Szkoda mi tylko Aegona, został wmanipulowany w rolę króla, której wcale nie czuje. Za to Alicent coraz bardziej działa mi na nerwy, typowa toksyczna matka.
Na jego miejscu chyba zrobiłabym coś zupełnie przeciwnego, niż tego co chce reszta tej toksycznej rodziny, która dla własnych ambicji, a nie dla niego, chciała żeby objął tron. Zawarłabym rozejm z Rhaenyrą za ich plecami, zgodziła się na oddanie korony w zamian za zostanie na jej dworze i łaskę dla rodziny, jeśli uznają oni jej władzę. Przynajmniej Rhaenyra chciała rozejmu od początku, więc na pewno zgodziłaby się na takie warunki. I tym samym to byłby niezły pstryczek w nos dla całej jego toksycznej rodzinki, szczególnie że i jego dziadek i matka go nie szanują, nikt go tam nie chce. A Rhaenyra traktowałaby go o wiele lepiej i na pewno doceniła taką decyzję. Nie wspominając, że przez taki rozejm, skończyłby się rozlew krwi i cała wojna. Chyba że wtedy Aemond przejąłby władzę, ale wtedy i tak wolałabym stanąć po stronie czarnych na miejscu Aegona. Może i to byłaby zdrada, ale to rodzina przede wszystkim zdradziła jego, nie licząc się z tym, że nie chce być królem i doprowadzając do wojny