60 sekund tego politycznie poprawnego badziewia i odechciewa się oglądać. Serial powinien trzymać się zamysłu autora a nie wizji showrunnerów. Nie powinien mieć nic wspólnego z naszą rzeczywistością a wrecz przeciwnie - powinien być od niej odskocznią i wciągać nas w wirtualny świat fantasy. W tym wyrzygu showrunnerów jedynie co w nas uderza to wszechobecna poprawność politycznia, diversity do porzygu (czarni targaryenowe - żałosne), metroseksualni aktorzy kompletnie nie pasujący do swojej roli, na każdym kroku pokazują uciemiężone przez mężczyzn kobiety i jak to się je źle traktuje oraz gloryfikowanie "strong woman". W tym serialu nie ma absolutnie nic. CGI w tym serial jest tak ubogie, że filmy, które powstały 10-20 lat temu biją je na głowę realizmem.
Podsumowując:
To nie jest unikatowy serial, który wciągnie Cię na długie godziny i pochłonie bez reszty. To jest politycznie poprawna, bezsmakowa i neutralna papka skierowana do jak największej grupy odbiorców. To nie jest serial, do którego się przymierzasz i chłoniesz go odcinek po odcinku. To jest wyrzyg showrunnerów, który oglądasz jednym okiem wcinając kotleta podczas obiadu. Gdyby się dało to dałbym ocenę 0 albo i -10.
Ps.
A showrunnerów powinno się oskarżyć o rasizm w kierunku do białych za słowa "(...) avoid featuring a bunch of white people on the screen" i dożywotnio wykluczyć z jakichkolwiek dalszych produkcji.