Na temat fatalnej, nudnej fabuły o perypetiach księżniczek. lordów i królów walczących o władzę nie chce mi się nawet pisać. Ani o całkowitym braku wyróżniających się, ciekawych postaci, jak w GoT, typu: Tyrion, Daenerys, Cersei, Sansa, Arya, Jaime, Samwell i wszystkich pozostałych. O beznadziejnym, mdłym aktorstwie i dętych dialogach.
Mnie po prostu już najbardziej wyprowadza z równowagi to idiotyczne Black Lives Matter. Oto klękając przed "prześladowanymi" Afroamerykanami, kino postanowiło zrobić z nich idiotów. Czyli królów i księżniczki w multi-culti w dodatku w białych dredach. W całym tym epickim świecie epoki powiedzmy "średniowiecza", było pełno zła - intryg, morderstw, nienawiści, chciwości, sadyzmu, imperializmu. Nie było tylko dyskryminacji rasowej... Litości.
No i oczywiście musi być pełno wykolejeń seksualnych jako "normy" społecznej. Bez tego HBO nie potrafi zrobić żadnego filmu.
To jest świat fantasy! Afroamerykanie Cię dziwią a smoki nie? :) Istnienie smoka jest bardziej prawdopodobne od czarnego lorda?
Fantasy nie polega na przemycaniu współczesnej lewicowej mody ideologicznej. Fantasy to świat nieograniczonej wyobraźni, a nie ograniczonych współczesnością przekazów. Tak, że ten film nie jest tak całkiem "fantasy". Nie przeszkadzają mi czarnoskórzy czy innoskórzy, jeśli nie są narzędziem szalonej propagandy, np. BLM. Moim zdaniem takie usytuowanie problemu w takim filmie wręcz obraża ludzi o innych karnacjach. Przeszkadza mi, że kino, które stało się kinem propagandowym, stosuje przekaz podprogowy, prawie na każdym kroku "przyzwyczajając " nas do akceptacji własnej wizji współczesnego świata (a nie świata fantasy). Czy przeszkadzałoby mi zrobienie z białoskórego blondyna jakiegoś wodza Indian albo Zulusów? No oczywiście, bo przecież to idiotyczne, irytujące, niepotrzebne. To jest po prostu płytkie kino traktujące ludzi jak idiotów.