Tak jak w tytule, bez wątpienia największą wadą tego sezonu jest jego pretensjonalność.
W GOT była kiedyś taka długa scena, około 10 minut, jak dobrze pamiętam, na koniec 6 sezonu, scena wysadzenia wielkiego septu. Wielka muzyka, organy, dramat, artyzm, długie ujęcia, mało dialogów. Była wspaniała. Od początku oglądania tego sezonu mam wrażenie, że twórcy Rodu Smoka chcieli mieć to samo, tylko że w każdym odcinku i jeszcze bardziej wyniosłe.
Błąd. Bez odpowiedniego setupu, postaci, na których nam zależy, wielkiej stawki, nie da się zrobić takiej sceny dobrze. Dlatego te wszystkie sceny typu Alicent i Heleana uciekające przed tłumem, paradowanie z głową smoka, zakończenie tego odcinka, te sceny po prostu nie działają tak, jak powinny.
Samo w sobie to nie byłoby wielkim problemem, problemem jest to, że takie sceny twórcy umieszczają w każdym odcinku, przy każdej okazji. Odnoszę wrażenie, że zawsze, gdy uda im się złapać jakiś ładny kadr, to skaczą ze szczęścia i każą nam go podziwiać w przedłużonej na siłę, minutowej scenie (w kadrze nic się nie dzieje), w akompaniamencie epickiej muzyki.
Do tego fatalnie napisane, teatralne dialogi. Powtarzające się co tydzień sceny (zebrania rad obu stronnictw), kameralne pomieszczenia, o wątku Daemona złożonego z jednego wielkiego niczego także warto wspomnieć.
Uważam, że ten serial zbyt często każe się podziwiać w teatralnych scenach, zamiast zainwestować w faktyczny rozwój narracji, postaci, ich relacji i konfliktów między nimi. Do tego brakuje mi typowo dworskich intryg, walki o tron, tego było paradoksalnie mało. Postacie Alicent i Rhaenyry spektakularnie zmarnowane. Z reszty chyba tylko Aemond, Cole i Jacaerys dostali jakiś sensowny character-development.
A co do dzisiejszego odcinka, to gdyby tak wyglądała reszta sezonu, byłbym zadowolony. Oczywiście za wyjątkiem faktycznego ostatniego odcinka, bo tam powinniśmy dostać coś więcej, niż set-up pod następny sezon.