Gwoli ścisłości...
Nie czytałam "Ogień i Krew", a dawno temu poznane fragmenty Świata Ognia i Lodu wywietrzały mi z głowy na tyle; że w mózgu ostały mi się jedynie przepiękne grafiki w liczbie sztuk kilka. I wiem, że to grzech&moja wina! ;)
Ktoś mi wytłumaczy jak Milce na rowie dlaczego przyszła Władczyni Żelaznego Tronu wciąż rozlewa winko do szklanek?? Ale tak na poważnie? Bo wydaje mi się to dość dziwaczne po ostatnim namaszczeniu na Następczynię...co te Targareyny takie biedniutkie że ich nie stać na służkę? ^^ Tłumaczenie Rhaenys brzmi kulawo i jakoś mnie nie przekonało...:
'No wiesz księżniczko... Wszyscy tak naprawdę mają Cię gdzieś; nie liczysz się, a szopka ceremonijna była dla picu.'
Lol.
W pilocie Smith miał sporo fajnej złolskiej charyzmy; tutaj niestety w scenie przemowy na moście poległ w starciu zupełnie; zmiażdżony urokiem Rhysa Ifansa jak ciasto naleśnikowe pod wałkiem. Namiestnik będący w trybie: 'Idź mnie z tom prostom-tutką i skończ odstawiać jasełka młody!'
Absolutny Mistrz Odcinka.
Kwiczałam jak Daemon rzucił księżniczce bezcenne Smocze jajo jakby to była najzwyklejsza piłka do siatki w czasie wuefu...Lol.
Niby nigdy żadnego ożenku Lannisterów z Targarenami nie było ale może się jakiś Smok jednak kiedyś na którąś Lwicę zapatrzył? ^^ Tyrion nie ma aby bocznych genów po smokach? Ta specyficzna skłonność do ożenku z paniami obyczajów lżejszych być może nie wzięła się z powietrza?
Żal mi się zrobiło Rhaenyry gdy dowiedziała się że ojciec chce poślubić najlepszą psiapsi... Musiała czuć bardzo mocny kwas i nie ma się co dziwić, bo to straszliwie creepy. Tym bardziej że i ojciec i Alicent zdawali się otworzyć przed nią serce, a tu taka niespodzianka z ich (no bardziej rodziciela,) strony...
No i to jak zfochowany Corlys w sekundę po tym jak Viserys pogrzebał jego marzenia o własnym rodzie w koronie pobiegł knuć z Blondynem Marnotrwanym... - tak bardzo do przewidzenia że aż śmiechłam.
Diabelnie mi się podobał odcinek, już drugi z rzędu. Choć mam ambiwalentne odczucia względem tempa akcji...Teraz liczę już na mocne pitolnięcie w trzecim epizodzie. Powolne tempo serialu nie przeszkadzało by mi wcale, gdyby nie to że odcinków nie będzie niestety trzydzieści. :(
Wincyj Panie, wincyj tego Dobra dej!
Bycie podczaszym to wielki zaszczyt w tym świecie. Może i nalewa winka ale też bierze udział w spotkaniach rady nie będąc w niej.
Zmyliło mnie GoT gdzie Tywin Lannister nie miał nic przeciwko temu aby wino nalewała mu znajda z ulicy tj. Arya w przebraniu... Stąd moje zdziwienie że formalna Następczyni Korony biega z dzbankiem wokół stołu.
Wydaje mi się ze ogłoszenie rheanyry na następcę było bardziej zrobione aby wygnać i odsunąć od tronu zbuntowanego brata niż faktyczna wiara w córkę ale to tylko taka moja teoria
Moim zdaniem Daemon na moście był gotów umrzeć. Jego głównym celem było oczywiście, sprowadzenie tam brata, aby sobie pogadać, jednak kiedy okazało się, że brat nie przybył Daemon miał ochotę spalić Hightowera. I zrobiłby to poświęcając siebie, Mysarię, swoich ludzi, i ludzi Hightowera. Zwrócicie uwagę, jak się ucieszył widząc tam ser Cole;a. Sądzę, że był autentycznie szczęśliwy, że człowiek, który go pokonał na turnieju też tam jest i też zginie.
Daemon uważa (i słusznie) Hightowera za największe zagrożenie dla Targaryenów i chętnie zginąłby, pocięty przez Cole'a i Westerlinga (oni obaj byli w zbrojach, w przeciwieństwie do Daemoona), gdyby tylko oznaczało to uwolnienie Viserysa od Otta.
To jest myślenie na zasadzie: wszystko albo nic. No i szaleństwo, jak stwierdził Hightower.
Co ciekawe, Mysaria też zdała sobie z tego sprawę, tzn. powiedziała mu, że była z nim dla bezpieczeńśtwa, a on bezmyślnie ryzykował też jej życie. Tak, Dragonstone, jest bezpieczną twierdzą, ale na tym mostku bezpieczenie nie było.
Tak więc Rhaenyra nie tylko odzyskała jajo, nie tylko uratowała Hightowera, ale również Daemona.
I, oczywiście, Rhaenyra doskonale wiedziała, że stryj nic jej nie zrobi. Bo on był gotów zaryzykować swoje życie, ale nie jej. Nawet Caraxes się ucieszył na widok Syrax. Daemon i Rhaenyra się lubią, i ich smoki też się lubią.
A Otto Hightower był ostatnią osobą, która powinna była płynąć na Dragonstone, on chciał eskalacji tego konfliktu, tylko, że nie przypuszczał, że Daemon mógłby chcieć spalić ich wszystkich.
I najlepsze - Hightower robi to wszystko po to, by odsunąć od władzy silnego Targaryena, po czym widzi Rhaenyrę w akcji i zdaje sobie sprawę, że pod bokiem wyrasta mu kolejna silna Targaryenka. I podejrzewam, że teraz zrobi wszystko, aby ją zdyskredytować, tak, jak udało mu się zdyskredytować Daemona.
Moim zdaniem Daemon na moście był gotów umrzeć. Jego głównym celem było oczywiście, sprowadzenie tam brata, aby sobie pogadać, jednak kiedy okazało się, że brat nie przybył Daemon miał ochotę spalić Hightowera. I zrobiłby to poświęcając siebie, Mysarię, swoich ludzi, i ludzi Hightowera. Zwrócicie uwagę, jak się ucieszył widząc tam ser Cole;a. Sądzę, że był autentycznie szczęśliwy, że człowiek, który go pokonał na turnieju też tam jest i też zginie.
Daemon uważa (i słusznie) Hightowera za największe zagrożenie dla Targaryenów i chętnie zginąłby, pocięty przez Cole'a i Westerlinga (oni obaj byli w zbrojach, w przeciwieństwie do Daemoona), gdyby tylko oznaczało to uwolnienie Viserysa od Otta.
To jest myślenie na zasadzie: wszystko albo nic. No i szaleństwo, jak stwierdził Hightower.
Co ciekawe, Mysaria też zdała sobie z tego sprawę, tzn. powiedziała mu, że była z nim dla bezpieczeńśtwa, a on bezmyślnie ryzykował też jej życie. Tak, Dragonstone, jest bezpieczną twierdzą, ale na tym mostku bezpieczenie nie było.
Tak więc Rhaenyra nie tylko odzyskała jajo, nie tylko uratowała Hightowera, ale również Daemona.
I, oczywiście, Rhaenyra doskonale wiedziała, że stryj nic jej nie zrobi. Bo on był gotów zaryzykować swoje życie, ale nie jej. Nawet Caraxes się ucieszył na widok Syrax. Daemon i Rhaenyra się lubią, i ich smoki też się lubią.
A Otto Hightower był ostatnią osobą, która powinna była płynąć na Dragonstone, on chciał eskalacji tego konfliktu, tylko, że nie przypuszczał, że Daemon mógłby chcieć spalić ich wszystkich.
I najlepsze - Hightower robi to wszystko po to, by odsunąć od władzy silnego Targaryena, po czym widzi Rhaenyrę w akcji i zdaje sobie sprawę, że pod bokiem wyrasta mu kolejna silna Targaryenka. I podejrzewam, że teraz zrobi wszystko, aby ją zdyskredytować, tak, jak udało mu się zdyskredytować Daemona.
Moim zdaniem Daemon na moście był gotów umrzeć. Jego głównym celem było oczywiście, sprowadzenie tam brata, aby sobie pogadać, jednak kiedy okazało się, że brat nie przybył Daemon miał ochotę spalić Hightowera. I zrobiłby to poświęcając siebie, Mysarię, swoich ludzi, i ludzi Hightowera. Zwrócicie uwagę, jak się ucieszył widząc tam ser Cole;a. Sądzę, że był autentycznie szczęśliwy, że człowiek, który go pokonał na turnieju też tam jest i też zginie.
Daemon uważa (i słusznie) Hightowera za największe zagrożenie dla Targaryenów i chętnie zginąłby, pocięty przez Cole'a i Westerlinga (oni obaj byli w zbrojach, w przeciwieństwie do Daemoona), gdyby tylko oznaczało to uwolnienie Viserysa od Otta.
To jest myślenie na zasadzie: wszystko albo nic. No i szaleństwo, jak stwierdził Hightower.
Co ciekawe, Mysaria też zdała sobie z tego sprawę, tzn. powiedziała mu, że była z nim dla bezpieczeńśtwa, a on bezmyślnie ryzykował też jej życie. Tak, Dragonstone, jest bezpieczną twierdzą, ale na tym mostku bezpieczenie nie było.
Tak więc Rhaenyra nie tylko odzyskała jajo, nie tylko uratowała Hightowera, ale również Daemona.
I, oczywiście, Rhaenyra doskonale wiedziała, że stryj nic jej nie zrobi. Bo on był gotów zaryzykować swoje życie, ale nie jej. Nawet Caraxes się ucieszył na widok Syrax. Daemon i Rhaenyra się lubią, i ich smoki też się lubią.
A Otto Hightower był ostatnią osobą, która powinna była płynąć na Dragonstone, on chciał eskalacji tego konfliktu, tylko, że nie przypuszczał, że Daemon mógłby chcieć spalić ich wszystkich.
I najlepsze - Hightower robi to wszystko po to, by odsunąć od władzy silnego Targaryena, po czym widzi Rhaenyrę w akcji i zdaje sobie sprawę, że pod bokiem wyrasta mu kolejna silna Targaryenka. I podejrzewam, że teraz zrobi wszystko, aby ją zdyskredytować, tak, jak udało mu się zdyskredytować Daemona.
Oj tak.
Dodajmy jeszcze to, że statki pod banderą królewską może sobie każdy rabować i zabijać/torturować załogę.
Już po pierwszym ataku powinni im pokazać wpierdziel tysiąclecia - bo na króla się nie pluje. Ale jak widać na tego można.
W ogóle ten król jest taki jakiś anemiczny, nudny, niezdecydowany (albo zdecydowany w drugą stronę) a sam wybór kolejnej królowej to jakiś żart. W historii królowie zaręczali się z kilkuletnimi nawet dziewczynkami bo wiadomo - królestwo, sojusze itd. Mieli nałożnice i czekali na odpowiedni wiek przyszłej królowej.
A ten sobie pomyślał nawet nie zawartością spodni a serduszkiem. Bo zwymiotuję...
Bob Marley zdrajcą? Chyba pora mu pokazać dlaczego królami są ci, którzy latają na smokach - w GoT bardzo ładnie i cieplutko to zobrazowali.
Daemon niby aktor dobry ale mam wrażenie że kazali mu robić coś, czego nie chce. Cała jego sytuacja też jest kuriozalna.
Tempo ślimacze, zero konkretów, jedynie mała księżniczka wniosła coś w tym odcinku.