Po pierwszym odcinku widać ze to idiotyczna papka dla niedorozwiniętych nastoletnich amerykanów. Wszystko jest tam idiotyczne. Poczynając od kandydatów, albo jakieś lachonki jak w Słonecznym patrolu albo ludzie którzy nigdy by do FBI nie trafili: żydek syjonista, nieudacznik mający rodziców agentów, arabska... idealnie kandydaci do FBI. Każdy ma oczywiście trupa w szafie którego FBI mimo dokładnego sprawdzenia kandydatów nie znalazła. Do tego dochodzi jeszcze szefowa tego przedszkola która była w związku małżeńskim z agentem prowadzącym te dzieci a teraz się z nim kotłuje. W normalnej firmie to konflikt interesów ale FBI to nie przeszkadza. Główna bohaterka też jakaś z dupy. Jeszcze jaj dobrze nie aresztowali a ta już ryczy jak stara baba...
Gemeralnie taki słaby meledramat dla młodzieży który ma udawać jakiś triller czy sensację.
Ja dobrnęłam dalej, bo do 6 odcinka. Od początku już widać, że to jakiś średni serialik, niemniej przez pierwsze odcinki nawet się go przyjemnie oglądało, ale jak zaczął się robić schemat, że po kolei każdy agent jest podejrzanym, a potem dołącza do naszej dzielnej, Rambo-Mary Sue, która jest naj we wszystkim i jeszcze do tego zaczyna się robić z tego co raz bardziej kretyńska telenowela, gdzie każdy z każdym, to wysiadłam. Oczywiście 5000 zwrotów akcji i sekretów, postacie to takie plastikowe lale. Pitu-pitu chłopaczki i wytapetowane lalunie.
Meh, serial o FBI miałby o wiele większy potencjał niż jakiś Quantico 90210. Gdyby wywalić te mdłe romansiki, dać postacie na poziomie i sensowniejszą fabułę, to by z tego mógł wyjść naprawdę dobry serial. A tak to jest, jak jest.