Wczoraj skończyłam oglądać serial, wciąż jeszcze targają mną emocje, chcę się z nimi
podzielić, więc z góry przepraszam. że piszę dość drobiazgowo i rozpisuję się. Postaram
się podzielić wszystko na części, żeby łatwiej było zrozumieć 'co poeta miał na myśli'.
Już na samą myśl o tym, że następnego dnia zacznę oglądać ostatni sezon nie mogłam
spać, było mi zwyczajnie smutno. Szczerze mówiąc czytałam spoilery i mniej więcej
wiedziałam jak będzie wyglądać serial. Przede wszystkim qaf znalazłam na youtube,
oglądając filmiki Brian-Justin. Później, niechcący, czasem chcący, czytałam spoilery,
widziałam gify z najważniejszymi sytuacjami. Wiedziałam już wcześniej o Vicku, chorobie
Briana, planowanym ślubie, wyjeździe, wyznaniu miłości.
No więc zacznę od końca :) - Wypadek w Babylonie / Planowanie ślubu:
Wyznanie miłości było moim zdaniem jak najbardziej naturalne. Brian, w końcu nie bał
się tego powiedzieć, może dopiero to zrozumiał. Wiele z was mówi, że ślub był złym
pomysłem jeśli chodzi o spójność serialu. Ja chciałam zobaczyć to planowanie głównie
ze względu na reakcję przyjaciół Justina i Briana. Może on naprawdę chciał ślubu?
Refleksja naszła mnie szczególnie gdy zobaczyłam jak uczył Gusa podawać obrączki, był
szczęśliwy. Dostałam to co chciałam, ale mimo wszystko cieszę się że do ślubu nie
doszło. Brian tak bardzo chciał zaimponować, ucieszyć Justina, że zgubił siebie. Te
teksty tupu 'to dla mojego księcia' czy 'możemy się tylko poprzytulać' były jak na niego,
strasznie naciągane. To nie był do końca on. Brian kocha seks. Takiego go poznaliśmy:
łamacza męskich serc, który chciał mieć osobę tylko na jedną noc. I on, i Justin nie
nadają się na osoby mieszkające w wielkim domu, z gromadką dzieci.
Wyjazd Justina / Co byłoby dalej z miłością Brian-Justin:
Sama nie wiem co myśleć o końcówce. Z jednej strony: uważałam że to cios w stronę
fanów związku Brian-Justin, poza tym, nie lubię zakończeń z serii 'dopowiedz sobie'.
Z drugiej, jak obejrzałam ostatni odcinek, może i płakałam jak bóbr, ale ostatecznie, po
zastanowieniu, to dobre zakończenie jak na ten serial. Myślę, że po obu wypadkach w
których brał udział Justin, Brian dojrzał i wiele zrozumiał. Zrozumiał że go kocha i nie
potrzebuje 'innych facetów' żeby być w pełni szczęśliwym. Pokuszę się stwierdzeniem, że
mimo wszystko, pozostanie wierny Justinowi, skończy z 'dark roomami', będzie się
dobrze bawił, ('umpa umpa trwa dalej') ale nie będzie już więcej 'chłopców na jedną noc'.
Myślę...Ba! Jestem prawie pewna, że będą razem, może nie jako małżeństwo (w sumie,
nawet jako małżeństwo, ale różniące się od małżeństwa Bed-Michael) ale 'to tylko czas'.
Serce mi pękało jak zobaczyłam scenę w której na początku Brian leży z Justinem a
potem, wyjeździe Justina leży sam, z papierosem. Boi się o przyszłość, to widać, jest mu
smutno. Uważam że Justin za bardzo kocha Briana, żeby go zostawić i nie wierzę, że
wyjedzie i nie wróci, zostawiając wszystko i wszystkich łącznie z Daphne którą przecież
tak lubił w imię sztuki. Połączą się. Jak? Najszybciej Justin wróci, nie sądzę żeby
utrzymywali związek na odległość (no chyba że znajdzie koledż, lub coś w tym stylu, co
sprawi że będzie musiał i chciał zostać na jakiś czas, albo stworzy parę prac i wróci) i nie
sądzę żeby Brian pojechał do NY, za bardzo jest przywiązany do Michaela.
Jak się kończy historia przyjaciół z Pitsburgha:
Jestem pewna że Ben, Michael i Hunter stworzą szczęśliwą rodzinkę, pełną miłości i tak
dalej, Debbie... ona już jest szczęśliwa, robi co kocha i ma przy sobie miłość swojego
życia i syna, za którego zabiłaby, Linz i Mel? Myślę że wrócą do Pitsburgha, odkryją że za
wiele tu zostawiły, oraz że Gus i J.R będą się lepiej czuli dorastając z ojcami. Ted na
pewno będzie z Blake'iem, czemu zresztą kibicowałam od ich pierwszego spotkania. I
nasz poczciwy Emmet. Dla niego mam dwa scenariusze: albo będzie z facetem którego
spotkał na obozie narciarskim, albo da się 'wybawić' dla Drew i stworzą szczęśliwą parę.
Czego mi brakuje / Co mi się nie podobało:
Wiem że Daphne to postać która nie jest zbyt ważna, ale brakowało mi jej w niektórych
odcinkach, to ona była zawsze czy Justinie on początku, do końca. Myślę że powinni
pokazać czy ma kogoś, czy jest szczęśliwa itd.
Brakowało mi pokazania pożegnania Justina i całej 'paczki' na lotnisku (czy miejsca z
którego wyruszał).
Oczywiście przydało by się rozwiązać zagadkę bomby, ale to w sumie nie byłoby zbyt
ważne.
Przydały by się 2-3 odcinki dopełniające, co u kogo, jak się mają. Jak już wspomniałam
nie lubię zakończeń tego typu.
To by było na tyle. Moje wypociny tu się kończą, dziękuję wszystkim którzy przeczytali
wszystko i gratuluję że macie tyle cierpliwości. Moja przygoda z 'Queer as folk' się kończy,
z ciężkim sercem odpinam karty z odtwarzaczami ostatnich odcinków. Nie żałuję ani
odcinka, ani minuty spędzonej przy nim. Mimo że mama uważa że 'zamykałam się w
pokoju i oglądałam serial zapominając o bożym świecie' cieszę się z każdej minuty.
Myślę że qaf nic nie przebije i pozostanie moim ulubionym serialem. AMEN.
właśnie skończyłem. przed sekundą. widzę, że duże emocje. moje też. pozdrawiam fanów. co do Twoich, jak to ujęłaś, "wypocin" - zgadzam się w zupełności. zakończenie mimo wszystko uważam za udane. kompletny happy ending nie pasuje. dobrze, że nie doszło do ślubu, dobrze, że nie wszyscy pozostawili po sobie sprecyzowaną interpretacje własnej przyszłości. myślę, że wyobraźnia jest w tym momencie ważna, bo pozwala na budowanie serialowej rzeczywistości bez jej udziału na ekranie. najlepszy serial, jaki do tej pory oglądałem. whay have you done today what made you feel proud? peace.
Serial bez dwóch zdań należy do moich ulubionych, ba, jest moim ulubionym serialem.
Muszę przyznać, że choć nie lubię zakończeń 'dopowiedz sobie' to to jest idealne, wskazuje 'co będzie potem' choć nie mówi tego dosłownie. W sumie cieszę się że zanim obejrzałam ostatni odcinek poczytałam o nim trochę (spoilery i inne) bo łatwiej mi było przyjąć zakończenie i je jako tako zrozumieć. Oglądałam też wywiady z aktorami i list producentki co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu ukrytego 'happy end'u'.
Szczerze mówiąc nie sądziłam że ktoś pokusi się by przeczytać całe moje wypociny a tym bardziej je skomentować, więc dziękuję bardzo za poświęcony czas. :' ))
pokusiłem się, bo byłem ciekaw, co inni myślą na ten sam temat, nad którym i ja snułem własne małe rozważania. pocieszająca jest też świadomość, że nie tylko ja troszczę się o życie "wyimaginowanych", nierzeczywistych postaci. :) pozdrawiam!
Ja sie przylaczam...gdzies tam pod spodem sama zalozylam watek i podzielilam sie swoimi dosc dlugimi (aczkolwiek nie az tak dlugimi;) przemysleniami (zapraszam do przeczytania)...ciesze sie ze coraz wiecej osob to oglada lub powtarza:):):) serdecznie pozdrawiam wszystkich kochajacych ten serial...Asia...
plus pragne dopisac ze jestem z tych co koniecznie musza zobaczyc chocby jeden odcinek dziennie...i tak juz od kilku grubych miesiecy...bo wczesniej nie mialam zielonego pojecia ze takie cos istnieje!!!!!!! Teraz nie moge egzystowac bez niego (taka ze mnie mini "ekstremistka" QaF:):) pozdrawiam
Tak jak na dole 'Trochę czasu minęło ale i tak odpowiem. :))'
No więc od razu na obie wiadomości.
Wiem że się troszkę rozpisałam (dzisiaj, po prawie 6 miesiącach zadaję sobie tylko pytanie JAK TO MOŻLIWE :' )) )
ale pisałam to dzień po ostatnim odcinku.. sama rozumiesz.
Wybacz ale w odpowiedzi skopiuję jeden wers z innej odpowiedzi :( : 'Mimo że minęło już.. wow, prawie 6 miesięcy wciąż Britin (Brian + Justin) pozostają jednych z moich OTP *skrót o 'one true pairing', 'ulubiona para' w wolnym tłumaczeniu ;)) ; przepraszam za określenia z tumblr ale po prostu nie umiem znaleźć odzwierciedlenia w polskim :(*'
Trochę czasu minęło ale i tak odpowiem. :))
Mam coś takiego że (może za bardzo) ale 'wkręcam' się w seriale.
To zresztą można stwierdzić po tym że zupełnie odcinam się od świata, zamykam w pokoju i oglądam (przez to nie ma mowy na seriale w roku szkolnym :')) )
Mimo że minęło już.. wow, prawie 6 miesięcy wciąż Britin (Brian + Justin) pozostają jednych z moich OTP *skrót o 'one true pairing', 'ulubiona para' w wolnym tłumaczeniu ;)) ; przepraszam za określenia z tumblr ale po prostu nie umiem znaleźć odzwierciedlenia w polskim :(*
Dla mnie rownierz...B & J to najlepsza para ze wszystkich seriali ktore obejrzalam (a jest ich duzoooooooooo) jeszcze do miesiaca temu ogladalam prawie codziennie...musialam troche zwolnic tempa ale wiem ze ich historia pozostanie na zawsze ze mna i bede wracala do tego serialu caly czas...kupilam sobie nawet taka sama muszelkowa branzoletke jaka mial Brian...wiec ile razy sobie na nia patrze przypomina mi sie ich historia:):) pozdro i Najlepszego w Nowym Roku:)
Ja może za wiele seriali nie obejrzałam (za bardzo się wciągam więc w roku szkolnym odpada), za filmy się w końcu wzięłam i oglądam jak najczęściej mogę. Ale Britin pozostanie najlepszy mimo wszystko.
Genialny serial ale do niego nie wrócę. Wyprzedzając pytania 'czemu?': po prostu nawet jeśli serial/ film kocham to nie lubię do niego wracać znając zakończenie. Chociaż w sumie, może kiedyś.. :')