Mam pytanie dotyczące sceny w której Deamon dusi Rheanyre, bo nie do końca zrozumiałam powód jego wściekłości. Uważacie, że był wściekły bo :
1. Rheanera chciała uniknąć wojny i rozlewu krwi i rozważała, czy jednak nie przystać na warunki Hightowerów
2. Nie uwierzył w to co mówiła na temat "Pieśni Lodu i Ognia" i zdenerwowało go, że Rheanera wierzy w legendy opowiadane przez Viserysa i na tym opiera swoje polityczne decyzje
3. Uwierzył Rheanerze i zrozumiał, że skoro Viserys powiedział to jej, a jemu nie, to znaczy, że nigdy nie traktował Deamonda poważnie i nigdy nawet nie rozważał, że to Deamon może być jego następną ?
Jestem po prostu ciekawa czy zachowanie Deamonda wobec niej w tej scenie było spowodowane ślepą furią, że tron nigdy nie był mu przeznaczony i chęcią wyżycia się, czy raczej chciał jej przypomnieć, że jest prawowitą królową i że nie może klęknąć przed uzurpatorem. Co myślicie ?
1. Dokładnie, wściekł się, że ona rozgrywa to politycznie i zastanawia się nad "dobrem dla wszystkich" bo w jego ocenie to jest zdrada/rebelia i trzeba ją zdusić. Do tego dochodzi zapewne fakt, że on wierzy, że Viserys został otruty i widzi jeden wielki spisek.
3. Tak, ja obstaję przy tym, że po raz kolejny przekonał się że Viserys nie widział w nim godnego następcy.
Myślę jednak, że przede wszystkim chodzi o to, że on nie może zniesc mysli że Rheanera przyjmie warunki i kleknie przed uzurpatorem, a do tego przed tymi, którzy mu otruli brata w jego przekonaniu.
Czy ja dobrze rozumiem, że Rheanera jest w tym momencie jedyna osoba, ktora zna i rozumie Powiesc Lodu i Ognia?
Może też Daemon absolutnie nie wierzy, że Zieloni dotrzymaliby słowa i wściekł się, że Rhaenyra w to wierzy. I nie zdziwiłoby mnie to bo uważam, że Otto za nic nie dotrzymałby słowa tylko zastawił pułapkę
Wszystko to, co opisałaś/eś po trosze, plus żałoba po śmierci brata i utracie dziecka. Którą to żałobę on przemienił we wściekłość. Daemon daje się całkowicie zawładnąć czemuś, co można określić jako zimna furia.
Co więcej, scena z Vermithorem - smokiem bez jeźdźca sugeruje, że Daemon jest bestią w ludzkiej postaci. On jest smokiem.
I najlepiej rozumie smoki i dogaduje się z nimi lepiej niż z ludźmi.
Inna sprawa, bardziej polityczna. Pokój i przystanie na warunki Alicent oznaczałby wydanie synów Daemona i Rhaenyry Hightowerom jako zakładników. Dla Daemona myśl, że jego dzieci miałyby być wychowywane przez Ottona, Alicent czy też szkolone przez Ser Cristona Cole'a jest... abominacją.
On nie zniesie myśli, że jego synowie mieliby być wychowywanie przez ludzi, których nienawidzi i w Wierze, której nienawidzi.
Kiedy Daemon mówi, że wolałby dać synów smokom na pożarcie, to to nie jest czcza groźba. On by to zrobił.
To jest też powód, dla którego Rhaenys mówi Rhaenyry, aby opuściła Dragonstone i uciekła - udała się na wygnanie. Rhaenys wie jakie warunki Hightowerowie podyktują Rhaenyrze i wie też, że będą dla niej i dla Daemona nie do przyjęcia. W takiej sytuacji opcją musiałoby być wygnanie. Tylko, że to oznacza pozostawienie Dragonstone i Driftmarku. Znów - nie ma dobrych rozwiązań. Tzn. dla Rhaenyry i jej rodziny, tak naprawdę żadne rozwiązanie nie jest dobre.
Jeśli zgodziłaby się na warunki Hightowerów - uratowałaby pokój i królestwo, zniszczyłaby rodzinę. Daemon albo zabiłby synów (i być może siebie) albo gdyby jakimś cudem go przekonała, i tak nigdy by jej tego nie wybaczył
Jeśliby udałaby się na wygnanie - znów uratowałaby pokój i królestwo, być może uratowałaby rodzinę - zakładając, że np. jej syn Jace nie chciałby potem walczyć o dziedzictwo, najprawdopodobniej zniszczyłaby swoje małżeństwo - znów - Daemon ani by tego zrozumiał ani nie wybaczył, ale tu szanse byłyby trochę większe - wcześniej potrafił się jakoś dostosować do życia na wygnaniu.
Wszczynając wojnę Rhaenyra
SPOILERY
zniszczy królestwo, rodzinę, małżeństwo.
Cokolwiek by nie zrobili, byłoby źle. Odrzucenie warunków to wojna. Przyjęcie ich to śmierć. Z pewnością dla najstarszych synów Rhaenyry, Otto czy Aemond z Aegonem nie darowaliby im życia. Przypuszczam, że młodszych też ,,profilaktycznie" by się pozbyto. No chyba, że np przeznaczonoby ich na septonów czy maesterów, ale wątpię. Zieloni nie zaryzykowaliby też pozostawieniu przy życiu Daemona (chyba że wcześniej poszedłby w ślady Laeny) i Rhaenyry. Po Ottonie spodziewałabym się nawet uśmiercenia Rhaenys, a nawet Corlysa i ich wnuczek. Hightowerowie usunęliby każdego, kto zagrażałby ich prawom do Żelaznego Tronu
Jak do tej pory twórcy pokazali, że materiał źródłowy (książkę) interpretują w wielu kluczowych momentach dosyć luźno, a już na pewno od nowa "piszą" bohaterów, ich motywacje i charaktery - względem oryginału. Więc z tym "zniszczeniem" królestwa, rodziny i małżeństwa przez Rheanyre, to jeszcze może być różnie, tym bardziej, że twórcy ewidentnie wyciągnęli nauczkę ze swoich błędów w ostatnich sezonach Gry o Tron i myślę, że będą nieco ostrożniej obchodzić się z historią Rheanyry i Deamona, niż to zrobili z Deanerys i Jonem Snowem XD
No, ale tak to się przecież ostatecznie kończy. GRRM jest tutaj bezwzględny i nieubłagany. U niego wojna zawsze oznacza śmierć i zniszczenie. Nawet, jeśli jest wygrana.
Oczywiście, nie twierdzę, że upadek Rhaenyry będzie przedstawiony tak prostacko jak w przypadku Daenerys. Ale przyznacie chyba, że ten serial już przepełniony jest fatalizmem, przeczuciem tego, że uruchomienie pewnych mechanizmów skutkuje sytuacjami, na które nie mamy wpływu. Te postacie po pewnym czasie nie będą już panować nad dalszym biegiem wydarzeń.
Weźmy na przykład decyzję Rhaenyry by wysłać synów na smokach jako posłańców. No niby myślała logicznie, na podstawie dotychczasowych doświadczeń i w oparciu o istniejące obyczaje - faktu, że generalnie do posłańców się "nie strzela". Jednak smutna prawda jest taka, że równie dobrze mogła wysłać na Dragonstone kruka i dostać odpowiedź odmową. Sytuacja nie rozwinęła się tak, jak Rhaenyra się spodziewała. Czy jest temu winna? I tak, i nie. NIe mogła wiedzieć, że Aemond tam będzie (choć Otto mówił, że Baratheonowie dostali korzystną ofertę).
Inna scena - Daemon tak pięknie śpiewający sobie do Vermithora. Scena ta jest czystą poezją, jest nastrojowa, przepełniona pradawną, valyriańską magią.
Uwielbiam tę scenę. A jak sobie poczytamy tłumaczenie tej kołysanki to słowa też są magiczne.
I widząc to z pewnością możemy podziwiać Daemona - jego zupełny brak strachu, podziw, wrażliwość i delikatność z jaką odnosi się do bestii, całkowite oddanie dla sprawy wyrażajace sie gotowością do narażenia się na śmierć...
Coś pięknego...
Tylko że, pomyślmy, jakie będą dlugofalowe, praktyczne konsekwencje oswojenia Vermithora...
Moim zdaniem Daemon ma jakiś fetysz z robieniem ze swych kobiet Królowych, wizją usadzania ich na tronie. Chciał usadzić na tronie nawet Mysarię w czasie gdy z nią był, byłą niewolnicę i sexworkerkę...I miał gdzieś, że żaden andalski lord nie uznał by jej nad sobą. Książę byłby gotów walczyć ze wszystkimi żeby ich zmusić do klęknięcia przed nią.
Daemon sam jest największym marzycielem... Mysaria w rodzinie królewskiej, ze swą przeszłością? Taki numer nigdy by nie przeszedł.
Pytanie co go tam powstrzymało, miłość do Viserysa, czy Mysaria powiedziała dosyć, weź się lecz czubie, ja nie chcę być żadną królową.
Corlys Velaryon ma coś podobnego, on od lat ryczy Rhaenys w pierś: A bo te dupki zabrały Ci koronę, chlip!!!!
Rhaenyra zaczęła gadać Daemonowi że ona w sumie to może odda Koronę Aegonowi, to kolejny raz kiedy ukochana kobieta mu tak robi, a ten się odpalił...
Danon serio, to trzeba leczyć. Nie każda kobieta chce być królową i wszystkimi rządzić, i żeby wszyscy przed nią klękali, weź to zrozum chłopie.
A ten nie, jest ciągle w trybie:
"BO MOJA KOBIETA TO KRÓLOWA, JEST TAK ABSOLUTNIE WSPANIAŁA ŻE WSZYSCY MAJĄ PRZED NIĄ KLĘKAĆ!!! A JAK NIE TO USMAŻĘ NA FRYTKI!"
Łotrzyk uważa że jego kobieta ma być ponad wszystkimi, nawet jeśli ona sama tego nie chce...
Chyba tylko Leana umiała utemperować konkretnie te jego zapędy. Ale Velaryonówna to była boska, i umiała trzymać Danonka Smoka na krótkiej smyczy...
Lol, Twoja wypowiedź mnie mega rozbawiła XD (to nie jest pocisk, naprawdę to było zabawne XD) Ja z kolei wgl nie uważam, że on kogokolwiek chciał usadzić na tronie poza Rhenara, a ją z kolei chciał usadzić bo uważał, że takie jest należne prawo córce jego brata, którego kochał, jego siostrzenicy w której się zakochał i wreszcie jego rodowi, a dzieci Viserysa z Alicent chyba jednak za swój ród nie uważał. Deamon jest bardzo wrażliwym gościem i kochliwym przy okazji, wybierał towarzystwo inteligentnych i wrażliwych kobiet, bo tylko przy nich mógł ujawnić takie swoje własne cechy charakteru, ale czy te kobiety jakoś specjalnie hołubił? Wybierał to co dla nich najlepsze, wspierał je? No śmiem wątpić XD Deamon miał słabość do określonych kobiet, ale nie wywyższał ich ponad siebie, raczej kochał na swój sposób, ale zawsze szedł własną drogą.
"Deamon jest bardzo wrażliwym gościem i kochliwym przy okazji, wybierał towarzystwo inteligentnych i wrażliwych kobiet, bo tylko przy nich mógł ujawnić takie swoje własne cechy charakteru."
Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Daemon lubi przed światem zewnętrznym, swoimi kolesiami ze Straży, czy z woja wkładać maskę straszliwego Smoka. Ale gdy świat na niego nie patrzy, w ukryciu, Książę Łotrzyk pokazuje np. Mysarii swoją delikatność - i chowa się pod kocykiem jak mały przerażony chłopczyk. (Ewidentnie ma jakieś bardzo silne traumy). Bo wtedy jej jeszcze ufał chyba. Myślę że dopiero potem spadły mu z oczu różowe okularki i domyślił się, że Mysaria działa na zlecenie Otto...To może być drugi powód, dla którego nastąpił między Daemonem a byłą prostytutką rozłam. W odcinku 4 widzimy że Książę już nie ufa swojej byłej. Wylewa napój który mu podała, rzekomo na kaca. Boi się, że coś mu tam dosypywała? Tak to wyglądało...
"ale czy te kobiety jakoś specjalnie hołubił? Wybierał to co dla nich najlepsze, wspierał je?"
A nie robił tego? Zdaje się, że Mysarię odkupił z niewoli...I jak dobrze pamiętam, chciał nawet ją poślubić. To ona się nie zgodziła...Chciał nadać jej tytuł Lady Smoczej Skały. Zdaje się jednak, że bez zgody Viserysa nic nie mógł zdziałać w tym kierunku...
Jeśli chęć wyniesienia swojej kobiety ogromnie ponad stan nie jest chołubieniem jej, to nie wiem co jest ;)
Z Laeną to jak dla mnie Daemon to się obchodził jakby była niemal jakimś świątym obrazem w cerkwi. ^^
Popatrzył, oczy nacieszył i poszedł.
Daemon jedyne co to całował Laenę po brzuszku, nie było tam widać namiętności...
Nie wiem jakim cudem zdobył się na zrobienie jej dzieci, bo miałam wrażenie że oni żyją jakoś platonicznie. W ogóle, był przy córce Corlysa niesamowicie grzeczny. Przez te 10 lat to się zmienił pod jej okiem prawie w Sansę Stark, co nocami ślęczy nad ukochanymi starodrukami o starej Valyrii. I to jest jego jedyna rozrywka poza uczeniem córeczek języka i paradnymi lotami na Caraxes ku uciesze mieszkańców Pentos...I dbał przecież o Laenę, kwitła przy nim. Imo to ta kobieta miała vibe cesarzowej. I chociaż zginęła to epicko, jak wojownik. Tak jak sama chciała, a on jej na to pozwolił...
Nawet jeśli chodzi o ten poród...Widać różnicę pomiędzy nim a bratem.
Viserys pytał czy można uratować syna.
Daemon, czy maesterzy mogą uratować żonę.