Pominę to, że przez 172 lata ludzie nie zmieniają ani strojów, ani fryzur, ani architektury, ale najbardziej rozbawił mnie Mu..., sorry "Afroamerykanin". W dodatku książę w białych dredach :D. No bo musi być Afro, ale Chińczyk czy Polak to już nie :). Przecież kiedyś tam nie było żadnego rasizmu tylko pozbawione rasizmu multi-culti niczym w Niemczech czy Kanadzie :). Jeżeli dla twórcy ważniejsze są ideologiczne współczesne bzdury i woli zdziwaczałą kapitułę skompromitowanych Oscarów, od oceny widzów - to nie jest prawdziwym artystą kina.
Bo zapewne w historycznych dokumentach z tamtej epoki, które czytałeś w rzetelnie dokonanej analizie demograficznej wykazano, że nie było tam osób o innym kolorze skóry, a i też ubierali się inaczej. Zakamuflowany rasizm przebija z Twojej wypowiedzi.
Nie bronię Ci tak tego widzieć. Na szczęście kino współczesne ma znakomitą broń przeciw "rasistom" - propagandowe potężne stacje HBO i Netflix. Dlatego, tworząc światy i społeczeństwa abstrakcyjne, afirmacje natury człowieka, może udawać kino moralnie właściwe. Kierują tym przede wszystkim kapituły typu Oscary, które z kolei potrzebują sponsorów. Tylko filmy "antyrasistowskie", propagujące LGBT i antysemityzm - mogą w ogóle kandydować. Taka jest polityka Oscarów. Dlatego wolne kino istnieje tylko w niszy. Za wartość kina można by było na przykład uznać wstrzemięźliwość, skromność, uczciwość, a nie antyrasizm. Tymczasem wszędzie chciwość. Chciwość na pieniądze, nagrody, sławę, pochlebstwa. Tak przecież powstał Hollywood. To nie rasizm wygubił ludy obu Ameryk, ani nie był powodem niewolnictwa. Nie była to też religia. To chciwość - ta sama, która przyświeca dziś największym producentom filmowym. Dlatego przekonanie, że jak w filmie fantasy pokażemy żyjące ze sobą w zgodzie rasy jest walką ze złem - jest po prostu płytkie, fałszywe i zakłamane.