Mnie ten odcinek bardzo zaskoczyl,nagle Rhaenyra czuje miete do swojego stryja i prawie by z nim spolkowala(sic!),Wczesniej czuc bylo ze oboje beda mocno ze soba rywalizowac,dzieki temu bylo czuc napiecie pomiedzy nimi a teraz cala para poszla jakby w gwizdek.A to jak zaczela sie do niego przystawiac to male wtf poczulem.Dla mnie jej postac byla kreowana na mocna osobosc,twardo stapajacej po ziemii a teraz hmm,ot kolejna dziewuszka.
No, nie tak znowu. W pierwszym odcinku kiedy Rhaenyra widzi Daemona zasiadającego na żelaznym tronie, ona uśmiecha się na jego widok. To ser Harold Westerling jest oburzony/niezadowolny, natomiast Rhaenyra cieszy się, że go widzi.
Potem w odcinku drugim, podczas konfrontacji na moście - sądziłeś, że Daemon oddał jej jajo, gdyż się jej wystraszył? Nie, on się wycofał, ponieważ Rhaenyra jest jedyną osobą, której nigdy by nie skrzywdził. I ona, oczywiście, o tym wiedziała - dlatego wybrała się na ten most. Rhaenyra po prostu wie, że Daemon, niezależnie od tego jak bardzo jest pierd.....nięty, kocha swoją rodzinę.
Wreszcie, w ostatnim odcinku czwartym, widzimy Rhaenyrę siedzącą i oglądającą szereg zalotników. Patrzy na nich, ale mimowlnie, machinalnie dotyka swojego naszyjnika, tego samego naszyjnika z valyriańskiej stali, który on jej podarował w odcinku pierwszym. Ponieważ żaden z zalotników nie ma startu do nieznośnego, ale fascynującego zarazem stryja, żaden nie jest tak charyzmatyczny, niebezpieczny, podniecający...
Jedynym równie interesującym mężczyzną w jej życiu jest Cristan Cole. Czemu? Ponieważ to właśnie on pokonał Daemona w walce, ale Ser Cristan ślubował celibat (do czasu)
Potem jest scena, kiedy Daemon na swoim smoku o mało co nie wywraca statku na którym płynie Rhaenyra. Ona sama tłucze się w głowę, ale zarazem jest zachwycona, że nieznośny stryj powrócił. To jest zresztą metafora i foreshadowing tego, co się potem dzieje.
Albo ten cały idiotyczny plan, aby Rhaenyrę skompromitać. Daemon to sobie wymyślił nie po to, by odsunąć Rheanyrę od tronu, ale by ją zbrukać w oczach andalskich lordów. To Andalowie wymagają od swoich narzeczonych - żon bycia niewinnymi, czystymi istotami. Kiedy Viserys narzeka, że nikt Rhaenyry już nie weźmie, Daemon proponuje: daj ją mnie. Ja ją wezmę. Daemon ma gdzieś andalskie obyczaje, ponieważ jest Targaryenem.
No i jeszcze ten starovalyriański - zwróć uwagę, jak oni do siebie mówią, to ich intymny język miłosny.
Jest też tam pewien narcyzm - Daemon i Rhaenyra kochają się, gdyż widzą w sobie swoje własne odbicie.
Aha, no i jeszcze jedno Rhaenyra nie stąpa twardo po ziemi. Ona lata w przestworzach. To jeden z problemów.
Chciałam tylko powiedzieć jedno. Uwielbiam Twoje przemyślenia i uważam je za piekielnie trafne!