Co już zaczynam się do niego powoli przekonywać, to scenarzyści za każdym razem odwalą coś mega głupiego.

Wiecie co było bardzo fajnego w Grze o Tron? To, że chociaż serial był bardzo brutalny, to jednak nie miało się poczucia, że ta brutalność jest wymuszona w nim na siłę. Tam po prostu stanowiła naturalistyczny element tego świata. Zupełnie inaczej jest w Rodzie Smoka. Tutaj co chwila są jakieś zupełnie niepotrzebne, nieuzasadnione okolicznościami i co chyba najgorsze... pozostające bez konsekwencji zgony. Razi to przede wszystkim w przypadku śmierci szlachciców (chociaż cały wątek Karmiciela Krabów też był do dupy). Przykład, chociażby z ostatniego, w sumie poza końcowymi scenami całkiem przyzwoitego odcinka. Ser Criston tak sobie po prostu rozwalił kolesia, który nie przypadł mu do gustu na oczach tłumu, który co prawda był dosyć oburzony, ale nie na tyle, żeby mu w tym rozwalaniu przeszkodzić. Jakie z tego będą konsekwencje? Po zgonach dziedziców najważniejszych rodów Westeros w trakcie turnieju, czy przymiarek do ręki Rhaenyr'y zakładam, że żadne.