Bodie - przywiązałam się do kilku dzieciaków z winkli, do niego i Randiego chyba najbardziej. Tak jak napisał korzen88- wiedział, że są pewne granice w tej grze.
Randy - drugi mój dzieciak, tak to czasem jest, że nieszczęśliwy splot wydarzeń, których w serialu mnóstwo, wywraca czyjeś życie do góry nogami. Dostał nauczkę na całe życie, że z policją się nie współpracuje.
Bubbles- ciekawe czy jest ktoś kto mu nie kibicował :)
Daniels - czyli jak znaleźć się między młotem i kowadłem. Nie był krystalicznie czysty, ale też znał granice. Nie chciał stołka, chciał zmian no ale niestety jego rzeczywistość też dopadła.
Neutralne, ale bardziej na + :
Rawls kawał skur***, byle się ustawić, denerwowało mnie gnębienie McNultiego, ale miał + od początku za słowa po postrzale Greggs do Jimmiego
Carcetti, ehh panie Littlefinger, od razu pana poznałam, przebiegły lisek. Jako polityk to chyba idealnie odwzorcowany, to sprzedawanie ideałów, pchanie się wyżej i wyżej. Potem już denerwował tym mieleniem ozora w tv pod publikę, no ale tak to jest w rzeczywistości. Fajna scena humorystyczna poza tymi gdzie okazywało się, że przez różne wydarzenia jest w potrzasku, jak z zabójcą figurantem, to jak próbuje poznać pracę wydziału zabójstw. No i zauważył perełkę Danielsa, ten tandem mógł sporo zdziałać, ale...:) Tych ale jest w serialu nieskończenie wiele.
Lester - supermózg itd, jakoś nie złapałam więzi, ale warty wspomnienia. Strasznie mnie zaskoczył jak poparł pomysł McNultiego. A jego drążenie zaprowadziłoby go pewnie aż do Białego Domu, mistrzowskie prowadzenie po nitce do kłębka.
Valchek- wiem, że smarował i właził w dupę każdemu, ale dla mnie komiczna postać. Herc to samo, przygłup do n-tej potęgi, namieszał porządnie w paru miejscach, ale jakoś nie mogę ich przenieść w odchłań mojej nienawiści.
Pryzbylewski- fajna metamorfoza, podobały mi się jego zmagania w nowym zawodzie, myślałam, że będzie używał terroru jako metody wychowawczej, jednak nie i wyszło mu to na dobre.
Major Bunny - kolejny niespełniony reformator, ale przyjemna postać i też żył zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Negatywy - mistrzowsko wykreowanie postaci
Snoop - nooo scena kupowania gwoździarki to rozwaliła mnie całkowicie, ona sama straszna była, w swoim środowisku oczywiście gwiazda, nie mogła inaczej skończyć.
Clay Davies, gnida pierwszej klasy, zgrzytałam zębami na jego shieeeeeeeeeeet, jak będę chciała zepsuć sobie humor to włącze na youtubie.
Marlo - no podziwiam siłę i dojście na szczyt, ale jego samego nie polubiłam
Avon - jw. ustawił się, ale ta napinka i brak szerszej perspektywy na minus. Mina jak dowiedział się, że to Bell go wydał - złowieszczy chichot zza grobu i mój sprzed ekranu.
Policjant okradający, łamiący paluchy dzieciakowi był chyba najgorszy, gorszy od Snoop i Partlowa razem wziętych :/ Należało mu się coś więcej niż oblanie farbą.
Ziggy- ciężko mi się ogladało 2 sezon przez niego, zresztą kuzynek też mnie denerwował
Matka Namonda - no śmiech na sali, skąd ona się urwała, Namond też denerwujący, ale jemu udało się pomóc
Dziennikarzyna od siedmiu boleści Scott - idealnie podsumował go Jimmy
Michael - no nie wiem kto aktorowi tą rolę załatwił, kojarzył mi się cały czas bananowym chłopcem z 90210 (oglądałam przez jakiś czas) i nikogo więcej nie mogłam dostrzec w tej postaci. Zajął zaszczytne miejsce w hierarchii Baltimore zastępując Omara, ale słaboszczak.
podpinam się bo i postacie umieściłbym w tych samych miejscach, i agrumentował tak samo - tyle że snoop mimo wszystko wstawiłbym na +, scena z kupowaniem gwoździary, i przedewszystkim - szukanie nowojorczyków, o co oni tam ich pytali? zespół czy drużyne, w każdym razie dobra scena. (swoją drogą zauważył ktoś jej siostrę na zajęciach u mr. Prezbo? :) )
SPOILERY W OPISACH POSTACI
Ulubieni (kolejność ma znaczenie)
Jimmy McNulty - telewizyjna postać wszech czasów (no Fleishman z "Przystanku Alaska" może mu podskoczyć, ale nikt poza tym). Kawał patologicznego skurkowańca i świetny policjant, którego dobrze opisał policyjny profiler, ale jeszcze lepiej charakter Mcnulty'ego uchwycił w swojej przemowie Landsman. Policyjna prowokacja w burdelu czy akcja z seryjnym mordercą, popijawy z Bunkiem, nieudolna próba wejścia w zakręt po pijaku, "szacunek" dla hierarchii i autorytetów, posuwanie przypadkowych panienek - gęba sama się cieszy na wspomnienie tego wszystkiego.
Bunk Moreland - najlepszy kumpel McNulty'ego, wiele scen z tym duetem to czołówka moich ulubionych momentów serialu (the best to chyba ta, kiedy Bunk chciał spalić swoje ubranie i buty żeby nie było dowodów, że zdradził żonę). Chociaż wkurzył się na Jimmyego o "seryjnego mordercę" to do końca go nie wydał. Dobry śledczy, ale bez takiego zacięcia jak McNulty co sprawiało, że był na pewno lepszym człowiekiem.
Bubbles - jego historia była najbardziej poruszająca i epicka, najwięcej w niej wzlotów i upadków. Koleś przeszedł naprawdę dużo, a mimo to prawie cały czas był w nim jakiś optymizm. Mimo ciągłych przeciwności, dosłownie i w przenośni, cały czas pchał przed siebie swój wózek. Chętnie przeczytałbym reportaż napisany o nim przez dziennikarza w piątym sezonie.
Bodie - polubiłem tego chłopaczka prawie od samego początku chociaż w pierwszym sezonie miał kilka kontrowersyjnych momentów. Później to jeden z nielicznych pozytywnych ludzi związanych z handlem dragami, dość bystry, sympatyczny, ot kumpel z podwórka (kiedy go odstrzelili naprawdę czułem się jakby zabili mi kolegę z podstawówki). Słodko-gorzka, bardzo wiele mówiąca o życiu ulicy, scena z czwartego sezonu: Bodie i McNulty w parku - to jeden z tych magicznych momentów, kiedy stwierdza się, że to na ekranie to coś więcej niż film.
Omar - wolny strzelec w świecie narkotykowych gangów. Postać ewidentnie zrobiona "pod publiczkę", ale co z tego? Człowiek legenda i już.
Lester Freamon - wybitny śledczy, niepokorny glina, dla którego policyjna robota jest ważniejsza niż lizanie du.py przełożonym, kogoś takiego zawsze chciałbym mieć po swojej stronie.
Pryzbylewski - oj bardzo rozwinęła się ta postać. Na początku facet był przedstawiany jako najgorszy i szkodliwy przygłup, ale okazało się, że to niezwykły analityczny umysł - w duecie z Lesterem mogli rozkminić wszystkie szyfry i systemy. Pozbierał się tragedii, jaką było zastrzelenie policjanta na ulicy, i został dobrym nauczycielem. W ostatecznym rozrachunku to porządny facet.
Carver - od karierowicza do wzorowego policjanta. W pierwszym sezonie donosił Burellowi o poczynaniach ekipy Danielsa co przyniosło sporo szkody, ale po latach pracy na ulicy zrozumiał, że w pracy policjanta nie kariera jest najważniejsza tylko ochrona porządnych obywateli. Razem z Herc'em tworzyli zabawny duet.
Avon Barksdale - nie przepadałem za nim za bardzo, ale to niezwykle ważna postać dla tego serialu. Prawdziwy gangster, facet, którego "ojczyzną" były winkle Baltimore, broniąc swoich "ideałów" nie szedł na żaden kompromis, co w jakiś sposób zyskało mu mój szacunek. Pokazał klasę, kiedy Cutty poprosił go o kasę na sprzęt bokserski.
Stringer Bell - nikt z branży narkotykowej nie miał tak szerokich horyzontów jak on, ale parcie na kasę go zgubiło i w sumie przez to pod koniec trochę przestałem go lubić. Dużo o nim i Avonie mówi ostatnia scena z udziałem ich obu: stoją na tarasie luksusowego apartamentowca i wspominają dzieciństwo. Avon mówi o ich zabawach i wygłupach, cieszy się tamtymi chwilami, a Stringer wyjeżdża z tekstem, że gdyby wtedy miał taką kasę jak teraz to kupiłby połowę nabrzeża. Aż się wtedy skrzywiłem.
Joe Propozycja - najporządniejszy z narkotykowych królów. Spokojny, przebiegły i świetny organizator. Podobał mi się sposób w jaki prowadził swoje interesy i nie dziwię się, że wzbudzał szacunek na ulicy.
Cutty - żałuję, że jego wątek nie był bardziej rozwinięty. Sympatyczny facet, który po różnych przejściach wyszedł na prostą i w dodatku pomagał w tym innym. Jego początkowe próby samodzielnego otworzenia sali gimnastycznej to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów duszenia przez system wszelkich inicjatyw.
Jay Landsman - złotousty, sprośny Jay. Nie wyobrażam sobie tego serialu bez tego tłuściocha.
D'Angelo Barksdale - bardzo ciekawa i złożona postać, w dodatku miał szczęście do wielkich, zapadających w pamięć scen (m.in. zasady gry w szachy czy opowieść o tym jak to rzekomo zastrzelił byłą dziewczynę Avona).
klan Sobotków - lubiłem ich wszystkich bez wyjątków, nawet tego przygłupa Ziggy'ego. Ich losy to jedna z najgłębszych historii w tym serialu.
Spiros - gangster w starym stylu, jeden z nielicznych w tym biznesie, który miał ludzkie odruchy i potrafił okazywać sympatię swoim wspólnikom. Facet z klasą.
Randy i Duquan - najfajniejsze postacie ze szkolnego wątku, wielka szkoda, ze obaj niezbyt dobrze skończyli. Dukie pewnie dość prędko wyląduje w piachu, chyba, ze będzie miał w sobie na tyle siły i uporu żeby przejść drogę Bubblesa.
Slim Charles - lojalny żołnierz. Może nie był wzorem cnót wszelakich, ale jak na uliczne standardy to dobry facet. Na samym końcu to on zaczyna grać pierwsze skrzypce pośród narkotykowych bossów co wróży spokój i sielankę po czasach panowania Marlo.
Sydnor - przez większość czasu trochę mało wyrazisty, ale wybił się przy sprawie z seryjnym mordercą, a na sam koniec wszedł w buty Mcnulty'ego. Przełożeni będą mieli z nim problemy w przyszłości.
NEUTRALNI (ale raczej na plus)
Herc - totalny debil, w skali całego serialu był przeciwieństwem Carvera. Swoimi ambicjami na wyrost i głupotą zaszkodził bardzo wielu osobom (choćby Randy'emu, temu chłopakowi sprzedającemu słodycze). Jednak było w nim coś co sprawiało, że czuło się do niego jakąś sympatię.
Cedric Daniels - sztywniak, ale przeciwstawiał się fałszowaniu statystyk i pozornym zmianom za co miał u mnie plusa.
major Colvin - dobry glina, być może za wiele lat kimś takim jak on stanie się Carver.
Rawls - w sumie nie przepadałem za tym gościem, ale jego starcia z McNultym to jedne z najlepszych momentów "The Wire".
Kima - trochę za mało wyrazista
Wallace - sympatyczny dzieciak
Michael - dziwny gość, miał zadatki na psychola
Rhonda Perlman - sympatyczna babka
NEUTALNI, ale raczej na minus
Carcetti
Wee-Bay
Brat Mouzone
Namond
Valchek
Chris
NIELUBIANI
Marlo - padalec jakich mało. Kradnie lizaki, a potem swojemu cynglowi kazał odstrzelić ochroniarza, który zwrócił mu uwagę; zlecił zabójstwo faceta i całej jego rodziny tylko za to, że tamten podobno nazwał go lachociągiem, totalne ścierwo. Zgrywał kozaka, ale zasłaniał się Chrisem i Snoop.
Snoop - chociaż w morderczym duecie to Chris grał pierwsze skrzypce, to jako postać była zdecydowanie bardziej wyrazista. Generalnie nie ma w niej nic pozytywnego, ale jakoś zawsze mnie bawiła jej nawijka i oryginalny głos.
Clay Davies - cwaniak kuty na cztery nogi. Tacy jak on są może nawet większą zakałą niż gangsterzy. Jak na polityka przystało był niezłym mówcą i krętaczem. O jego umiejętnościach niech świadczy fakt, że takiego gracza jak Stringer przekręcił jak dzieciaka na 250 tysięcy, shieeeeet
Kenard - za zabicie Omara i ogólną deprawację od najmłodszych lat
żona Wee-Baya - nie dziwię się Bayowi, że wolał spędzić resztę życia w pace niż mieszkać z takim babsztylem
Jedyny serial, w ktorym bylo az tak wiele postaci i kazda z nich byla napisana tak znakomicie. Nie bede opisywal wszystkich, wyzej swietnie to zrobili inni (podpisuje sie szczegolnie pod postami uzytkownikow Nixx i Mikael), pragne tylko zwrocic uwage na postac przez wiekszosc pominieta - zreszta jest to zrozumiale bo to zdecydowanie rola trzecioplanowa - a mianowicie Marla Daniels. Niesamowicie mnie irytowala, kwintesencja czlowieka z bogatego domu, dla ktorego najwazniejsza jest pozycja spoleczna i kasa, typowy material na polityka (ktorym ostatecznie zostala). Scena, w ktorej Cedric mowi, ze pokochal u niej jej umysl, na co ona mowi o ambicji niezmiennie wywoluje u mnie obrzydzenie. Zdecydowanie babka nie zaslugiwala na takiego faceta.
Irytowal mnie tez Ziggy, choc byl oczywiscie swietnie rozpisany, tak jak i inni Polacy z serialu. Ot, typowy wioskowy przyglup jakich w naszym kraju-raju setki.
A na plus chocby Beadie, tez niewymieniana przez was, a bardzo pozytywna postac. Doswiadczona zyciem, zwykla kobieta, dla ktorej najwazniejsza jest rodzina, ale przy tym niepozbawiona wdzieku i inteligencji. Idealny material na zone :)
Na + Omar za bycie Robin Hoodem, McNulty za różne akcje, pogrzeb i to że pokazał że potrafi być spoko kolesiem, Lester porządny glina, Bunk podobnie jak McNulty, Daniels całkiem w porządku, Carver bo miał zasady, chciał naprawdę pomagać, Stringer Bell bo chciał coś więcej osiągnąć niż tylko gangsterka, Bubbles - bo życie go ni rozpieszczało, Bunk - dobry glina, Props Joe - gangster z zasadami
Na - Kima za ostatnią akcję, Herc bo był typowym mięśniakiem, myślał bicepsem nie głową, Marlo bo nie miał klasy swoich poprzedników, tylko fart że go nie odwalili, Levy - kawał drania, szkoda że się nie udało, Snoop i Chris - za bycie fanatycznymi gnojami Marlo, Clay Davis - oszust pierwszej wody, Rawls i Burrel - 0 prawdziwego gliny, urzędasy i pomagierzy.
Lubię Omara, Stringera, Avona, Brat muzone. A co do tych co nie lubie to za długo by wypisywać ale tak na pierwszy odstrzał to Clay i ten spaślak z policji.
ja najbardziej lubiłem Omara, Stringera, Majora Colvina i Carcettiego ( razem "zrobili" 3 sezon który był genialny), Bunka, Prop Joe, Nikky'ego (świetny w 2 sezonie), Michaela
w sumie to dopiero w 5 sezonie bardzo "znielubiłem" kilka postaci, przede wszystkim Cheese'a, tego kłamliwego dziennikarza, Kime (tym co odwaliła na koniec przekreśliła wszystkie wcześniejsze akcje), Davisa choć jego "shieeeeeeeeeeeet" było genialne, Burrel i Rawls byli denerwujący przez cały serial, Lestera dlatego że strasznie przypominał mi postać detektywa granego przez Morgana Freamana w "Siedem" a nie lubie takich kopii, ta żonka Danielsa dla której liczyły sie tylko awanse w hierarchii, czasem też swoim zachowaniem wkurzał mnie McNulty noi rzecz jasna mamuśka Namonda która biła wszelkie rekordy debilizmu
Plus:
Bubbles - Chyba ulubiona postać, kibicowałem jego walce ze słabościami i cieszę sie, że skończyło się jak skończyło. Wzruszający moment gdy przez niego zginął młody. Ogólnie 4 sezon był jego najlepszym.
Prezbo - 4 sezon. Ulubiony sezon i ulubiony wątek pana Prezbo i jego dzieciaków, początkowo myślałem, że będzie to negatywna postać, kapuś i gość blokujący śledztwa, miał swoje słabości, ale postać ciekawa.
Omar - No chyba większość go polubiła. Miał zasady, zabijał szumowiny, dobrych ludzi nie tykał. Zabawny, cwaniak, który swoim shotgunem budził postrach
Stringer - Diabelnie inteligentny i jednocześnie spokojny, budził niepokój. Przyznam, że w pierwszym sezonie przez większość czasu nie byłem pewien czy on jest szefem czy Avon, mimo iż policja mówiła o tym. Bezwzględny, ale nie zabijał na ślepo.
D'angelo - Pierwszy sezon dla niego. Polubiłem chłopaka, szkoda, że tak szybko z nim skończono, ale jego misja się zakończyła po wpadnięciu za kraty
Na minus: Marlo - Nie lubiłem kolesia i nie polubiłem do końca. Nie do końca inteligentny, stosował się do zagrywek poniżej pasa. Zgrywał większego niż był naprawdę. Zbyt mały w uszach był, trochę dziwne, że dwóch killerów wymordowało tylu ludzi.
Marlo postrach dzielni z dwójką zabójców wyglądających jak para bezdomnych. Śmieszne, że wszyscy baroni narkotykowi w mieście tak się ich bali. A przygłupi młokos z miodem w uszach przejmował w tym czasie teren po terenie. Słaba postać, bez charyzmy Stringera, Joe, czy Avona.
Też żałuję, że D'angelo tak szybko odpadł :/ Koleś był spoko.
Stingera też lubiłem, Omar, Mcnulty, Bunk, Bubs.
Omar bez dwóch zdań najlepsza postać.
Z glin najbardziej lubiłem chyba Lestera.
Nielubiani: Clay Davis zdecydowanie, no i jak ktoś wspomniał żona Wee Baya. Marlo też niezbyt, ale w mniejszym stopniu.
Moje ulubione postaci (najciekawsze wg mnie postaci):
- Omar - wyjątkowo ciekawa, chyba najbardziej wielobarwna postać w serialu (nie dość, że gej, Robin Hood z Baltimore, motyw zawarcia współpracy z "Panem Muchom" jak go nazwał, wystąpienie w sądzie etc. etc.) jego nie można nie lubić
- Wallece - chłopak, który dźwigał taki ciężar na swoich ramionach, niestety skończył jak skończył, ale obracał się w takim środowisku, że było to oczywiste
- Daniels - uważam, że ten gosć ma klasę, jest lojalny wobec swoich ludzi, zdolny do poświęcenia, ale nie przeszkadza mu to piąć się na szczyt, słusznie Carcetii go docenia
- Lester Freemon - wybitnie opanowany i inteligentny policjant
- Bubbles - kabel, wykonujący przeróżne dziwne czynności, żeby zdobyć pieniądze
- Rawls - nie wiem czemu, ale uwielbiam jego teksty, to jest człowiek który niby przeszkadza we wszystkich śledztwach, ale jego styl bycia ma w sobie coś co strasznie mnie śmieszy
- Wee-Bay - nas początku go nie lubiłam, ale na koniec zyskuje moją wielką sympatię, facet dostał dożywocie, a tak honorowo to znosi
-major Colvin - jego szaleńczy pomysł i adpocja syna Wee-Bay'a
- String - no wahałam się długo co do niego, ale jednak, może nie ulubiona, jednak też bardzo wielowymiarowa postać
- Joe Propozycja - opanowany ganster, przychodzący do wszystkich z propozycjami, pośredniczący w sporach (np. między Avonem a Omarem)
Nie lubiane:
- Marlo - zimny, głupi sk***, który nawet nie zna zasad gry w które gra, zamordował Propo Joe
- Valchek - głupi stary major kierujący się w pracy sympatiami i antypatiami
- Herc - upajający się władzą policjant, który ma więcej siły niż rozumu
-Donette ( dziewczyna D'Angelo) irytująca babeczka
- Micheal -dzieciak z 4 sezonu, który zleca zabójstwo ojczyma
- Clay Davis - obrzydliwy gosć na wysokim stanowisku, jeszcze ten jego piskliwy głos i sposób w jaki mówi "shiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit"
- ten zmyślający dziennikarz, nie pamiętam jak się nazywał
Jedną z największych zalet tego serialu jest to, że nie ma tu "dobrych" i "złych" postaci, poza nielicznymi wyjątkami takimi jak Kima (ale w życiu też takie wyjątki się zdarzają. Poza tym Kima bywała zbyt agresywna). Dlatego oceniam ich barwność, soczystość i grę aktorów:
Ulubione:
Omar - wiadomo. Prawdziwy współczesny kowboj
Bubbles - nie da się nie lubić, zagrany mistrzowsko
Wee Bey - chyba najsympatyczniejszy motherf***ker jakiego pamiętam, scena przesłuchania z kanapką rozwala. Fajni byli też Stinkum i Bird z pierwszego sezonu, ogólnie była to barwna ekipa konkretnych twardzieli.
Carver - śniło mi się dzisiaj, że jest moim chłopakiem, haha. Duet z Herkiem genialny, podobnie jak akcje z Bodiem. Herc w pierwszym sezonie też jest świetny.
Lester - czasem scenarzyści dawali mu trochę przydługie, sztuczne kwestie, no, ale taka jego rola- najmądrzejszy we wsi. Podoba mi się aktor, trochę w stylu Morgana Freemana, bardzo ujmujący.
Stringer i Avon - nie wiem czemu,ale lubię ich razem. Świetnie ich skontrastowano, a do tego to idealny duet przywódczy. Nie kumam tylko czemu tyle osób uważa Stringera za pozytywną postać - to pozbawiona jakichkolwiek skrupułów menda, która was, wielbicieli, skasowałaby w sekundę gdybyście nie pasowali mu do planu. Dla mnie on jest najniebezpieczniejszy ze wszystkich. Jego spokój i opanowanie mają to podkreślać. No, ale postać epokowa, w tym się zgodzę.
Morrie Levy - wredna szuja na całego
Rawls - kawał wrednego skurczybyka, ale zagrany świetnie. Bardzo słusznie obsadzono potem tego aktora w roli Borgii ;) Poza tym gdzieś tam ma resztki serca, co wyszło przy akcji z Kimą, fajnie, że pokazali go tak niejednoznacznie.
Jay Landsman - tak obleśny, że aż uroczy, i bardzo realistyczny.
Jeśli chodzi o nielubianych, to nie będę ich wymieniać - serial wymiata i tyle. Do szału doprowadzają postacie typu Clay Davies, ale przecież o to chodziło.
Fantastyczny serial, naprawdę mnóstwo świetnie wykreowanych postaci.
Ulubieni (Top10):
1. Jimmy McNulty - w życiu prywatnym kawał drania, ale świetny policjant, chociaż w ostatnim sezonie faktycznie przesadził z "wymyśleniem" seryjnego mordercy. Sceny z pijanym McNulty'm bezcenne, zwłaszcza ponowna próba wejścia w zakręt:-) Czwarty sezon, w którym Jimmy'ego prawie nie było (a jak był, to taki grzeczny i trzeźwy) uważam za najsłabszy w całym serialu...
2. Omar - początkowo go nie lubiłem, ale z czasem tylko czekałem, aż jego postać pojawi się na ekranie. Mega kozak, z własnymi zasadami. "Kowbojski pojedynek" z Bratem Mouzone - majstersztyk, jedna z najlepszych scen w serialu jak dla mnie.
3. Stringer Bell - rewelacyjnie zagrany przez Idrisa Elbę, rozkręcił się po zamknięciu Avona. Po jego śmierci byłem smutny tak samo jak McNulty (chociaż pewnie z innych powodów).
4. Bunk - kompan pijackich eskapad McNulty'ego, porządny glina. Na tak wysokie miejsce zasłużył jednak głównie ostatnim sezonem.
5. Pryzbylewski - z początku - wiadomo, brano go za głupka, którego trzyma się w policji ze względu na powiązania rodzinne. Okazał się jednak bystrym facetem, w szkole też nieźle sobie radził. Sympatyczna postać.
6. Herc i Carver - ale głównie razem. Początkowo Herc był jednym z moich ulubieńców, ale potem okazał się jednak prawdziwym egoistą i mendą ludzką (bo że był raczej "tłukiem" widać było od początku).
7. D'Angelo Barksdale - okazał się być całkiem porządnym człowiekiem, w pierwszym sezonie bardzo go polubiłem. Szkoda, że zginął...
8. Carcetti - naprawdę mu kibicowałem w walce o stołek. Później okazało się, że nie jest lepszy od innych polityków i zależy mu głównie na swojej karierze. O tym, że jest zapatrzonym w siebie Narcyzem wiadomo było jednak już wcześniej (sam "jarał się" własnymi występami w TV czy chociażby scena jak zdradzał żonę i podczas seksu patrzył na własne odbicie w lustrze). Ale i tak sympatia do niego pozostała, bo wiadomo, nikt w tym serialu nie był stuprocentowo "czysty".
9. Jay Landsman - uwielbiałem scenki w których grubas bez skrępowania oglądał erotyczne pisemka w robocie:-)
10. Rawls - w sumie nie wiem za co.
Mógłbym ich jeszcze sporo wymieniać.
Najbardziej nielubiani:
1. Da'Londa Brice - matka Namonda. Wredna "bijacz", leniwa **** oczekująca, że kaska będzie płynąć nieprzerwanym i dużym strumieniem - najpierw od Wee-Baya, potem od siostry Avona, a następnie od synka (też dość wkurzającego), a sama tyłka by nie ruszyła... Szkoda, że nikt jej nie odstrzelił.
2. Clay Davis - sprzedajny polityk, zawsze spadający na cztery łapy. Trzeba jednak przyznać, że to jego "shiiiiiiiieeeeeeeeeeeet" kapitalne.
3. Scott Templeton - wnerwiający bajkopisarz.
Nie przepadałem też zbytnio za Burrellem i Royce'm. Początkowo nie trawiłem Snoop i Levy'ego, ale jakoś z czasem do nich przywykłem. Reszta postaci raczej pozytywnie bądź obojętnie.
Ulubione postacie:
- Herc - jego totalna głupota jest rozbrajająca
- Bubbles - sympatyczny i tragiczny
-Joe Propozycja- inteligentny, świetny biznesmen
- Omar- człowiek z zasadami i z klasą
Nielubiane
- Brat Mouzone - postać totalnie nierealistyczna, jakby z innej bajki
Ulubione :
McNulty - spoko pijackie ekscesy razem z Bunkiem
Bunk - podobnie j/w
Omar - bardzo charakterny
Pryzbylewski - przemiana na lepsze
Ziggy - ciekawa osobowośc
Stringer - po prostu miał łeb na karku, biznesmen.
Nie lubiane :
1.Marlo - nie trzeba tłumaczyc
Davis
Burell
Daniels
Rawls
up po prostu same skurczysyny ;)
Lubiane:
Stringer Bell - mój ulubiony bohater, plus Idris Elba zagrał po prostu świetnie
Omar - Mistrzowska postać nieco odbiegająca od pozostałych ;)
Bodie - dobry chłopak :)
Slim Charles - Mój ulubiony z paczki Barksdale'a
Carcetti - mimo, że został nieco zniszczony przez władzę... to widać w nim człowieka i może dlatego jakaś sympatia się pojawiła
Vondas - Świetna postać . Mocny gość, zimna kalkulacja na pierwszym miejscu.
Wallace - Lubiłem młodego.
Daniels - zawsze mu kibicowałem, za zasady, za prawdziwe serce dla miasta
Prop Joe - Respect. PRawdziwy gangster z zasadami :)
Nielubiane - Burell - straszny psiak
Clay DAvis - kolejny psiak
Levy - mimo że był mega inteligentny i naprawdę sprytny to irytowało mnie jego jestestwo
Ziggy - ...no debil
Snoop - irytująca postać
Cheese - też idiota, na dodatek ta zdrada wuja
Cięzko mi stwierdzić
Marlo - z początku strasznie mnie wkurzał, ale okazał się niezwykle przebiegłym biznesmenem... chociaż na końcu widać, że jest gangsterem ;)
Omar, McNulty, Stringer to ścisła czołówka. Ponadto Bunk, Bubbles, Lester, Carcetti.
Dobrnąłem do końca serialu, więc odgrzeję temat:
- Ludzie wieszają psy na Marlo w tym wątku, a wg mnie to jedna z najlepszych i najkonsekwentniejszych scenariuszowo postaci. Rewelacyjna jest scena, w której go poznajemy - chyba Bubbles wpada wózkiem na samochód kogoś z jego ekipy, murzyny chcą go tłuc,a z domu wychodzi Marlo z kamienną twarzą i reakcją wszystkich wokół jest bezgraniczny strach pomieszany z szacunkiem. Inteligentny typ, ale mający getto zbyt głęboko w swoim DNA zupełnie tak jak inna postać czyli:
- Avon - jego postać akurat mi się nie podoba, bo jest niekonsekwentna. W ogóle nie ma w nim krzty największego bossa narkotykowego w mieście, nie wiadomo czemu tak naprawdę zawdzięcza tak wysoką pozycję w hierarchii (inaczej niż Marlo), chyba tylko rodzinnym koneksjom. Odrzuca racjonalizm Stringera, działa pochopnie i bezsensownie. W jednej scenie jest porywczy, w innej chłodno kalkuluje. Marlo traktuje własny honor jak osobistą markę i swoistą inwestycję w pozycję na ulicy, Avon rozpatruje honor w sposób "dresiarski" - nic z tego nie będę miał, ale niech stracę, byle bym się wyżył.
Na minus także:
- Dee - poznajemy go na rozprawie w sprawie, w której został oskarżony o morderstwo z zimną krwią, później jest "urażony" degradacją do winkla, a następnie staje się potulny jak baranek. Wiem, że po drodze ginie kochanka Avona i Wallace, ale jednak akurat ta przemiana w serialu jest słaba.
- brat Mouzone - tak jak pisze @pegaz_filmweb kilka postów wyżej, postać zupełnie nierealna, po prostu nie wierzę w nią.
- kochasie Omara - wszyscy trzej totalnie bezpłciowi, podporządkowani samcowi alfa i niewnoszący nic do serialu.
Wszystkie pozostałe postaci w serialu są lepsze lub gorsze, ale w ogólnym rozrachunku na duży plus. Jeżeli irytują (jak Clay Davis czy Scott Templeton) to znaczy, że są dobrze napisane i zagrane, ale jednak wszystkie wiarygodne.
Ulubieni:
-OMAR- za specyficzny kodeks postępowania i humor; jest to dla mnie najbardziej barwna, charyzmatyczna, ale też dość autentyczna postać (w przeciwieństwie do brata Mouzone)
-BUBBLES - za siłę woli, która ciągle popychała go do przodu, wychodziło to raz lepiej, raz gorzej, innym razem fatalnie, ale się nie poddawał
-CARV - bo to porządny gość:)
SPOILER!!!
-STRINGER BELL - trudno tu mówić o sympatii, toż to kawał skurczysyna był, ale świetnie zagrany, doskonale pokazana jego siła i konsekwencja, a zaraz potem jej ułuda, no i te ciągłe dylematy i manipulacje w grze, które go zgubiły. Jego śmierć to było dla mnie największe WTF tego serialu.
KONIEC SPOILERA.
ZNIELUBIANE:
-DONETTE - pazerna i tępa dziewucha
-ŻONA WEE-BAY'A - taka starsza wersja Donette
-MC NULTY - sentymentalny szmaciarz, niezrównoważony i nie wiedzący czego chce, jedynym wyjątkiem były sprawy, które go zainteresowały. Fatalny jako partner, ten typ człowieka nie powinien się w ogóle z nikim wiązać. Potraktowany tak jak on traktował swoje kochanki (wątek z prowadzącą kampanię Carcettiego Terri) cierpi niczym urażona dziewica.
-MARLO STANFIELD- postać tak zimna i wyrachowana, że aż bezpłciowa. Zero rozkminek, zero wątpliwości, ale dla mnie też zero charyzmy.
Postaram się bez spojlerów:
Ulubieni:
Daniels - jako mężczyzna, szef, prawy i twardy facet.
Lester Freamon - podobnie jak Daniels, tylko u niego jeszcze wybitna, przenikliwa inteligencja prawdziwego detektywa. Love <3
Major Colvin - za uśmiech, odwagę, pozytywne myślenie i relacje z dzieciakami w sezonie 4.
Carver - za bycie dobrym policjantem po prostu.
Dennis Wise - za metamorfozę i bycie człowiekiem z krwi i kości.
Bubbles - za dobre, wielkie serce. Ten koleś rozczulał mnie po prostu i było mi go potwornie żal, gdy ten typek w 4 sezonie przyczepił się do niego.
Omar - za wygląd, styl, powiedzonka, bycie niezależnym duchem i za niezapomniany "występ" na rozprawie Birda. No i za te jego łzy w trudnych momentach.
Prezbo - za 4 sezon po prostu.
Lubiłam też te wszystkie dzieciaki w 4 sezonie, momentami mogły być irytujące, ale to tylko dzieciaki i w większości z nich widziałam sporo dobra. Było mi ich w sumie bardzo szkoda:(
Nielubiane:
Marlo - wiadomo za co.
Chris i Snoop - wiadomo za co, choć gorsza dla mnie była Snoop. Chris miał przebłysk ludzkiego podejścia (sprawa ojczyma Michaela w 4 sezonie, dało się odczuć, że Chris znał problem z autopsji).
Stringer Bell - za bycie zimnym sk..., który wyrządzał bardzo dużo zła i to bez mrugnięcia okiem.
Kima - za dwulicowość i bycie McNaultym w spódnicy.
Herc - za bycie debilem, w swej głupocie okropnie szkodliwym.
Ziggy Sobotka - za bycie szalonym debilem.
Clay Davis - za całokształt i niezwykle irytujący sposób mówienia.
Clarence Royce - oślizgły, diaboliczny typ.
Matki dzieciaków z 4 sezonu - wstrętna bicz matka Namonda, słaba i zaniedbująca matka Michaela i Buga, zimna Miss Anna - zastępcza matka Randy'ego, straszni rodzice okradający Duquana z jedzenia i ciuchów.
Oficer Walker (ten, co okradał podczas łapanki i połamał palce temu chłopaczkowi, co kradł samochody) - menda, po prostu podła menda.
"Szara strefa" - do tych postaci mam ambiwalentny stosunek:
McNaulty - za bycie niekonsekwentnym draniem, wiele razy kręciłam głową z niedowierzaniem i myślałam: "McNaulty, ty dz**ko". Choć nie można temu dziadowi odmówić uroku osobistego oraz bycia nadzwyczajnym gliniarzem.
Avon - choć był gangusem bez litości, to szanowałam go za podejście do rodziny.
Bodie - chłopak ogólnie wzbudzał sympatię, choć ja nie mogłam mu wybaczyć Wallace'a :(
D'Angelo - chciał być dobry i za to go lubiłam, ale ciągle mu nie wychodziło. Chyba po prostu był za słaby psychicznie i zbyt głęboko siedział w tym syfie.
Tony Carcetti - niby spoko, ale jednak cwaniaczek i taki śliski typ.
Frank Sobotka - było w nim coś dobrego, choć tkwił w g**nie po uszy.
Proposition Joe - lubiłam go za dyplomatyczne podejście do biznesu i za te jego rozsądne propozycje. Przestałam go lubić, gdy wystawił Andre i podał go Marlo na tacy.
Z mojej strony to tyle. Kocham ten serial.
Stringer po prostu miał nosa kogo należy się pozbyć.
Wallace był zwykłym zagubionym dzieciakiem, który wystawił by każdego. Jego śmierć była powodem dla którego Bell uniknął odsiadki. Był jedynym świadkiem, który mógł zeznać, że maczał palce przy pozbyciu się chłopaka Omara.
D'Angelo to samo co wyżej. Wsypał Wee Bey'a i pociągnąłby za sobą pozostałych, gdyby FBI zgodziła się na jego ochronę i nowe życie. Temat został porzucony, bo FBI zależało na tym by przestępcy jak Barksdale zeznawali przeciwko skorumpowanym politykom, których wspierali brudną kasą. Co za tym idzie dostaliby niższe wyroki za współpracę.
Najlepsi dla mnie: McNulty, Bodie, Avon, Sydnor, D-Angelo, Sergiej aka Borys :D
Na plus też: Bunk, Stringer, Wee-Bey, Vondas, Rawls, Carver, Propo Joe, Lester
Na wielki minus: Kima, Burrell, Snoop, Marlo, Scott, Carcetti, Beadie..
Według mnie najlepsi: na samym szczycie zdecydowane Carver - koleś zagrał moim zdaniem świetną rolę, a było go zdecydowanie za mało w całym serialu (np. w 4 sezonie, tylko się przewijał). Zaraz po nim Bubbles - też grał świetnie, również było go mało. Z tych bardziej istotnych postaci to lubię Colvina, Bunka i Freamona. Większość scen z Colvinem ("Pośpiesz się sku***synu") i z Bunkiem("Tater killed me") to istne majstersztyki. Natomiast Freamon podobał mi się ogólnie : chłodny, opanowamy, utalentowany glina. No i oczywiście Omar rządzi ;)
Nie lubię natomiast większości postaci, które pojawiły się w 4 sezonie: żałosnego synka Wee-Baya, jego panienki. Kompletnie znienawidziłem również tego "pomocnika" Bubblesa w tym sezonie (nie pamiętam jak się nazywał). Nie przepadam też za Dennisem. Natomiast moim numerem 1 na liście najsłabszych postaci jest Rhonda - ultra żałosna, irytująca, zbyt istotna (bardziej niż taki Sydnor, Hulk czy Carver, którzy byli w tym oddziale operacyjnym). Słabe są też wątki związane z jej romansami - czy z Mcnultym, czy z Danielsem.